[RECENZJA] W. Bruce Cameron: Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta
Josh to sympatyczna postać, choć momentami jego nieporadność bywała rozbrajająca, gdy na początku opieki nad psiakami i Lucy, z każdym drobnym problemem dzwonił po radę do weterynarza (nawet wtedy gdy suczka na chwilę odeszła od psiaków). Jednak mimo początkowych oporów okazał się dobrym opiekunek czworonogów, które wywróciły jego życie do góry nogami. Tak jak Josh, ja także pokochałam Lucy i jej szczeniaki. A Lucy obdarzyła go zaufaniem i bezwarunkową miłością. Przypomniały mi się czasy, gdy sama miałam tak cudowną i słodką ekipę. Za każdym razem gdy szczenięta rozrabiały poznając otaczający je świat moje serce radowało się, a na twarzy gościł szeroki uśmiech. Kerri jest przeciwieństwem Josha. Twardo stąpa po ziemi, kocha zwierzęta i wie czego chce. Jednak czy tych dwoje znajdzie wspólny język i połączy ich coś więcej niż miłość do niezgrabnych czworonożnych pociech?
W. Bruce Cameron autor bestsellerowej książki „Był sobie pies” zaserwował czytelnikom kolejną świetną historię, przepełnioną momentami, które ścisną wasze serca oraz takimi, które wywołają uśmiech na twarzy. „Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta” to pozytywna historia z rozbrykanymi szczeniętami w tle, które pokochasz od pierwszej strony. Autor pokazuje ile szczęścia mogą wnieść do naszego życia czworonogi, ale jednocześnie ukazuje ciemną stronę posiadaczy zwierząt, dla których ukochany pupil staje się balastem i bez wyrzutów sumienia starają się go pozbyć.
„Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta” to lekka i przyjemna opowieść, idealna na długie wieczory oraz jako prezent dla miłośników psów i nie tylko. A dla wszystkich fanów twórczości W. Bruce Camerona to pozycja obowiązkowa.
Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 296
Tytuł oryginalny: Dogs of Christmas ‖ Ocena: 5/6
14 komentarze
to chyba nie jest pozycja dla mnie, jakoś tak nie przyciąga mnie, podobnie jak nie sięgnęłam po Był sobie pies, prawdopodobnie i po tę książkę nie sięgnę. Chyba psie tematy nie są aż tak bliskie memu sercu, może dlatego, że nigdy do żadnego zwierzaka nie pałałam bezgraniczną miłością, choć w moim domu było ich wiele, za sprawą mojej mamy, która w tym względzie jest moim przeciwieństwem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe
Lubię lekkie czytadła :)
OdpowiedzUsuńSama okładka mnie zachęca... :)
OdpowiedzUsuńOdpadłam przy "Był sobie pies", nie dałam rady znieść opisów wąchania tyłków oraz innych mało przyjemnych aspektów psiego życia. Dopóki autor pisze o psach to nie ma opcji żeby coś mnie nakłoniło do czytania :D
OdpowiedzUsuńbooklicity.blogspot.com
Przez chwilę chciałam dorwać, z myślą o audycji radiowej, ale wyszło, że tematykę zwierząt mamy za wcześnie, bym zdążyła ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńSpokojnie mogę siebie nazwać miłośniczką psów. Mojego ubóstwiam. I książkę bardzo chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka ma to coś !
OdpowiedzUsuńNieustannie na nią poluję.:)
OdpowiedzUsuń"Był sobie pies" bardzo mi się spodobał, dlatego nie mogę doczekać się, aż dopadnę "Psiego najlepszego":)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco,
korczireads.blogspot.com
Urzekła mnie bardzo ta historia :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać :D Książka jest chyba nawet lepsza od "Był sobie pies". Polecam :)
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowanie na tak!
OdpowiedzUsuńWidziałam tą książkę ostatnio w empiku, a teraz proszę u Ciebie o niej czytam ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce ale poszukam gdzieś w necie i sobie kupię, bo lubię takie psie historie, zwłaszcza jak bohaterem jest Golden Retriever.
OdpowiedzUsuń