• Home
  • O blogu
  • Recenzje książek
    • O książkach
    • Literatura młodzieżowa
    • Fantastyka
    • Romanse
    • Literatura obyczajowa
    • Kryminał/thiller
    • Literatura polska
    • Poradniki
  • Współpraca
  • Moda
    • Stylizacje
    • Porady modowe
  • Lifestyle
  • Polityka Ochrony Prywatności
Kopiowanie zdjęć zabronione! Ikonografiki wykorzystane na stronie pochodzą z serwisu Freepik.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

▪ Mów mi Kate ▪ blog lifestylowo-recenzencki

wydawnictwo jaguar


Kiedy sięgnęłam po pierwszy tom trylogii Firebird miałam tylko jedno skojarzenie: The Flash! Dlaczego? Gdyż pierwszy raz z alternatywnymi wymiarami zetknęłam się właśnie oglądając ten serial. Claudia Gray napisała historię, której akcja rozgrywa się w różnych wszechświatach, których łączy tylko jedno- ci sami ludzie.

Tylko ona może ocalić multiwszechświat

Rodzice Marguerite Caine skonstruowali niebywałą technologię, pozwalającą na podróżowanie do alternatywnych rzeczywistość. Technologia Firebird miała jedynie zrewolucjonizować świat nauki i udowodnić, że można dokonać rzeczy z pozoru niemożliwych. Jednak para naukowców nie spodziewała się, że stworzona przez nich technologia może stać się bronią umożliwiającą zniszczenie wszechświatów.  Marguerite zostaje wciągnięta w niebezpieczną grę. Jej wersja z uniwersum Triadu ma jedno zadanie – zabić Marguerity z różnych wymiarów i doprowadzić do ich zniszczenia. Teraz dziewczyna musi podążać za swoją złą wersją, aby zapobiec jej działaniom i zniweczyć plany Triadu. Czy uda jej się ocalić wszechświaty, które Triad skazał na zagładę? 

Różne oblicza bohaterów

Zaryzykuję stwierdzenie, że trylogia Firebird to jedyna taka seria, gdzie poznajemy różne oblicza bohaterów i możemy zdecydować, która ich wersja podoba nam się najbardziej. Bohaterowie podróżując do alternatywnych wszechświatów, muszą zmierzyć się z różnymi wersjami siebie, które żyją w innym środowisku i często przejawiają zupełnie inne cechy osobowości. Najlepszym tego przykładem jest postać Paula, w którym zaszła największa zmiana. Młody naukowiec zmaga się z konsekwencjami rozszczepienia, które pozostawiły bliznę na jego duszy, wyzwalają w nim jego mroczną stronę. Także Marguerite musi stawić czoło swojej złej wersji, która jest zdolna do wielu okropieństw. Losy wszechświatów zależą teraz wyłącznie od młodej Caine. Dziewczyna wielokrotnie znajdzie się na granicy życia i śmierci, a jej decyzje będą mieć wpływ na losy osób, które kocha. Czy uda jej się powstrzymać swoją złą wersję?

Nie tylko romans

W pierwszym tomie mieliśmy do czynienia z wyraźnym trójkątem miłosnym. Początkowo motyw ten mnie nie przekonywał, jednak z kolejnym tomem relacja pomiędzy Paulem, Theo i Marguerite ewaluowała. Cieszę się, że autorka ukierunkowała uczucia bohaterki na jednego z mężczyzn, zamiast dalej ciągnąć historię z trójkątem. W serii Firebird relacje międzyludzkie odgrywają dużą rolę. Claudia Gray przedstawiła nie tylko relacje pomiędzy dwójką zakochanych ludzi, relacje między przyjaciółmi, ale także relacje między rodzicami a dziećmi, pokazując zarazem do czego rodzice są zdolni, aby chronić lub uratować swoje dziecko.

Nie bez skazy

Niestety ta książka nie jest bez skazy. Autorka w jednym z początkowych rozdziałów streściła całą fabułę z poprzednich tomów. Dla osoby, która czytała poprzednie tomy rok temu, takie przypomnienie może okazać się przydatne, jednak dla mnie był to po prostu zwykły zapychacz, gdyż z serią jestem na bieżąco. Niestety w książce takich zapychaczy jest jeszcze trochę. Autorka w każdym tomie zaskakiwała mnie wykreowanymi światami, które były oryginalne i fascynujące. Tym razem niestety nie nacieszyłam się opisywanymi wymiarami, gdyż Marguerite w każdym z nich gościła dość krótko. Spowodowało to bardzo szybki rozwój akcji. Lubię szybkie tempo, jednak uważam, że autorka mogłaby zrezygnowała z większości zapychaczy (czytelnik jest osobą inteligentną i powtarzanie po raz setny tego co oczywiste jest czynnością zbędną) a skupić się na rozwinięciu wydarzeń w alternatywnych wszechświatach.

Podsumowanie

"Milion światów z tobą" to bardzo dobre zwieńczenie serii Firebird, które jest dynamiczne i trzymające w napięciu. Trylogia Firebird to jedna z lepszych serii dla młodzieży z gatunku science-fiction, którą charakteryzuje niebanalny pomysł na fabułę oraz lekki styl. Ta część była taka, jakiej oczekiwałam- porywająca, emocjonalna i niebezpieczna Cieszę się, że miałam okazję przeczytać serię Firebird.

 Za egzemplarz dziękuję



Wydawnictwo: Jaguar ‖ Rok wydania: 2018 ‖ Liczba stron: 416
Tom: III ‖ Cykl: Firebird ‖ Tytuł oryginalny: Million Worlds With You
Ocena: 5/6

Przeczytaj także recenzję II tomu: Dziesięć tysięcy słońc nad tobą
Przeczytaj także recenzję I tomu: Tysiąc odłamków ciebie
Share
Tweet
Pin
Share
6 komentarze
 wydawnictwo uroboros, fantastyka, recenzje książek, książki,

Moje pierwsze spotkanie z Idą Brzezińską wypadło całkiem nieźle. Martyna Raduchowska zaserwowała mi zabawną historię początkującej szamanki od umarlaków osadzoną w fantastycznym świecie, w którym żyją czarodzieje, duchy, demony i łowcy. Sięgając po drugi tom nastawiłam się na historię w podobnym klimacie, jednak to co otrzymałam okazało się czymś zdecydowanie lepszym.

Z uniwerku do bram piekieł

Jeszcze parę miesięcy temu Ida pragnęła wydostać się z domu i studiować psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Lecz Pech miał wobec Idy zupełnie inne plany. Dziewczyna zamiast studiować, bywać na imprezach w akademiku i zakuwać do sesji, uczyła się pod czujnym okiem Tekli sztuki bycia medium, a dokładniej bycia szamanką od umarlaków. Przewrotny los sprawił, że młodziutka i niedoświadczona szamanka  popadła w tarapaty. Nie ma duszy, którą miała przeprowadzić na drugi brzeg, złożyła nieśmiertelną przysięgę, musi zawitać do bram piekieł a w najgorszym wypadku grozi jej niebyt. Podsumowując, nic wielkiego, z czym Ida nie dałaby sobie rady.

Przędzarze iluzji, siewcy wspomnieć i inni, czyli świat Brzezińskiej

Czytając „Szamankę” narzekałam na dość skąpo wykreowany świat, w którym zabrakło mi konkretów. Za to w „Demonie Luster” autorka bombardowała mnie nowościami, odkrywając przede mną tajemnice świata szamanki. Przędzarze iluzji potrafią przybrać czyjąś postać, telepaci dobierają się do umysłów,  rekognici potrafią w ułamku sekundy rozpoznać człowieka po jego rysach twarzy, a siewcy wspomnień modyfikują pamięć. Z zafascynowaniem chłonęłam każdy nowy element świata wykreowanego przez Raduchowską i z ogromnym trudem przyszło mi rozstać się z nim, gdy zakończyłam książkę.


szamanka od umarlaków

Pech ma Idę, a Ida ma Pecha

Ida wpakowała się w kłopoty a jej sytuacja jest beznadziejna, choć to mało powiedziane. Dziewczyna złożyła nieśmiertelną przysięgę i jeśli jej nie dotrzyma obróci się w niebyt. Brzezińska musi ponieść konsekwencje swojej decyzji. Niespodziewanie sprawa, nad którą Ida pracuje jest bardziej skomplikowana niż początkowo jej się wydawało. Musi rozwiązać zagadkę tajemniczych zniknięć a jej dar podsuwa jej mroczne wspomnienia, które stanowią klucz do jej rozwiązania. Jednak czy Ida zdąży rozwiązać zagadkę na czas, zanim przemieni się w niebyt? Przemiana jaka zaszła w Idzie pod wpływem złożonej przysięgi niezwykle mi się podobały, a szczególnie jej wizje, które były tajemnicze i mroczne. W tym momencie muszę także wspomnieć o dobrym warsztacie autorki, gdyż opisy wizji (oraz finału) były świetne. 

Starzy znajomi

Ucieszyłam się, gdy w powieści pojawiły się dobrze znane nam osoby z pierwszej części historii. Teklę ze swoim specyficznym zachowaniem i sposobem wyrażania powitałam z otwartymi ramionami, gdy tylko pojawiała się na kartach powieści. Tekla jak to Tekla, potrafiła cisnąć ciętą ripostą i zbesztać siostrzenicę za brak rozsądku, ale także zaprezentowała się z tej lepszej strony, czyli kochającej i troskliwej opiekunki. Autorka zaskoczyła mnie także postacią Kruchego, gdyż nie spodziewałam się, że stanie się jednym z głównych bohaterów drugiego tomu. Konstanty jest łowcą i pracuje dla Wydziału Opętań i Nawiedzeń oraz pomaga szamance w rozwiązaniu sprawy. Jego przeszłość niesie za sobą tragiczną historię, po której popadł w niełaskę Firmy. Jego nonszalancja niekiedy potrafiła mnie rozbroić, co sprawiło że bardzo polubiłam jego postać. A najbardziej podobało mi się, gdy Tekla mówiła na niego „Chrupki”.


Demon Luster

Największym zaskoczeniem okazała się dla mnie fabuła „Demona Luster”. Spodziewałam się prostej historyjki, gdzie Ida będzie musiała nauczyć się paru magicznych sztuczek i przejść na drugą stronę lustra, zaliczając przy tym parę wpadek. Autorka zaserwowała mi niezłą historię z wątkiem kryminalnym osadzonym w fantastycznym świecie. Akcja pomimo obszernych opisów toczy się szybko, szczególnie w drugiej połowie książki, gdzie nie było miejsca na nudę. Ida poprzez mroczne wizje musi rozwiązać zagadkę tajemniczych zniknięć. Sprawa niezwykle mnie intrygowała i z zapałem przewracałam kartki, aby dowiedzieć się, jak potoczą się wydarzenia i sprawa z Kusicielem.

