• Home
  • O blogu
  • Recenzje książek
    • O książkach
    • Literatura młodzieżowa
    • Fantastyka
    • Romanse
    • Literatura obyczajowa
    • Kryminał/thiller
    • Literatura polska
    • Poradniki
  • Współpraca
  • Moda
    • Stylizacje
    • Porady modowe
  • Lifestyle
  • Polityka Ochrony Prywatności
Kopiowanie zdjęć zabronione! Ikonografiki wykorzystane na stronie pochodzą z serwisu Freepik.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

▪ Mów mi Kate ▪ blog lifestylowo-recenzencki


Kobieca torebka to studnia bez dna. Dosłownie. Potrafi pomieścić wszystko, a gdy przychodzi nagła potrzeba   wyciągnięcia z niej telefonu albo portfela to oczywiście nigdzie ich nie ma. Choć preferuję małe i poręczne torebki to na uczelnię wybieram nieco większą. W tym sezonie towarzyszy mi granatowa torebka z Reserved. Spokojnie mogę zmieścić w niej zeszyt A4.

Godziny spędzone na uczelni wymagają odpowiedniego zaopatrzenia. Oprócz standardów, jak portfel, telefon, butelka wody mineralnej i coś do przekąszenia, w mojej torebce znajdzie się także miejsce na:

Czytnik Kindle: Jaki byłby ze mnie ksiażkoholik, gdybym nie miała przy sobie czytnika i odpowiedni zapas literatury? Choć jestem zwolennikiem papierowych książek to w podróż lub na uczelnię wybieram elektroniczny czytnik. Dlaczego? Jest poręczny, niewielki, zawiera wiele książek i nie muszę martwić się, że przypadkiem zniszczę książkę, a co gorsza zagnę rogi okładki.

Pomadka ochronna i szminka: Jesień to najgorszy czas dla moich ust, dlatego nie rozstaję się bez pomadki. W tym sezonie jest to pomadka Nivea Blackberry Shine. Uwielbiam takie ciemne kolory! Dodatkowo sięgam po matową pomadkę Lovely K'Lips w odcieniu Milky Brown. Jest niezwykle trwała i ma świetny kolor. Polecam.

Kalendarz: W dobie elektroniki sięgam tradycyjnie po papierowy kalendarz. Zapisuję w nim plany na najbliższy tydzień, zapowiedziane terminy zaliczeń i inne ważne rzeczy do wykonania. 

Telefon: Jak każdy tak i ja nie rozstaję się z telefonem. Moja Lumia  pozwala mi na przeniesienie wszystkich myśli kłębiących się w mojej głowie (dotyczących pisanego przeze mnie opowiadania) do OneNote, skąd od razu pojawiają się także na komputerze. Częściej wykorzystuję ją do zadań twórczych, niżeli do wizyt na Facebooku.

Krem do rąk: Jesienią krem do rąk jest moim must have, gdyż w tym okresie ciężko pozbyć mi się uczucia wysuszonych dłoni. W tym sezonie postawiłam na nieziemsko pachnący balsam z Wellness&Beauty- wiśnia i róża.

Grzebień: Znacie to straszne uczucie, gdy wychodzicie w wietrzny dzień na zewnątrz, a wasze włosy zaczynają swój złowieszczy taniec? Nie znoszę takiej aury, ale jesień jest w nią niezwykle bogata. W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest jednak czapka albo kapelusz.


Jestem minimalistką i jak widzicie staram się nosić ze sobą jedynie niezbędne rzeczy. Rezygnuję z  wypchanej po brzegi kosmetyczki na rzecz kilku niezbędników. Podobnie jest z notatkami na uczelnię. Kserówki trzymam w teczce a jeden zeszyt A4 wystarcza mi na notatki z wykładów.



Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze


Jesień już na dobre zadomowiła się racząc nas deszczem i zimnym wiatrem. Ponadto dni stają się coraz krótsze i pełne wspomnień minionego lata. Aby przeżyć ten trudny okres, zawsze można zabukować lot w przestrzeń kosmiczną, albo nurkować na ekstremalnie niskie głębokości (jakby jednej depresji było za mało). Jednak dla tych, którym nadmiar gotówki nie grozi, polecamy zaszyć się pod ciepłym kocem, z futrzakiem na kolanach i gorącą herbatką w jednej łapce. Jednakże na tym obrazku do pełni szczęścia brakuje jednej rzeczy. Książki wciągającej na długie godziny. Razem z Emilem przedstawiam listę książek nad którymi warto się pochylić.


„Martwy błękit” Krzysztof Bochus (recenzja)

Czy kontynuacja może być lepsza niż poprzedniczka? W tym wypadku tak jest. „Martwy błękit” to kontynuacja przygód Christiana Abella z „Czarnego manuskryptu”, więc na początek polecamy przeczytanie pierwszej części. Ale nie należy tym się przejmować, bo obie książki szybko się czyta. W drugiej części akcja rozgrywa się w przedwojennym Sopocie oraz Gdańsku. Klimat tamtego okresu został bardzo dobrze przeniesiony na karty powieści, pokazując jak dużą mieszanką kulturową była ówczesna Polska. Ponadto to co najważniejsze w kryminałach, czyli intryga, została po mistrzowsku poprowadzona. Jeżeli poszukujecie kryminału w przedwojennym klimacie, polecamy twórczość Krzysztofa Bochusa. 



„Wszechświat w twojej dłoni” Christophe Galfard

Czy na początku nie napisałem, że lot w komos jest bardzo drogi? Albert Einstein powiedział kiedyś, że „wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”. Prawdopodobnie tę uwagę wziął sobie do serca Christophe Galfard, autor książki popularnonaukowej „Wszechświat w twojej dłoni”. To właśnie za pomocą wyobraźni odbędziemy podróż od ziemi, aż po najodleglejsze zakątki wszechświata odkrywając jego tajemnice. Ponadto zajrzymy do wnętrza atomu i i liźniemy mechaniki kwantowej, czyli tego co to wszystko spaja. Jednak drogi Czytelniku nie przejmuj się ponieważ jest to wszystko łopatologicznie i bardzo obrazowo przedstawione. Jeszcze nigdy naukowe zawiłości nie były tak przystępne. 


„Wojny konsolowe. SEGA, Nintendo i batalia, która zdefiniowała pokolenie” Harris Blake 

Życie pisze najlepsze scenariusze, więc nic dziwnego, że konflikt dwóch największych producentów konsol dostarcza najlepszego thrillera korporacyjnego od lat. To historia o tym jak twórca Barbie i He-Mana, Tom Kalinske, rzucił rękawice japońskiej firmie Nintendo, obejmując posadę szefa SEGA Ameryka. Człowiek który nie znał się na grach komputerowych, w ciągu pięciu lat postawił na nogi upadającą firmę, tocząc zażarty marketingowy bój o serca konsumentów. Właściwie tę książkę czyta się jak powieść, autor nie zasypuje nas datami i nie przynudza. Nawet jeżeli nigdy nie mieliście pada w dłoni, to nie ma znaczenia, ponieważ to jest rasowy thriller, który wciąga jak bagno.

„ Listy do utraconej” Brigid Kemmerer (recenzja)

Tradycyjne listy odeszły w niepamięć, ale nie dla bohaterki „Listów do utraconej”. Juliet nie może pogodzić się ze stratą ukochanej matki. Mimo iż od jej śmierci minęło trochę czasu, dziewczyna nie przestaje pisać do niej listów, które pozostawia na jej nagrobku. Przypadek sprawia, że jeden z nich wpada w dłonie Declana. Chłopak odpisuje na niego i w ten sposób zaczynają ze sobą korespondować. Choć są dla siebie całkowicie anonimowi, to właśnie ta anonimowość pozwala im zbliżyć się do siebie. Łączy ich moc słów. Choć „Listy do utraconej” należą do gatunku Young Adult to polecamy także starszym czytelnikom zapoznać się z tą wyrazistą, przepełnioną bólem i nadzieją książką, poruszającą tematy rodzicielstwa, przyjaźni i wybaczenia.


„#niewidzialna” Sharon Huss Roat (recenzja)

W sieci jesteśmy anonimowi i możemy być kim tylko chcemy pokazując wyimaginowaną rzeczywistość, ale Internet to także miejsce ludzi samotnych, którzy zdobywając obserwatorów, lajki i komentarze mogą poczuć się zauważeni. Vicky Decker nie lubi rzucać się w oczy. Najlepiej zaszyłaby się we własnym pokoju, aby tylko uniknąć kontaktu z ludźmi. Jest przeciętna, chorobliwie nieśmiała, nie ma znajomych a kontakt z ludźmi sprawia jej ogromny problem. Dziewczyna zakłada konto na Instagramie i stając się Observi. Observi jest tą osobą, którą prawdziwa Vicky nie potrafi być w rzeczywistości. Jest dowcipna, żywiołowa, towarzyska i odważna. "#niewidzialna" Sharon Huss Roat to książka poruszająca temat samotności, depresji, przyjaźni, odrzucenia i magii social media, po którą koniecznie musicie siegnąć.

„Consolation „ Corinne Michaels (recenzja)

Długie wieczory to najlepszy czas, aby sięgnąć po lekkie i przyjemne romansidło. Maż Natalie zginął w nieszczęśliwym wypadku. Kobieta nie potrafi pogodzić się ze stratą ukochanego, nie może znieść faktu, że jej córka nigdy nie pozna swojego ojca. Jednak nic już nie zwróci życia Aaronowi, a Natalie musi pozbierać się dla córeczki. Wtedy w jej życiu pojawia się najlepszy przyjaciel Aarona- Liam. Mężczyzna staje się podporą dla załamanej kobiety. „Consolation” to emocjonalna, wciągająca i wzruszająca historia, której zaskakujące zakończenie zmusza, aby jak najszybciej sięgnąć po kolejny tom.





„Dwór mgieł i furii „ Sarah J. Maas (recenzja)

Premiera trzeciego tomu już za parę dni. To dobry czas, aby zapoznać się z dwoma poprzednimi tomami, a szczególnie z „Dworem furii i mgieł”. Feyra ocaliła Prythian a teraz czeka ją ślub z ukochanym mężczyzną, lecz Rhysand upomina się o spłatę zaciągniętego długu. Czy dziewczyna jest gotowa zostać księżniczką z bajki? Wejdź w świat tajemniczych, niebezpiecznych i nieśmiertelnych fae i poznaj najcudowniejszą postać w literaturze, jaką jest oczywiście Rhysand! 







A jakie tytuły Wy polecacie?
Share
Tweet
Pin
Share
21 komentarze

"Lifeblood" to drugi tom serii o Tenley, dziewczynie żyjącej w niesamowitym świecie, w którym istnieje życie po śmierci. W pierwszy tomie Gena Showalter zakończyła historię głównej bohaterki w kulminacyjnym momencie, od którego bezpośrednio zaczyna się tom drugi. Tak więc, jeśli nie czytałaś „Firstlife” to bierz się za nią koniecznie. Tanley dokonała wyboru i teraz jej decyzja wpłynie na los dwóch walczących ze sobą krain.

Historia opowiedziana jest z perspektywy Tenlay, jako pierwszoosobowego narratora. Każdy rozdział rozpoczyna się od cytatu bedącego mądrością Trojki lub Miriady. I tym razem nie zabrakło wiadomości wymienianych między bohaterami z Miriady, co niesie małą namiastkę, tego co dzieje się po drugiej stronie.

Trojka i Miriada to dwie walczące ze sobą frakcje, które pragnęły mieć w swoich szeregach Ten. Są jak ogień i woda, a dosłownie jak światło i mrok. Dziewczyna wybrała Trojkę i teraz musi ponieść konsekwencje swojego wyboru. Sercem jest w Miriadzie z Killianem, ale ciałem w Trojce. Tenley to wyjątkowa dziewczyna, posiadająca potężną moc, która może odegrać znaczącą rolę w krwawych starciach prowadzonych przez Trojkę i Miriadę. Ten doświadczyła Pierwszej Śmierci i teraz musi przejść szkolenie Przewodnika. Na nastolatkę spada ogromna odpowiedzialność, gdyż od niej zależą losy Trojki. Czeka ją sporo nauki. Czy dziewczyna podoła odpowiedzialności, która na nią spadła?


Na uwagę zasługuje także Killian. Killian to dobrze wyszkolony wojownik walczący o Ten, gotów jest dla niej kłamać, zabijać a nawet umrzeć, a do tego jest tak uroczo złym bohaterem, że nie można się mu oprzeć. Killian to chodząca zagadka, którą uwielbiam.

„Lifeblood” początkowo skupia się na ukazaniu wykreowanego świata. Autorka zawarła wiele szczegółowych opisów miejsca do którego trafiła Ten, hierarchii społecznych, codziennego życia po śmierci, serwując sporą ilość pojęć, których w pewnym momencie zrobiło się trochę za dużo, abym je wszystkie zapamiętała. Mimo dużej ilości takich opisów, wsiąknęłam w świat, który mnie zaintrygował. Początkowo fabuła nie wydaje się ciekawa, ale stopniowo zaczyna się rozkręcać, gdy dziewczyna otrzymuje misje. Gena Showalter stopniowo buduje napięcie, odkrywając przed czytelnikiem kolejne karty. Stworzyła ciekawy klimat, pełen napięcia i niepewności, gdyż Ten musi podołać misji a dodatkowo gdzieś kryje się zdrajca. Kim on jest? Komu Ten może zaufać?

"Lifeblood" to dobra kontynuacja serii, lecz nie pozbawiona drobnych wad, na które jestem w stanie przymknąć oko. Powieść czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Autorka stworzyła ciekawy i niezwykle oryginalny świat, w którym istnieje drugie życie, aczkolwiek jest to świat niebezpieczny i brutalny, gdzie mrok ściera się ze światłem, a dalsze jego losy zależą od nastolatki. W "Lifeblood" nie zabrakło także dobrze wykreowanych bohaterów, akcji oraz scen walki. Komu polecam tę serię? Czytelnikom, którzy lubią literaturę młodzieżową z nutą romansu i pragną oryginalnego świata przedstawionego. 

Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwo: HarperCollins Polska ‖ Rok: 2017 ‖ Liczba stron: 432
  Tom: II ‖ Ocena: 4/6

Share
Tweet
Pin
Share
3 komentarze

Vicky Decker nie lubi rzucać się w oczy. Najlepiej zaszyłaby się we własnym pokoju, aby tylko uniknąć kontaktu z ludźmi. Jest przeciętna, chorobliwie nieśmiała, nie ma znajomych a kontakt z ludźmi sprawia jej ogromny problem. Jej życie staje się trudniejsze, gdy jej jedyna przyjaciółka Jenna się wyprowadza. Jenna chwali się zdjęciami na z nowymi przyjaciółmi w przeciwieństwie do nieśmiałej Vicky. W odpowiedzi Vicky zakłada konto na Instagramie, stając się Observi. Observi jest duszą towarzystwa, dziewczyną obracającą się wśród gwiazd, bywającą na imprezach. W sieci jest gwiazdą z ogromną liczbą obserwatorów, tysiącami lajków i komentarzy. Wszyscy pragną się z nią przyjaźnić. Popularność Observi odkrywa przed nieśmiałą Vicky, że w prawdziwym życiu istnieje wiele osób takich jak ona, którzy czują się #samotni i #niezauważalni. Dziewczyna stara się im pomóc, uświadamiając im, że „ich widzi”, jednak najpierw msi zmierzyć się z własnymi problemami, odnaleźć w sobie odwagę i w realnym życiu stać się Observi.

Instagram to idealne miejsce, aby pokazać swoje „perfekcyjne życie”, które często jest jedynie naszym wyobrażeniem. Czy naprawdę poranne śniadanie spędzamy przy kubku gorącej kawy, maślanym rogaliku i najnowszym wydaniu Vogue'a? Być może nie, ale takie zdjęcie zawsze zbierze tysiące lajków i nowych obserwatorów. W sieci jesteśmy anonimowi i możemy być kim tylko chcemy pokazując wyimaginowaną rzeczywistość, ale Internet to także miejsce ludzi samotnych, którzy zdobywając obserwatorów mogą poczuć się zauważeni. Właśnie z tego powodu sięgnęłam po "#niewidzialną". Sharon Huss Roat porusza temat niezwykle istotny, gdy każdy z nas czy to w szkole, w tramwaju czy na ulicy siedzi z nosem w telefonie.

Vicky Decker to nastolatka panicznie bojąca się kontaktu z ludźmi. Jej lęki nasilają się gdy Jenna przenosi się do nowej szkoły. Vicky spędza przerwy ukryta w kabinie toalety, opuszcza zajęcia, nie potrafi nawiązać nowej znajomości. Na Instagramie publikuje zdjęcia przerobione w Photoshopie, na których bawi się na koncertach i przebywa w towarzystwie znanymi ludźmi. Mimo, iż żyje cudzym życiem jej profil zdobywa tysiące obserwatorów. Observi jest tą osobą, którą prawdziwa Vicky nie potrafi być w rzeczywistości. Jest dowcipna, żywiołowa, towarzyska i odważna, a co najważniejsze ma wielu „przyjaciół”. Vicky odkrywa, że w rzeczywistości nie tylko ona jest niezauważalna. Dostrzega, że ludzie ze szkoły, których miała za popularnych i lubianych są w rzeczywistości samotni. Observi zauważa ludzi samotnych i ignorowanych, a jej przesłanie podąża w świat i rozprzestrzenia się. Vicky musi wygrać ze strachem, że istnieje. Musi przestać myśleć, że jest głupia, żałosna, gorsza, że jest obiektem drwin. Czy uda jej się wygrać z samą sobą? Z pomocą przyjdzie jej Lipton, kolega ze szkoły, jednak tylko od Vicky zależy, czy pozwoli sobie pomóc.

how to disappear


„Observi nie bywa sama. Jest dowcipna, dzielna, energiczna… szczęśliwa. Jest wszystkim tym, czym ja nie jestem. Jest ucieczką od nieszczęścia.”

Ta historia urzekła mnie pod każdym względem. Naświetla problem dzisiejszego świata, jakim jest samotność, która dotyczy ludzi w różnym wieku i z różnych środowisk. Autorka przedstawiła go w realiach szkolnych, gdzie najtrudniej jest odnaleźć się ludziom nieśmiałym i nowym. Tacy ludzie szukają kontaktu w social mediach, gdzie mogą być lepszą wersją siebie, zupełnie jak Vicky i jej Observi. Vicky to świetnie wykreowana postać, której kibicowałam od samego początku w pokonaniu złowieszczych demonów.  Mimo swoich lęków przed kontaktem z ludźmi w odpowiedniej chwili potrafiła stać się silna i stawić czoło problemom.

"#niewidzialna" Sharon Huss Roat to książka poruszająca temat samotności, depresji, przyjaźni, odrzucenia i magii social media. To książka, która ujęła mnie za serce, a sprawiła to poniekąd postać Vikcy, którą autorka wykreowała niezwykle realistycznie. Jednak głębię historii stanowi jej przesłanie. Wokół nas żyje sporo osób, którzy borykają się z samotnością, a my ich nie dostrzegamy. Ale to także przesłanie dla samotnych, aby przezwyciężyli swoje lęki, które gromadzą się jedynie w ich głowach i zrobili ten mały, pierwszy krok w kierunku lepszego życia, zupełnie jak Vicky. Czy polecam tę książkę? Zdecydowanie tak! 

Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwo: HarperCollins Polska ‖ Rok: 2017 ‖ Liczba stron: 336
Tytuł oryginalny: How to Disappear ‖ Ocena: 6/6
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze


Sydney i Ridge mieszkają na tym samym osiedlu. On jest głuchoniemy, lecz kocha muzykę i gra na gitarze, jednak od pewnego czasu cierpi na blokadę twórczą i nie jest w stanie nic napisać. Ona zaś mimo protestów ze strony ojca wybrała szkołę muzyczną zamiast prawniczej, jest w szczęśliwym związku z Hunterem i mieszka z przyjaciółką Tori. Pewnego dnia Ridge zauważa, że Sydney śpiewa do jego muzyki i postanawia bliżej ją poznać. Niedługo po tym Sydney otrzymuje dość nietypowy prezent urodzinowy... Dowiaduje się, że jej chłopak od jakiegoś czasu zdradza ją z jej przyjaciółką. Dziewczyna jeszcze tego samego dnia pakuje walizki, zrywa z Hunterem i opuszcza mieszkanie. Z pomocą przychodzi jej właśnie chłopak z osiedla i proponuje jej nocleg w swoim mieszkaniu. Sydney pozbawiona dachu nad głową, przyjmuje jego propozycję.

Autorka skupiła się przede wszystkim na ukazaniu emocji głównych bohaterów. Relacja, która łączy Ridge’a i Sydney jest skomplikowana. Przez dłuższy czas starają się nie zwracać uwagi na powstającą między nimi chemię. Ridge ma dziewczynę Maggie, a Sydney dopiero co rozstała się z chłopakiem. Jednak gdy są blisko siebie wszelkie granice pomiędzy nimi się zacierają. Coraz trudniej jest im pozostać po właściwej stronie, gdy ich serca łomoczą w rytm muzyki. Ridge to wrażliwy i uczuciowy chłopak, który żyje w świecie ciszy lecz słyszy dotykiem. Jak każdy człowiek popełnia błędy. Kocha Maggie i nie chce jej stracić, jednak nie może zaprzeczyć także uczuciu do Sydney. A Sydney nie chce być jak jej była przyjaciółka. Są rozdarci między uczuciami a rozsądkiem. Ridge nie chce skrzywdzić żadnej z dziewczyn, jednak czy jest to możliwe? Zwycięży serce czy rozum? Jakie konsekwencje przyniosą decyzje bohaterów? Emocje towarzyszące bohaterom są piękne, jednak ten trójkąt miłosny… zupełnie popsuł mi przyjemność z lektury.

Książka po brzegi przepełniona jest muzyką. Genialnym pomysłem było zamieszczenie kodu QR w książce, przenoszącego czytelnika bezpośrednio na stronę, na której można posłuchać utworów z książki. Jest to świetne urozmaicenie dla czytelnika a jednocześnie dobra promocja artysty. Przyznam się, że soundtrack „Maybe Someday” bardzo mi się spodobał i często do niego wracam. Pod tym względem, książka może spodobać się wszystkim, którzy lubią muzykę w literaturze.

Colleen Hoover tak bardzo skupiła się na Sydney i Ridgeu, że odcięła główną bohaterkę murem od świata. Jej była przyjaciółka wyparowała, choć nadal mieszkały na tym samym osiedlu. Nie jestem w stanie uwierzyć, że przez cały ten czas dziewczyny się nie widziały. Całe życie Sydney toczyło się wyłącznie w mieszkaniu chłopaka. Gdzie szkoła lub praca? Istniały jedynie w tle, daleko w tle.

Było to moje pierwsze spotkanie z Colleen Hoover i wypadło raczej średnio. „Maybe Someday” to historia z dozą humoru, przepełniona muzyką, emocjami i bólem. Bohaterów połączyła muzyka i zakazane uczucie. Nie potrzebują słów, aby wyrazić to co czują, gdyż w ich przypadku dotyk mówi więcej niż milion słów. Jedyną rzeczą, która strasznie popsuła mi przyjemność z czytania to trójkąt miłosny, gdyż będąc na miejscu Sydney nie chciałabym być "tą drugą".

Wydawnictwo: Otwarte ‖ Rok wydania: 2015 ‖ Liczba stron: 360 ‖ Ocena: 3,5/6 
Tom: I ‖ Cykl: Maybe

Share
Tweet
Pin
Share
14 komentarze
review consolation by corinne michaels,

Życie Natalie i Aaraona miało wyglądać zupełnie inaczej. Tworzyli udane małżeństwo a wkrótce na świat miała przyjść ich córeczka. Wszystko zmieniło się wraz z momentem, gdy w domu rozległo się pukanie do drzwi... W nieszczęśliwym wypadku ginie mąż Natalie będący żołnierzem SEAL. Kobieta nie potrafi pogodzić się ze stratą ukochanego, nie może znieść faktu, że jej córka nigdy nie pozna swojego ojca. Jednak nic już nie zwróci życia Aaronowi, a Natalie musi pozbierać się dla córeczki. Wtedy w jej życiu pojawia się najlepszy przyjaciel Aarona- Liam. Mężczyzna staje się podporą dla załamanej Natalie, przywraca jej chęć do życia i uśmiech na twarzy. Żadne z nich nie spodziewa się, że z czasem zacznie między nimi iskrzyć.

Nigdy wcześniej nie miałam styczności z twórczością Corinne Michaels . „Consolation” było moją pierwszą książką tej autorki i początkowo nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Okazało się, że...

Ta książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Główną bohaterkę Natalie poznajemy w najgorszym momencie jej życie, gdy dowiaduje się, że jej mąż zginął podczas misji SEAL. Kobieta przez długi czas czuje jedynie smutek, bezradność, a mimo to wszystkich zapewnia, że jest zupełnie inaczej. Wtedy w jej życiu pojawia się Liam Dempsey, który także pracuje w SEAL. Natalie straciła ukochanego męża a Liam najlepszego przyjaciela. Mężczyzna czuje się odpowiedzialny za Natalie, gdyż Aaron był dla niego jak brat. Wielokrotnie powtarza, że gdyby miał taką możliwość, to zamieniłby się z nim miejscem, tylko dlatego, aby ona nie cierpiała a Aarabelle miała ojca. Liam otacza załamaną kobietę opieką, początkowo pomagając jej w uporządkowaniu codziennych spraw. Z czasem między nimi zaczyna iskrzyć a przyciąganie staje się coraz silniejsze. Jednak czy Natalie jest gotowa zostawić za sobą przeszłość i zaangażować się w nowy związek z człowiekiem, który także należy do SEAL?

review consolation by corinne michaels,

Liam jest czuły, opiekuńczy, troskliwy, odważny, zabawny, wyrozumiały i kocha córeczkę Natalie, a do tego jest niezwykle przystojny. Czy tacy mężczyźni istnieją w rzeczywistości? Być może nie, ale jest to postać, która od pierwszych stron łapie za serce i wywołuje uśmiech na twarzy i z chęcią przeczytałabym więcej rozdziałów pisanych z jego perspektywy. Natalie i Liam to dobrze wykreowani bohaterzy, którzy emanują emocjami, podobnie jak postaci drugoplanowe - Reanell przyjaciółka Natalie.

Choć od dawna Liam i Natalie byli przyjaciółmi to uczucie, które ich połączyło, kształtowało się powoli i rozwijało z każdym następnym rozdziałem. Dlatego ta historia mi się podobała. Gdyby bohaterowie wpadli sobie w ramiona już w pierwszych rozdziałach, zapewne książkę skreśliłabym na wstępie. Co tyczy się fabuły, to nie mogę nazwać ją oryginalną. Kobieta traci męża - żołnierza, zostaje młodą wdową z nowo narodzonym dzieckiem, a wkrótce w jej życiu pojawia się nowy mężczyzna, który przywraca jej chęć do życia. Ten schemat jest dość popularny w literaturze czy filmach i często wykorzystywany, jednak w żaden sposób nie wpłynęło to w moim przypadku na odbiór historii, gdyż Corinne Michaels napisała subtelną opowieść z dramatycznym zwrotem akcji, który dodatkowo komplikuje życie Natalie.

„Consolation” to dobrze napisana książka, emocjonalna, wciągająca i wzruszająca. Autorka zaserwowała mi piękną historię miłosną, dobrze wykreowanych bohaterów, feerię emocji oraz zaskakujące zakończenie, które zmusza mnie, aby jak najszybciej sięgnąć po kolejny tom. Zakończenie zdecydowanie mnie zaszokowało, co niewątpliwie wpływa na korzyść książki. „Consolation” mogę zaliczyć do jednych z lepszych romansów, jakie czytałam i które mogę polecić. 

Za egzemplarz dziękuję


Wydawnictwo: Szósty Zmysł ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 345 ‖ Ocena: 5/6 
Tom: I ‖ Cykl: Consolation Duet

Share
Tweet
Pin
Share
12 komentarze


Ezio Auditore poprzysiągł zemstę tym, którzy zdradzili jego rodzinę…. Ezio Auditore wraz z braćmi- starszym Frederico i młodszym Petruccio, siostrą Claudią oraz rodzicami Marią i Giovannim, żyje w dostatku we Florencji. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy jego ojciec zostaje zdradzony i niesłusznie oskarżony, wrzucony do więzienia, a później stracony poprzez powieszenie razem z Frederikiem i Petrucciem. Wrogowie rodziny wciąż polują na Auditorów, więc Ezio decyduje się zabrać matkę i siostrę do swojego wuja Mario w Monteriggioni,. Tam dowiaduje się, że jego ojciec należał do tajnego bractwa asasynów. Decyduje się porzucić dawne życie i rozpocząć poszukiwania zdrajców, którzy za swoją zdradę zapłacą głową.

Gdy sięgnęłam po „Renesans”, miałam już za sobą parę godzin gry w AC Brotherhood (przypadkowo zaczęłam swoją przygodę z grą od nieodpowiedniej części), więc fabuła AC II i tym samym książki nie była mi znana, dlatego nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Pierwsze strony przyniosły słabe streszczenie początkowej misji z gry, opierające się na zasadzie „Ezio idź tu, Ezio idź tam”. Zresztą cała książka to streszczenie głównego wątku fabularnego z gry, doprawiona kilkoma scenami z AC Brotherhood. 

Autor w dobry sposób opisał przygody Ezio, sceny walki i ucieczek, ale poskąpił wielu innych opisów, które w istotny sposób wpłynęłyby na jakość powieści, jak chociażby charakterystyka postaci. Gdybym wcześniej nie grała w grę, zapewne nie potrafiłabym sobie wyobrazić głównego bohatera i jego rodziny. Autor kwestię postaci potraktować dość pobłażliwie. Na niektórych skupił się bardziej, serwując więcej informacji, a niektórzy byli jak bańka mydlana. Pojawiali się i znikali. Postać Ezio polubiłam (i to bardzo) tak samo w grze jak i w książce. Autor rozbudował jego osobę. Przedstawił go jako pojętnego lecz kąpanego w gorącej wodzie ucznia, świetnego asasyna oraz kobieciarza nie stroniącego od romansów.

Wydarzenia pędzą z zawrotną prędkością a lata lecą. Historia rozgrywa się w wielu krajach położonych na Półwyspie Apenińskim. Momentami miałam problem, aby zorientować się i ile czasu już minęło. Mimo to spodobało mi się rozłożenie wydarzeń w czasie. Przeróżne wątki i nowe niebezpieczeństwa przeplatają się postaciami historycznymi, takimi jak: rodzina Pazzich, Leonardo da Vinci, Niccolò Machiavelli, Katarzyna Sforza, Lorenzo de’ Medici, Girolamo Savonarola i Rodrigo Borgia. Dzięki takiemu połączeniu wielokrotnie napotykając gdzieś jedno z tych nazwisk , od razu w głowie przypominała mi się gra i podstawowe dane, jak czasy w których żyli oraz miejsce.

W książce zabrakło mi emocji towarzyszącym głównemu bohaterowi. Przy wielu książkach młodzieżowych narzekałam, że główny bohater za dużo rozwodzi się nad sobą, a przez kilkanaście stron czytam opisy targających nim emocji. W przypadku AC takich opisów mi zabrakło. Ezio oprócz celu jakim było zabicie ludzi odpowiedzialnych za śmierć jego rodziny, był niczym bezmyślne zombie. Bez najmniejszego sprzeciwu i wątpliwości zgodził się zostać asasynem, choć dowiedział się o swoim dziedzictwie z dnia na dzień. Pragnęłam przeczytać jakąś jego wewnętrzną walkę, bitwę myśli i emocji. Szkoda, że autor nie dodał tutaj nic od siebie.

"Assassin's Creed Renesans” to książka nie pozbawiona wad, a mimo wszystko podobała się mi. Postać Ezio Auditore zaskarbiła sobie miejsce w moim serduchu. Bractwo skrytobójców to interesujący temat, który w jakiś sposób mnie zafascynował. Zaletą jest szybka historia, liczne sceny walki (choć przewidywalne) oraz dowcipny Leonardo. Narracja zdecydowanie nie jest mocną stroną powieści. Jeśli znacie grę Assassin's Creed II na pamięć to w książce nie znajdziecie nic nowego.

Nothing is true, everything is permitted

Wydawnictwo: Insignis ‖ Rok wydania: 2010 ‖ Liczba stron: 488 ‖ Ocena: 3/6 
Tom: I ‖ Tytuł oryginalny: Assassin's Creed: Renaissance
Share
Tweet
Pin
Share
7 komentarze
oszczedzanie dla studentów, finanse, budżet

Jak u ciebie z oszczędzaniem? Czy potrafisz odłożyć trochę gotówki, czy też ledwo starcza ci do następnej wypłaty? Temat ten poruszałam jakiś czas temu w tym poście: Back to University: Oszczędzanie cz. I. Studia to czas, kiedy wchodzisz w dorosłe życie i to najwyższa pora, aby ogarnąć własne finanse. Teraz mam dla ciebie kolejne siedem rad jak w szybki i bez wysiłkowy sposób zaoszczędzić trochę pieniędzy.

8. Skarbonka: Gdy słyszysz słowo "skarbonka" to przypominają ci się czasy dzieciństwa, kiedy wkładałaś do niej każdą monetę, aby później z satysfakcją coś sobie kupić? Wiem, że brzmi to banalnie, ale to działa. Mając zawsze drobne w portfelu, co jakiś czas wrzucałam 5 albo 2 zł do skarbonki. Po roku nie odmawiając sobie niczego, ale odkładając monety, zaoszczędziłam 180 zł. Nie jest to wcale tak mało. Nic mnie to nie kosztowało. Wyobraź sobie, że do skarbonki (także wirtualnej), odkładasz miesięcznie 50 zł. I pamiętaj, nie ważne co by się działo, nie wolno ci ich ruszać! Tym samym po roku odłożysz 600 zł.

9. Zrezygnuj z posiłków na mieście: Być może nie lubisz gotować, albo po prostu ci się nie chce i wolisz stołować się na mieście. Jednak każdy taki posiłek kosztuje i za pieniądze, które na niego wydałaś, zrobiłabyś obiad dla dwóch osób. Zastanów się czy warto.

10. Lista zakupów: Wchodzisz do suparmarketu z myślą o przyrządzeniu obiadu, włóczysz się między regałami jak we mgle szukając odpowiednich produktów. Ostatecznie wychodzisz z mrożoną pizzą, która nie ma nic z wspólnego z prawdziwą pizzą, chipsami i butelką gazowanego napoju. Wracasz do domu a lodówka nadal pusta. Zanim wybierzesz się na zakupy, sporządź listę. Wynotuj jakie posiłki planujesz przygotować w tygodniu i jakich składników ci brakuje. Określ budżet, którego nie chcesz przekroczyć. W ten sposób lodówka nie będzie świecić pustkami a w supermarkecie nie zmarnujesz całego dnia.

11. Sporządź budżet: Usiądź z kartką oraz długopisem i sporządź budżet wydatków. Wypisz na co wydajesz pieniądze. Wynotuj wydatki obowiązkowe jak rachunki, bilet miesięczny, karnet na siłownię, wydatki na jedzenie, określ sumę jaką możesz swobodnie dysponować, oraz kwotę, którą chcesz zaoszczędzić. Być może nie od razu stworzysz budżet idealny, ale za drugim albo trzecim razem ci się uda. Pomocne tutaj mogą okazać się aplikacje budżetowe.

12. Ogranicz wydatki na telefon: Nie ma to jak abonament, jednak czy na pewno. Zapewne jest wygodny, ale czasem nie najtańszy. Pomyśl o doładowaniach zamiast abonamentu. Wybierz ofertę na kartę dopasowaną do ciebie. Jeśli jednak preferujesz abonament to rozejrzyj się za korzystniejszą ofertą. Jeśli potrzebujesz internetu zamiast pakietu 100 darmowych minut to rozejrzyj się za siecią, która oferuje internet w najlepszej cenie.

13. Biblioteka: Zaprzyjaźnij się z nią bo warto. Biblioteka nie gryzie! Specjalistyczne książki nie należą do najtańszych a ich cny często przekraczają 100 zł, dlatego lepiej udaj się do biblioteki i wypożyczyć książkę.

14. Rower zamiast komunikacji miejskiej: Zainwestuj w rower, dzięki któremu unikniesz korków, szybciej dotrzeć na uczelnię, przysłużysz się przyrodzie i zaoszczędzasz na biletach komunikacji miejskiej. Coraz częściej w miastach pojawiają się publiczne rowery miejskie, gdzie za pewną opłatą zyskasz dostęp do rowerów, które są rozrzucone po całym mieście.

16. Domówki zamiast pubów: Zazwyczaj studia kojarzą się z imprezami. Dlatego jeżeli chcesz odpocząć po długim tygodniu nauki i trochę się wyluzować, to zamiast wyjść „na miasto” zorganizuj domówkę. Brzmi nudno? Jeśli masz pomysł na domówkę to na pewno nie będzie nudno, a możesz zaoszczędzić trochę pieniędzy.

Jeśli zaczynasz studia to zajrzyj koniecznie do tych wpisów:
Back to university: powrót na studia 
Back to University: Oszczędzanie cz. I
 
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze
Letters to the Lost

Juliet pisała do matki listy i nawet po jej śmierci nie przestaje tego robić. Tylko teraz nie czeka już na odpowiedź. Pozostawia je na nagrobku matki. Declan to outsider, który wykonuje prace społeczne na cmentarzu. Przypadkiem list Juliet trafia do rąk chłopaka. Zaintrygowany listem, z którego emanuje cierpienie, nie potrafi oprzeć się pokusie odpisania na niego. Juliet odkrywa, że ktoś śmiał naruszyć jej prywatność. Przepełniona złością odpisuje na wiadomość nieznajomego. Wkrótce zaczynają ze sobą korespondować, dzieląc się swoim bólem i przeżyciami. Choć są dla siebie całkowicie anonimowi, to właśnie ta anonimowość pozwala im zbliżyć się do siebie. Łączy ich moc słów, bo czasem łatwiej o czymś napisać niż powiedzieć.

Juliet bardzo kochała matkę, która była dla niej wzorem, dlatego nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią. Zawsze starała się jej zaimponować, chciała aby była z niej dumna. To matka zaszczepiła w dziewczynie miłość do fotografii. Jednak matka dziewczyny nie potrafiła dać jej tego, czego pragnęła nastolatka- bliskości. Zoe Thorne wybrała niebezpieczny zawód, nie bała się ryzykować, aby uchwycić szereg emocji i prawdę w jednej fotografii. Juliet musi walczyć z bolesną stratą, podobnie jak jej nieznajomy. Declan to szkolny outsider, borykający się ze stratą siostry, który jednym nierozsądnym wybrykiem skazał się na szyderstwa ze strony uczniów i dorosłych. Dlaczego? Bo łatwo oceniać kogoś na podstawie jednego zdarzenia lub plotki. Relacje Declana z matką i ojczymem nie należą do najłatwiejszych, co negatywnie odbija się na samoocenie chłopaka.


Juliet i Declana łączy ból po stracie bliskich osób, ale w końcu pojawia się nadzieja, a przypadek sprawił, że mogą pomóc sobie nawzajem zasklepić krwawiące rany oraz dociec prawdy. Anonimowość pozwala im uzewnętrznić emocje, podzielić się bólem. Czasem łatwiej jest nam opowiedzieć o swoich uczuciach obcej osobie, niż najbliższym. W tej historii to właśnie najbliżsi, a mianowicie rodzice mają największy wpływ na naszych bohaterów. Niestety dorośli wykazali się lekkomyślnością i nieodpowiedzialnością, co wpłynęło na nastolatków znajdujących się w trudnym wieku.

Autorka świetnie opisała relacje łączące Declana z rodziną. Poznajemy go jako outsidera, który dąży do konfrontacji i wzbudza strach, ale tak naprawdę to jedynie maska, pod którą ukrywa się wrażliwy nastolatek, pragnący akceptacji ze strony rodziny. Jest złożoną postacią i jedną z ciekawszych, jakie miałam okazję poznać, czytając książki z gatunku Young Adult. Dodatkowo Kemmerer wysyła jasny komunikat, że nie powinniśmy oceniać ludzi na podstawie ich pojedynczych czynów czy zachowań.

„Listy do utraconej” to rewelacyjna książka. Głęboka, wyrazista, przepełniona bólem i nadzieją. To nie jest romans o nastolatkach, to historia poruszająca kwestie rodzicielstwa, przyjaźni, pogodzenia się ze stratą, lojalności i wybaczania. Brigid Kemmerer ukazała subtelne uczucie rodzące się pomiędzy bohaterami. Uczucie to nie wychodzi na pierwszy plan, ale kiełkuje i dojrzewa z czasem. Płynęłam przez zapisane strony, a emocjonalna korespondencja Juliet i Declana wielokrotnie łapała mnie za serce. Wyraziści i autentyczni główni bohaterowie oraz ciekawie wykreowane postaci drugoplanowe to ogromna zaleta tej książki. Czy polecam „Listy do utraconej”. Zdecydowanie tak! 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu

Wydawnictwo: YA! ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 400 ‖ Ocena: 6/6 
Tytuł oryginalny: Letters to the Lost
Share
Tweet
Pin
Share
14 komentarze

Katarzyna Berenika Miszczuk „Szeptuchą” zaskarbiła sobie wielu fanów. W 2016 roku książka została okrzyknięta Książką Roku na lubimyczytać.pl w kategorii Literatura Fantastyczna. "Szptucha" to powieść, w której XXI-wieczną Polską nadal rządzą Piastowie, a wiara i obrzędy przodków są cały czas żywe. A wszystko przez to, że Mieszko I zdecydował się nie przyjąć chrztu… Gosława Brzózka po ukończeniu medyny wybrała się do wsi Bieliny na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki... I tak oto zaczęła się historia z cyklu "Kwiat paproci", osadzona w fantastycznym świecie, w którym żyją słowiańskie bóstwa, kultywuje się pradawne obrzędy i trzeba uważać na demoniczne istoty.

Dla wszystkich fanów cyklu, autorka stworzyła "Sekretnik Szeptuchy. Co każda Słowianka wiedzieć powinna". Nie jest to typowy kalendarz, ani planner. Sekretnik liczy sobie ponad 400 stron i opakowany jest w przepiękną okładkę. Zastanawiacie się co kryją te stronice?

Sekretnik to przede wszystkim kalendarz, niestety nie w takiej formie, jaką sobie wyobrażałam. Nie jest on przeznaczony na dany rok czy chociażby określony semestr. Miesiące podzielone są na dni, ale brak w nim wyróżnienia poszczególnych dni tygodnia. Oczywiście znajdziemy jego skłóconą wersję na samym końcu. Jak każdemu z nas zależy na czasie, więc wertowanie 400-stronnicowego sekretnika to niepotrzebne utrudnienie. Za to nie mogę narzekać na brak miejsca na zapiski. Jest go wystarczająco dużo, aby zanotować pilne sprawy.


W kalendarzu znajdują się także zebrane informacje o bóstwach i demonach, które pojawiły się w cyklu "Kwiat paproci". To bardzo fajny dodatek, ukazujący część słowiańskiej mitologii, o której zapewne większość z nas nie ma pojęcia. Jako, że pewnie wiecie kim był Odyn lub Posejdon, to prawdopodobnie Mokosz lub Stribóg nic wam nie mówi. Cieszę się, że Pani Miszczuk zdecydowała się napisać książki oparte na słowiańskich wierzeniach. Jednym z działów, który szczególnie mnie zainteresował był dział „Demoniczne istoty i jak je zabić”, lecz według mnie powinien on brzmieć „Demoniczne istoty i jak przed nimi uciec”, skoro okazuje się, że nie można ich zabić, a ewentualnie tylko przepędzić, aby gnębiły kogoś innego.

Najbardziej w Sekretniku spodobały mi się świetne ilustracje do pokolorowania przygotowane przez Milenę Młynarską. Antystresowe kolorowanki dla dorosłych zyskały ogromną popularność, gdyż serwują dobrą dawkę relaksu oraz przenoszą nas w przeszłość, do beztroskich czasów dzieciństwa. A poza tym jeśli wykład na studiach okaże się mało interesujący, to wtedy kolorowanki spiszą się idealnie.

Nie lada atrakcją dla fanów są dwa opowiadania z młodości Baby Jagi oraz fragmenty powieści "Szeptucha", "Noc Kupały", "Żerca" oraz czwartego i ostatniego tomu "Przesilenie", który pojawi się na początku przyszłego roku. Szkoda, że opowiadania są dość krótkie, a fragmenty "Przesilenia" nie do końca zaintrygowały mnie, w taki sposób, abym momentalnie zapragnęła posiadać czwarty tom. Co jeszcze? Przepisy Baby Jagi, testy oraz małe kompendium co szeptucha o roślinach powinna wiedzieć. 

„Sekretnik Szeptuchy. Co każda Słowianka wiedzieć powinna" to dobry dodatek dla fanów twórczości Katarzyny Bereniki Miszczuk. Książka to zbiór informacji o słowiańskich bogach, bóstwach, demonach, zwyczajach, które przetrwały do dziś oraz roślinach, wzbogacona o świetne ilustracje oraz kalendarz. Jeśli szukacie typowego kalendarza, to ta pozycja może nie przypaść wam do gustu, podobnie zaś jak jej cena. Niniejsza pozycja kosztuje 40 zł, co dla mnie jest dość wygórowaną ceną, ale gdy dobrze poszukacie, to pewnie kupicie "Sekretnik" taniej. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję 

Wydawnictwo: W.A.B. ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 415 ‖ Ocena: 3/6
Share
Tweet
Pin
Share
7 komentarze
Newer Posts
Older Posts

Autorzy


KATE

Książkoholiczka i niepoprawna marzycielka z zamiłowaniem do mody w rytmie slow.


EMIL

Współautor bloga, kulturalny łasuch i osoba, która stoi za obiektywem.

Follow Me

  • Facebook
  • Instagram

Archiwum

  • ►  2022 (15)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (22)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (59)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2018 (134)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (14)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (9)
  • ▼  2017 (116)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (11)
    • ▼  października (10)
      • Co skrywa moja torebka?
      • Książki na jesień
      • [RECENZJA] Gena Showalter: Lifeblood. Krew Życia
      • [RECENZJA] Sharon Huss Roat: #niewidzialna
      • [RECENZJA] Colleen Hoover: Maybe Someday
      • [RECENZJA] Corinne Michaels: Consolation
      • [RECENZJA] Oliver Bowden: Assassin's Creed Renesans
      • Back to University: Oszczędzanie cz. II
      • [RECENZJA] Brigid Kemmerer: Listy do utraconej
      • [RECENZJA] Katarzyna Berenika Miszczuk: Sekretnik ...
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (90)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (6)
    • ►  października (11)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (105)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (2)

POLECAMY

Stroiciele - Ewa Kowalska [RECENZJA]

Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią da...

Skala ocen


1 - Beznadziejna
2 - Bardzo słaba
3 - Słaba
4 – Może być
5 - Przeciętna
6 - Dobra
7 – Bardzo dobra
8 - Rewelacyjna
9 - Wybitna
10 - Arcydzieło

Popularne posty

  • 365 dni i 50 twarzy Greya - Co ja zobaczyłam?
  • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz [RECENZJA]
  • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Rossmannie
  • [RECENZJA] Sarah J. Maas: Dwór cierni i róż
  • Jak wyglądać szczupło w stroju kąpielowym

Obserwatorzy

Nasz patronat




zBLOGowani.pl


Czerwona sukienka - blogi o modzie

http://ddob.com/user/index/Estrella


Facebook Twitter Instagram Pinterest Bloglovin

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates