Mia Sheridan: Bez słów
Bree Prescot udaje się do spokojnego Pelion, żeby uciec od przeszłości, tragicznego
wypadku, z nadzieją, że zmiana miejsca zagoi rany. Chce odzyskać spokój, ale najpierw musi skonfrontować się ze swoim strachem. Archer Hale to samotnik, unika ludzi a mieszkańcy Pelion mają go za dziwaka. W dzieciństwie uległ wypadkowi, przez który stracił głos. Razem stawią czoło dręczącej ich przeszłości.
Bree Prescott to postać, która od razu skojarzyła mi się z Reece Gilmore z książki "Ciemna strona księżyca" N. Roberts. Bree była ofiarą napadu i świadkiem śmierci swojego ojca. Podobnie jak Reece próbuje uwolnić się od prześladującego ją koszmaru i lęków. Aby zaznać spokoju bohaterka także osiada w spokojnym miasteczku, gdzie poznaje tajemniczego i ceniącego sobie samotność Archera (tutaj nasuwa mi się odpowiednik samotnika Brody’ego z powieści Roberts). Podobieństwo Bree do Reece towarzyszyło mi przez większość czasu, przez co nie wydała mi się interesującą postacią.
Archer Hale jest wrażliwy, inteligentny lecz nieśmiały i wycofany. Jego smutna i pełna cierpienia historia ścisnęła mi serce. Jako dziecko przyszło mu płacić za błędy dorosłych. Mimo wszystko znalazł w sobie siłę, aby dla ukochanej osoby udźwignąć ciężar przeszłości i zacząć od nowa. Kreację Archera uważam, za udaną i to ona trzymała mnie przy tej książce do końca.
Podobnie, jak w "Bez winy" bohaterowie zostali skrzywdzeni przez los. Zagubieni szukają spokoju. Gdy wpadają na siebie, od razu zaczyna między nimi iskrzyć. Działają na siebie jak magnes a zarazem lekarstwo na gorzką przeszłość. Między Bree i Archerem zaczyna rodzić się uczucie i ... przyszedł czas, że odłożyłam książkę
na półkę. Dlaczego? Życie bohaterów zaczęło składać się wyłącznie ze stałych
elementów. Bree szła do pracy, wracała do domu, brała prysznic i
zasypiała w ramionach Archera. Następnego dnia kobieta szła do pracy,
wracała do domu…. i dalej możecie domyślić się co było. Znów to samo! Minął tydzień zanim ponownie sięgnęłam po książkę, po to aby ją skończyć.
Nie mam zastrzeżeń co do warsztatu autorki. Książka napisana jest lekkim
i przyjemnym stylem. Lecz ilość lukru okazała się dla mnie za duża. Jak napisałam wcześniej, jedynie postać Archera trzymała mnie przy tej książce. Fabuła nie okazała się dla mnie wystarczająco oryginalna. Biorąc pod uwagę tak wysoką notę i liczne, pozytywne komentarze, spodziewałam się niesztampowej historii. Pod tym względem Mia Sheridan mnie rozczarowała. Jaką ocenę wystawiłabym tej pozycji? Tróję z plusem. Dla kogo więc jest ta książka? Dla wielbicieli romansów, którzy liczą na cierpienie, miłość, namiętność, rozłąkę i tęsknotę.
On jest niezwykle przystojny, a ona nie narzeka na brak adoratorów. Przeszłość dała im w kość i potrzebują siebie, aby zasklepić stare rany…. Póki co za mną dwie książki pani Sheridan, jeżeli pozostałe także opierają się na tym samym schemacie, to póki co odkładam jej twórczość na później.
Wydawnictwo: Otwarte ‖ Rok wydania: 2016 ‖ Liczba stron: 384
8 komentarze
Muszę w końcu sięgnąć po książki Mii Sheridan, bo uwielbiam romanse, mimo iż tej nie wystawiłaś zbyt wysokiej oceny :)
OdpowiedzUsuńczytałam, przyjemna książka wciągająca, ale również bardziej wzruszająca jest historia Archera niż Bree ;)
OdpowiedzUsuńLubie romanse, więc mi może bardziej się spodoba :) Jeszcze nie miałam okazji przeczytać książek tej autorki ale cały czas mam w planach;)
OdpowiedzUsuńZmęczyłaby mnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMnie książka wydaje się ciekawa, zamierzam przeczytać:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.ladymademoiselle.pl/
Trzeba będzie sprawdzić tą autorkę - pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam ją przeczytać, ale jakoś nie mogę się do niej zebrać mój blog
OdpowiedzUsuń