Podsumowanie

„Szamanka od umarlaków” była dobrą książką, ale „Demon Luster” jest jej lepszą kontynuacją. Martyna Raduchowska zaskoczyła mnie już samą fabułą, która okazała się intrygująca i sprawiła, że nie zaznałam ani chwili nudy. Mroczne opisy i wyraziści bohaterowie- sarkastyczna Tekla,  tracąca zmysły Ida, nonszalancki Kruchy i słodki Gryzak oraz historia Kusiciela, potrafiły wciągnąć mnie w powieść od samego początku, aż  po zakończenie. Jeśli po przeczytaniu „Szamanki” miałaś wątpliwości, czy przeczytać kontynuację, to schowaj je w kąt i sięgnij po drugi tom, bo warto!

Przeczytaj także recenzję I tomu: Szamanka od umarlaków


Za możliwość przeczytania książki dziękuję 


Wydawnictwo: Uroboros ‖ Premiera: 28.02. 2018 ‖ Liczba stron: 415
Tom: II ‖ Ocena: 5/6



Share
Tweet
Pin
Share
10 komentarze
Review Ten Thousand Skies Above You by Claudia Gray

Pod koniec 2017 roku miałam przyjemność przeczytać pierwszy tom serii Firebird pt. „Tysiąc odłamków ciebie” Caludii Gray. Koncepcja alternatywnych światów oraz ciekawie poprowadzona fabuła sprawiły, że koniecznie musiałam sięgnąć po kolejny tom. „Dziesięć tysięcy słońc nad tobą” to genialna kontynuacja, jednak nie pozbawiona wad.

Podstęp

Rodzice Marguerite są naukowcami, którzy stworzyli niezwykłą technologię zwaną Firebirdem, umożliwiającą podróżowanie do alternatywnych światów. Dziewczyna jest podróżnikiem doskonałym, co zawdzięcza podstępnym działaniom Triadu. Technologia stworzona przez jej rodziców pozwala jej podróżować do alternatywnych światów, gdzie przejmuje ciało innej wersji siebie. Wyatt Conley pragnie, aby dziewczyna pracowała dla niego i nie spocznie, póki nie osiągnie tego celu. Rozszczepia duszę ukochanego Marguerite na cztery części i podstępem zmusza dziewczynę do współpracy. Marguerite nie ma wyjścia i decyduje się pracować do Conley'a, aby odzyskać ukochanego. Dziewczyna wyrusza do innych wymiarów, aby podstępnie sabotować projekt Firebirde i nie doprowadzić do jego powstania.

Alternatywne wymiary

Czytając pierwszy tom, uważałam, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał tkwiący w alternatywnych światach. Tym razem Claudia Gray zaserwowała mi świetnie wykreowane światy, a każdy z nich był tak samo ekscytujący. Jedne wymoary są piękne, inne makabryczne i przerażające. Marguerite trafia do niebezpiecznego uniwersum wojennym, gdzie każdy dzień może być jej ostatnim,  ponownie wraca do Rosji, gdzie musi mierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji oraz doświadczy mrocznej osobowości Paula w uniwersum mafijnym. W każdym świecie główna bohaterka doświadczyła innego życia a z czasem uświadomiła sobie prawdę, że nie tylko wymiary są inne, ale także znane jej osoby.

Theo, Paul i Marguerite

W tej części niezwykle polubiłam postać Theo, któremu autorka poświęciła więcej miejsca niż w pierwszym tomie. Możemy poznać go lepiej, zrozumieć jego motywy i postępowanie. Cały czas tliła się we mnie nadzieja, że może Marguerite wybierze jego zamiast Paula. Dziewczyna wierzy, że ona i Paul są sobie przeznaczeni, a ich losy w każdym wymiarze są ze sobą splecione. Jednak podróż do alternatywnych światów pokazała jej, że nie zawsze tak jest. W „Dziesięć tysięcy słońc nad tobą” Marguerite odkrywa mroczną naturę Paula i musi skonfrontować się z jego innymi wersjami. Jestem ciekawa jak Claudia Gray poprowadzi losy tych trojga w trzecim tomie i mam cichą nadzieję, że mnie czymś zaskoczy. 

Byłoby pięknie gdyby nie...

Akcja od pierwszej strony pędzi z zawrotną prędkością, przez co nie potrafiłam oderwać się od książki. Marguerite staje przed ważną decyzją, która wpłynie na losy innych wymiarów. Z ciekawością śledziłam jej poczynania, zastanawiając się jaką podejmie decyzję. Czy będzie współpracować z Conley'em, czy też poświęci duszę ukochanego dla dobra innych? Całość czytało mi się bardzo dobrze, lecz niestety pod koniec książki historia bardzo zwolniła i zaczęła mnie nużyć. Po raz setny zostałam poinformowana, że Paul Marguerite jest inny, niż Paulowie spotkani w alternatywnych wymiarach. Ta sama kwestia tyczyła się także jej rodziny. Wyjaśnianie po raz kolejny tej samej kwestii, która już wielokrotnie została poruszana w książce stawała się mecząca i nudna.

Podsumowanie

„Dziesięć tysięcy słońc nad tobą” naprawdę bardzo dobra kontynuacja serii zachowana w klimacie  science-fiction dla młodzieży. Bardzo podobała mi skrupulatnie opracowana historia, która jest niezwykle pomysłowa. Nowe wymiary, zawrotna akcja i niesamowity cliffhanger na zakończenie rekompensują mi mało dynamiczną część książki, która pojawiła się przed końcem historii. 

Wydawnictwo: Jaguar ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 432
Tom: II ‖ Cykl: Firebird ‖ Tytuł oryginalny: Ten Thousand Skies Above You
Ocena: 5/6

Przeczytaj także recenzję I tomu: Dziesięć tysięcy słońc nad tobą
Share
Tweet
Pin
Share
4 komentarze
moondrive, literatura młodzieżowa, young adult


"Dzień ostatnich szans" to pierwsza powieść Robyn Schneider, po którą miałam przyjemność sięgnąć. Książka na pewno spodoba się miłośnikom "Gwiazd naszych wina" Johna Greena, ale i nie tylko. Nowa powieść autorki to niezwykle wciągającą historia o nastolatkach, którzy zmagają się nie tylko z chorobą, ale szukają także odpowiedzi na pytanie: "Co oznacza żyć własnym życiem?"

Nie taki był plan

Siedemnastoletni Lane Rosen ma zaplanowaną przyszłość. Jego priorytetem są studia na Uniwersytecie Stanford. Nastolatek musi mieć najlepsze wyniki, aby dostać się na uczelnię, dlatego każdy dzień poświęca na naukę do egzaminów, uczestniczy w dodatkowych zajęciach, uczęszcza na rozszerzone przedmioty. Jego perfekcyjny plan nie zawierał jednak miejsca na... chorobę. Gdy u chłopaka zostaje zdiagnozowana odporna na leki gruźlica, trafia on do ośrodka Latham House. Tam spotyka Sadie- dziewczynę, z którą parę lat temu przebywał na tym samym obozie. Niestety z nieznanych powodów dziewczyna nie pała do niego sympatią. Czy Lane odnajdzie się w nowej sytuacji? Czy gruźlica pokrzyżuje mu idealny plan na życie?


Niezwykli nastolatkowie

Dobra książka musi mieć dobrze wykreowanych bohaterów. Zaletą nowej powieści Schneider są niewątpliwie postaci oraz relacje, jakie tworzą się między nimi. Lane nie widzi świata poza książkami i egzaminami. Sadie, Nick, Marina i Charlie tworzą w Latham House grupę, która za nic ma chorobę. Łamią reguły panujące w ośrodku, wychodzą poza szereg, bo nie chcą, aby gruźlica  była nad nimi górą. Od ich grupy bije energia i radość. Autorka każdej z postaci nadała indywidualne cechy i zainteresowania, dzięki czemu nie wpadła w pułapkę tworzenia szablonowych postaci. Bohaterowie nie są idealni i przerysowani, ale prawdziwi. Mierzą się nie tylko z chorobą, ale również z wieloma decyzjami, które mogą wpłynąć na ich życie.


Dzień ostatnich szans

Uwielbiam książki, które nie tylko potrafią zainteresować fabułą, ale także niosą ze sobą przesłanie. „Dzień ostatnich szans” porusza kwestię wyborów. Lane miał dokładny plan na życie, w którym nie było miejsca na zabawę. Dopiero choroba i pobyt w Latham House uświadomiły mu jak wiele w życiu stracił. Zrezygnował z rzeczy, które sprawiały mu radość, na rzecz bycia doskonałym synem i najlepszym uczniem. Liceum stało się dla niego wyścigiem na najlepszą uczelnię. Dzięki Sadie zrozumiał czym jest prawdziwe życie, miłość, przyjaźń i co znaczy postępować wbrew zasadom. To nie choroba, ale miejsce i ludzie pozwoliły mu odkryć siebie na nowo. Lane otrzymał szansę, aby zweryfikować swoje dotychczasowe życie i wybory. Zrozumiał jak bardzo był nieszczęśliwy a pobyt w Latham House nauczył go cieszyć się życiem i dał mu drugą szansę, aby obrać inną drogę.


Być outsiderem

Ta książka doskonale przedstawia także problem bycia outsiderem. Każdy z mieszkańców ośrodka jest outsiderem, gdyż chorych na gruźlicę izoluje się od społeczeństwa. Pobyt w Latham House to nie kilkutygodniowy wypoczynek na świeżym powietrzu. Dla wielu z mieszkańców ośrodek stał się domem, a perspektywa opuszczenia go wbrew pozorom nie przynosiła radości. Ci, którzy opuścili Latham House, w oczach społeczeństwa nadal pozostawali „tymi co zarażają”. W prawdziwym życiu czekała ich samotność i odtrącenie. Z tym problemem zmagała się także Sadie. Dziewczyna bała się życia poza ścianami Latham House, gdyż dzięki pobytowi w ośrodku przestała być samotna, zyskała prawdziwych przyjaciół i dowiedziała się czym jest miłość.

Podsumowanie

„Dzień ostatnich szans” to książka, która zaskarbiła sobie moje uznanie. Lubię powieści z gatunku Young Adult, które poruszają poważne problemy, a jednocześnie zawierają nutkę humoru i naturalność.  Nowa książka Robyn Schneider porusza problem odrzucenia oraz odnalezienia swojego miejsca w świecie, z którym nastolatkowie mają często problem. Lane i Sadie otrzymali drugą szansę, aby zweryfikować swoje życie i zacząć podejmować decyzje za siebie i dla siebie. Ta książka nie pozostawi Cię obojętną. Może tak jak ja, gdy skończysz książkę, zastanowisz się nad tym co sprawia ci radość i czy podjęte przez ciebie decyzje są zgodne z twoimi przekonaniami a nie z oczekiwaniami bliskich. Najczęściej dopiero w obliczu choroby bądź innej tragedii uświadamiamy sobie, jakie było nasze życie i że było ono nudne. Dociera do nas, że własne pragnienia, marzenia,  rodzinę lub przyjaciół odsunęliśmy na bok, bo ważniejsza okazała się praca pod presją i pogoń za bogactwem. Zamiast doceniać to co mamy, pragniemy jedynie tego co mają inni. Nigdy nie wiemy, co przyniesie nam jutrzejszy dzień, a na przykładzie Lane'a uwierzysz, że nigdy nie jest za późno, aby obrać inną ścieżkę.


Za egzemplarz dziękuję 



Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte (Moondrive) ‖ Premiera: 28.02.2018 ‖ Liczba stron: 302
 Tytuł oryginalny: Extraordinary Means ‖ Ocena 6/6
Share
Tweet
Pin
Share
15 komentarze
Recenzja amo jones

Intrygujący opis i ciekawa oprawa graficzna skusiły mnie, aby sięgnąć po książkę Amo Jones "Srebrny łabędź" to pierwszy tom z serii Elite Kings Club, to połączenie dark romance i young adult. W książce nie brakuje pikantnych opisów i mrocznych sekretów, ale czy spełniła moje oczekiwania?

Szansa na nowy start

Madison Montgomery rozpoczyna właśnie naukę w prywatnej szkole Riverside. Już pierwszego dnia jest na językach wszystkich uczniów. Dlaczego? Otóż w życiu siedemnastolatki wszystko uległo zmianie, gdy jej matka dopuściła się zbrodni, a potem popełniła samobójstwo. Riverside nie jest zwykłą szkołą dla bogatych dzieciaków. Jej mury skrywają tajemnice a uczniami rządzi grupa dziesięciu niepokornych chłopaków, którzy tworzą Elite Kings Club. Z niewyjaśnionych przyczyn członkowie Elite Kings Club nienawidzą Madison, a jednocześnie chcą ją chronić. Przed czym? Czy Madison grozi niebezpieczeństwo? Jakie tajemnice skrywają Królowie? 

Dziewczyna z bogatego domu

Na początku Madison odebrałam jako dziewczynę, która wie czego chce, jest zadziorna i nikt nie ma prawa mówić jej jak ma postępować, a do tego potrafi posługiwać się bronią palną. Choć w dalszej części książki nadal zachowała swój niewyparzony język, to niestety ale stała się uległa, słaba i nierozważna. Na widok faceta z nagim torsem popadała w ekstazę a momentami była gotowa oddać swoje ciało każdemu z Królów. W postaci Madison tkwił potencjał, którego autorka niestety nie potrafiła przekazać.

Zachowanie Madison wielokrotnie było dla mnie niezrozumiałe. W obliczu niebezpieczeństwa, bliska śmierci lub gwałtu wykazywała się skrajną głupotą. Z trybu przerażonej dziewczyny przechodziła w tryb napalonej nastolatki, a następnego dnia zachowywała się, jakby nic się nie wydarzyło a jej oprawcy na nowo stawali się dobrymi znajomymi. Czekałam, aż autorka urządzi elitarną orgię, ale na szczęście nie wpadła na ten pomysł. Ufff… O samej głównej bohaterce wiemy niewiele. Jej matka zabiła kochankę ojca Madison a potem popełniła samobójstwo. Dziewczyna często zmienia szkołę, a z ojcem ma słaby kontakt. I to byłoby na tyle. Jednak nie tylko postać głównej bohaterki to jedna wielka niewiadoma bo także Elite Kighs Club



Elite Kings Club

Elite Kings Club to grupa, która nadal stanowi dla mnie zagadkę. To oni rządzą prywatną szkołą Riverside i rozdają karty. Wszyscy się ich boją a dziewczyny pragną być ich. Według plotek uczniowie Riverside są pionkami w ich wynaturzonych grach. Reprezentują władzę, potęgę i tajemniczość. A w rzeczywistości? W żadnym calu nie odczułam tego, aby rządzili szkołą. To grupka bogatych chłopców, dla których seks z przypadkową kobietą to punkt do odhaczenia na liście „to do”. Są brutalni i nie mają szacunku dla nikogo. W literaturze spotkałam już bad boyów, których da się lubić i tych, na których nie można patrzeć. Królowie zdecydowanie kwalifikują się do tej drugiej grupy. Ich motywacja w „ochronie” Madison była dla mnie niezrozumiała. Najpierw ją porywają a potem grożą gwałtem! Czemu to miało służyć? Jak to miało pomóc w ochronie dziewczyny? Nie mam zielonego pojęcia.

Podsumowanie

Tę książkę można pokochać, albo znienawidzić. Po przeczytaniu nadal mam mieszane uczucia. Książkę czyta się niezwykle szybko, gdyż z każdą stroną mnożą się kolejne zagadki i pytania, na które czym prędzej chcemy poznać odpowiedzi. „Srebrny Łabędź” to moja pierwsza książka, w której nie zapałałam sympatią do żadnego z bohaterów. Madison i Królowie to nastolatkowe z bogatych domów, dla których jedyną rozrywką jest seks i dobra zabawa, a cel prześwitujący Elite Kings Club jest dla mnie nadal niewiadomą. Autorka rozwinęła mnóstwo wątków, które nie zostały wyjaśnione. Czym zajmuje się Elita, jakie tajemnice skrywa  rodzina Madison i jaki związek z tym wszystkim ma dziewczyna?

Dodatkowo Amo Jones zaserwowała niezwykle mroczne zakończenie, którego konsekwencje muszę poznać. Muszę jeszcze dodać, że jak na dark romance przystało nie zabrakło dobrze napisanych scen erotycznych i ciętego języka. Książka „Srebrny łabędź” ma wiele wad, które przemawiają na jej niekorzyść, ale jest w niej ta tajemniczość i mrok, które sprawiają, że muszę sięgnąć po kolejny tom, aby uzyskać odpowiedzi.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję

 Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece ‖ Premiera: 16.02.2018 ‖ Liczba stron: 333
Tom: I ‖ Cykl: Elite Knings Club ‖ Ocena 2,5/6
Tytuł oryginalny: Elite Kings Club. The Silver Swan
Share
Tweet
Pin
Share
16 komentarze
Wydawnictwo czarna owca. Thriller psychologiczny

Fiona Barton zyskała popularność dzięki debiutanckiej powieści "Wdowa" , która trafiła na listy bestsellerów New York Timesa i Sunday Timesa. Barton znów w wielkim stylu powraca z psychologicznym thrillerem. „Dziecko” było moim pierwszym spotkaniem z twórczością tej autorki. Opis fabuły skusił mnie, aby sięgnąć po książkę. Czy było warto? Oczywiście.

Artykuł, który wstrząsnął ich życiem

Na placu budowy zostaje odnaleziony szkielet noworodka, którego zakopano tam sprzed laty. Wkrótce po tym w gazecie ukazuje się artykuł autorstwa Kate Waters, która podejmuje się rozwikłania sprawy. Artykuł niespodziewanie łączy ze sobą trzy obce sobie kobiety. Dla Kate to szansa, aby zabłysnąć w świecie dziennikarzy, Angeli przypomina on o najgorszym wydarzeniu w życiu, natomiast Emma obawia się, że jej najbardziej skrywana tajemnica wyjdzie na jaw. Historia dziecka musi zostać opowiedziana a prawda ujrzeć światło dzienne.

Sekrety trzech kobiet

Autorka dużą wagę przyłożyła do przedstawienia postaci (Kate, Jude, Emmy i Angeli), koncentrując się na ich życiu prywatnym, przeszłości oraz skrywanych tajemnicach. Autorka stworzyła fascynujące i trójwymiarowe postaci, których życie skrywa wiele sekretów i cierpienia, do których dziennikarka Kate musi dotrzeć, aby rozwikłać sprawę noworodka. Choć historia przeważnie przedstawiona jest z punktu widzenia trzech kobiet, to najwięcej miejsca zajmuje Kate, która krok po kroku podąża do prawdy i to właśnie rozdziały pisane z jej perspektywy podobały mi się najbardziej.

Przeszłość, o której nie mogą zapomnieć

„Dziecko” Fiony Barton jest opowieścią o miłości, stracie i cierpieniu, jakie doświadczyły bohaterki. Dzieciństwo Emmy nie było idealne. Jude była dla Emmy bardziej przyjaciółką niż matką. A stojąc przed wyborem córka czy jej partner, wybrała swojego partnera, wyrzucając tym samym Emmę z domu. Angela nie może pogodzić się z tragedią, która dotknęła ją wiele lat temu. Mimo iż wszyscy zapomnieli o tamtym wydarzeniu, w tym także jej mąż, ona nadal pamięta i każdego dnia cierpi. A teraz przyjdzie im stawić czoło przeszłości.



Tego się nie spodziewałam

Fabuła „Dziecka” toczy się powoli, gdyż dużo miejsca zajmują rozważania bohaterek, ich wspomnienia z przeszłości oraz śledztwo, które prowadzi Kate. Po niespełna 50 stronach domyśliłam się kto stoi za tak makabrycznym potraktowaniem dziecka i jakie były tego powody. Podejrzewałam, że autorka już niczym więcej mnie nie zaskoczy. A jednak byłam w błędzie! Fiona Barton na sam koniec zaserwowała szokujący zwrot akcji, który odkupił mi początkowy nietakt.

Podsumowanie

„Dziecko” Fiony Barton wciągnęło mnie w brutalną zagadkę, która po wielu latach musi zostać rozwiązana, a wraz z nią ujawnione tajemnice i brudne sekrety z życia bohaterek. Nowa powieść autorki „Wdowy” to dobry thriller psychologiczny, z ciekawymi postaciami i szokującym zakończeniem, który porusza kwestię rodzicielstwa i trudnych decyzji, wpływających na całe życie. Polecam!

Za egzemplarz dziękuję


Wydawnictwo: Czarna Owca ‖ Premiera: 15.02.2018 ‖ Liczba stron: 544 ‖ Ocena: 4.5/6
Tytuł oryginalny: The child
Share
Tweet
Pin
Share
7 komentarze
 Miracle on 5th Avenue rewiev

Sarah Morgan to autorka optymistycznych i romantycznych powieści z pozytywnym zakończeniem, z którą po raz pierwszy spotkałam się czytając "Cud na Piątej Alei". Jest to trzeci tom cyklu Pozdrowienia z Nowego Jorku. Książka  od razu przyciągnęła mnie swoją okładką. A co z zawartością? Dawno po przeczytaniu książki nie miałam tak mieszanych odczuć.

Uwięzieni

Bohaterowie „Cudu na Piątej Alei” to dwa różne charaktery. Eva to niepoprawna romantyczka, marzycielka i optymistka, dla której szklanka jest zawsze do połowy pełna. Lucas to cyniczny i pesymistyczny pisarz mrocznych historii. W Nowym Jorku, tuż przed Bożym Narodzeniem ich ścieżki krzyżują się i zostają uwięzieni w jednym mieszkaniu, gdy za oknem szaleje śnieżyca. Co łączy tych dwoje? Nic. Co ich dzieli? Wszystko. A jednak jakimś cudem ich historia skończy się szczęśliwie.

Optymistka i pesymista

Uwielbiam czytać historie, w których główny bohater jest pisarzem i pracuje nad własną powieścią, dlatego z przyjemnością przyglądałam się losom Lucasa, który cierpi na blokadę twórczą. To jego postać trzymała mnie przy książce Sarah Morgan. Lucas to przeciwieństwo Evy. Pisze kryminały, jest pesymistą a w ludziach doszukuje się najgorszego. Dlaczego stał się tak zgorzkniały? Lucas stracił żonę i nie potrafi ponownie zaufać swojemu sercu. Do czasu, gdy w jego życiu pojawia się romantyczka Eva.

Główna bohaterka niestety nie przypadła mi do gustu. Eva to kobieta sukcesu. Biznes, który założyła wraz z przyjaciółkami już po pół roku odniósł ogromny sukces. Jakby tego było mało, Eva jest jeszcze wziętą blogerką kulinarną i youtuberką. Na pierwszy rzut oka, Eva to osoba, którą można polubić, a dlaczego ja tego nie zrobiłam? Zastanawiałam się, w jaki sposób główna bohaterka stała się blogerką, skoro otwarcie przyznaje się, że z ogromnym trudem przychodzi jej napisanie 100 słów, a w pracy blogera umiejętność pisania do podstawa. Eva mimo swojego wieku i zawodu zachowuje się niczym nastolatka. Jest bałaganiarą,  gadułą, która najpierw mówi a potem myśli a do tego ma problemy z porannym wstawaniem. Myślę, że gdyby nie jej przyjaciółki, biznes, który prowadzi, upadłby już w ciągu pierwszego miesiąca. Jednak  czarę goryczy przelała jej wypowiedź na balu w Hotelu Plaza, która brzmiała tak:"Zupełnie jakbyśmy znaleźli się w Narnii. Jakie to śmieszne, że używają sztucznego śniegu, choć tyle prawdziwego leży na dworze.” W tamtym momencie zaczęłam wątpić w inteligencję głównej bohaterki.

Widmo Nowego Jorku

Akcja powieści rozgrywa się w Nowym Jorku, w mieście, które tętni życiem i nigdy nie zasypia. Niestety w żadnym calu nie poczułam tego klimatu. Jedynym elementem sugerującym, że bohaterowie żyją w tym mieście jest wzmianka o Central Parku i Piątej Alei. Niestety w tej książce to miasto nie żyje, a czytelnik nie jest w stanie sobie go wyobrazić. Ale nie tylko Nowy Jork został obdarty ze swojego uroku. Autora także nie raczyła wysilić się w kwestii opisu balu, który ma miejsce w książce, a brzmi on tak: „Hotel Plaza udekorowano jak pałac Królowej Śniegu. Nie brakowało nawet rzeźb lodowych lśniących w migotliwym świetle lampek choinkowych”. Najwidoczniej Sarah Morgan założyła, że każdy wie jak wygląda Nowy Jork, Hotel Plaza oraz pałac Królowej Śniegu, dlatego już nic więcej nie trzeba dodawać.

Podsumowanie

„Cud na Piątej Alei” to książka, która wywołała u mnie mieszane uczucia. Historia Evy i Lucasa nie jest skomplikowana, lecz z ciekawością śledziłam ich losy. Historia Lucasa oraz zmiana jaka w nim zaszła podobały mi się najbardziej. Niestety postać głównej bohaterki przeważnie działała mi na nerwy. Ubogi opis miejsc albo ich zupełny brak jest dla mnie największym rozczarowaniem. Czy ta książka jest dla ciebie? Jeśli szukasz lektury na niedzielne popołudnie o nieskomplikowanej i lekkiej fabule z pozytywnym zakończeniem, to myślę, że "Cud na Piątej Alei" przypadnie Ci do gustu.


Za egzemplarz dziękujemy

Wydawnictwo: Harper Collins ‖ Rok wydania: 2018 ‖ Liczba stron: 303 ‖ Ocena: 3/6
Cykl: Pozdrowienia z Nowego Jorku ‖ Tom: 3 ‖ Tytuł oryginalny: Miracle on 5th Avenue
Share
Tweet
Pin
Share
12 komentarze
Wydawnictwo papierowy księżyc, fantastyka, alicja w krainie czarów

Marrissa Meyer autorka bestsellerowej "Cinder",  po raz kolejny napisała książkę bazując na dobrze znanej nam historii. Jeśli czytaliście "Alicję w Krainie Czarów" albo oglądaliście ekranizacje, to na pewno postać Królowej Kier nie jest wam obca. Zastanawialiście się co sprawiło, że Królowa stała się postrachem Krainy Czarów? Odpowiedź znajdziecie właśnie w powieści Mayer pt. "Bez serca".

Prequel Alicji w Krainie Czarów

Catherine jest ulubienicą Króla Kier. Dziewczyna może stać się Królową i wieść królewskie życie, jednak Cath chce zupełnie czegoś innego. Dziewczyna jest niezwykle utalentowanym cukiernikiem a zamiast wystawnych balów i klejnotów pragnie wraz z przyjaciółką otworzyć najlepszą piekarnię w całym Kier.  Matka Cath ma wobec niej inne plany. Dziewczyna pragnie żyć na własnych warunkach, jednak ktoś za to zapłaci wysoką cenę- zapłaci głową.

Gdy miała jeszcze serce...

Czy kiedykolwiek wyobrażałaś sobie jak bezduszna Królowa Kier piecze ciasteczka lub ciasta? Zapewne nigdy nie przeszło ci to przez myśl, za to Marrisa Mayer w ciekawy sposób wykorzystała ten pomysł. Catherine kocha piec, marzy o własnym biznesie, jednak tak ciężka praca nie przystoi córce markizy i przyszłej królowej. Dziewczyna jest rozdarta pomiędzy własnymi marzeniami a postępowaniem godnym córki markizy. Jej marzenia stoją pod znakiem zapytania, gdy oficjalnie Król Kier prosi o konkury. 

Postać władcy Królestwa Kier jest dość komiczna, to nie mężczyzna który powinien być królem. To wiecznie roześmiany  duży chłopiec. Gdy tylko pojawia się na kartach powieści, od razu budziło się we mnie współczucie dla Cath. Za to Figiel- nadworny trefniś jest jego przeciwieństwem. To zabawny, szarmancki i przystojny mężczyzna z krukiem na ramieniu, który skrywa pewne tajemnice.

Czy ta historia może skończyć się dobrze? Oczywiście, że nie. Cath to postać tragiczna. Dążenie matki Cath do jej ślubu z Królem oraz zasady etyczne, jakie ją obowiązywały już na starcie przekreślają jej pragnienia. A potem... jedno wydarzenie zmienia Cath. Po dziewczynie z marzeniami i z miłością do wypieków nie pozostaje żaden ślad, jedynie złamane serce.



W Krainie Czarów

"Bez serca" to udane dopełnienie do fabuły "Alicji w Krainie Czarów", gdyż rozwija wątki postaci pobocznych, takich jak Kapelusznik, który nie zawsze był szalony, lecz czasami zdrowo irytujący. W powieści pojawia się także Kot z Cheshire, który rozrabia z ogromnym uśmiechem na pyszczku, Białey Królik oraz Dżabbersmok Autorka kreując świat przedstawiony wzorowała się na dziele Lewisa Carolla, ale jak sama podkreśla, pozwoliła sobie na swobodę co do bohaterów, historii i zasad etyki oraz norm w wiktoriańskiej Anglii. Jest niesamowity i dziwny, jak na Krainę Czarów przystało, ale także przerażający. Autorka zgrabnie opisuje świat przedstawiony, personalizując zwierzęta, dzięki czemu czytelnik może wczuć się w magiczny świat, który nie jest bezpiecznym miejscem, gdzie Dżabbersmok pojawia się znikąd i w najmniej odpowiednim momencie.


Akcja jak sinusoida

Tempo narzucone wydarzeniom jest zmienne, co na zmianę podsycało moje zainteresowanie i je gasiło. Bywały momenty napięcia, kiedy z rozdział za rozdziałem czytałam z nieskrywaną ciekawością. Potem pojawiały się dość wolne rozdziały, w których działo się niewiele przez co niezwykle mnie nudziły. Za to ostatnie 50 stron to kulminacja wydarzeń, trzymających w napięciu, rozdzierających serce i pozostawiających czytelnika emocjonalnym wrakiem.

Podsumowanie

Po przeczytaniu „Bez serca” w zupełnie inny sposób spojrzysz na Królową Kier. To co autorka uczyniła z sympatycznej, miłej Catherine z zamiłowaniem do wypieków złamało mi serce. W książce zabrakło mi równomiernie rozłożonej akcji, która sprawiałaby, że nie mogłabym odłożyć książki na bok, lecz z niecierpliwością śledzić dalsze losy Cath. Przyjemny lekki styl autorki, magiczny klimat, Kot z Cheshire i emocjonujące zakończenie rekompensują mi pozostałe niedociągnięcia. 


Za egzemplarz dziękuję
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 511
 Ocena: 4/6  ‖ Tytuł oryginalny: Heartless
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze
Newer Posts
Older Posts

Autorzy


KATE

Książkoholiczka i niepoprawna marzycielka z zamiłowaniem do mody w rytmie slow.


EMIL

Współautor bloga, kulturalny łasuch i osoba, która stoi za obiektywem.

Follow Me

  • Facebook
  • Instagram

Archiwum

  • ►  2022 (15)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (22)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (59)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (11)
  • ▼  2018 (134)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (14)
    • ▼  lutego (8)
      • [RECENZJA] Claudia Gray: Milion światów z tobą
      • [PRZEDPREMIEROWO] Martyna Raduchowska: Demon luster
      • [RECENZJA] Claudia Gray: Dziesięć tysięcy słońc na...
      • [PRZEDPREMIEROWO] Robyn Schneider: Dzień ostatnich...
      • [PRZEDPREMIEROWO] Amo Jones: Srebrny łabędź (Elite...
      • [PRZEDPREMIEROWO] Fiona Barton: Dziecko
      • [RECENZJA] Sarah Morgan: Cud na Piątej Alei
      • [RECENZJA] Marrissa Meyer: Bez serca
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2017 (116)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (90)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (6)
    • ►  października (11)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (105)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (2)

POLECAMY

Stroiciele - Ewa Kowalska [RECENZJA]

Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią da...

Skala ocen


1 - Beznadziejna
2 - Bardzo słaba
3 - Słaba
4 – Może być
5 - Przeciętna
6 - Dobra
7 – Bardzo dobra
8 - Rewelacyjna
9 - Wybitna
10 - Arcydzieło

Popularne posty

  • 365 dni i 50 twarzy Greya - Co ja zobaczyłam?
  • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz [RECENZJA]
  • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Rossmannie
  • [RECENZJA] Sarah J. Maas: Dwór cierni i róż
  • Jak wyglądać szczupło w stroju kąpielowym

Obserwatorzy

Nasz patronat




zBLOGowani.pl


Czerwona sukienka - blogi o modzie

http://ddob.com/user/index/Estrella


Facebook Twitter Instagram Pinterest Bloglovin

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates