• Home
  • O blogu
  • Recenzje książek
    • O książkach
    • Literatura młodzieżowa
    • Fantastyka
    • Romanse
    • Literatura obyczajowa
    • Kryminał/thiller
    • Literatura polska
    • Poradniki
  • Współpraca
  • Moda
    • Stylizacje
    • Porady modowe
  • Lifestyle
  • Polityka Ochrony Prywatności
Kopiowanie zdjęć zabronione! Ikonografiki wykorzystane na stronie pochodzą z serwisu Freepik.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

▪ Mów mi Kate ▪ blog lifestylowo-recenzencki

wydawnictwo ya!

Po przeczytaniu „Maybe Someday” z dystansem podchodziłam do następnych książek Colleen Hoover. Mimo to postanowiłam sięgnąć po "Slammed", które okazało się dla mnie miłym zaskoczeniem. Choć historia opierała się na znanym schemacie uczennica-nauczyciel to wciągnęła mnie od samego początku aż do końca, dlatego też od razu sięgnęłam po kontynuację historii Willa i Lake. Tym razem historia Willa i Lake została przedstawiona z perspektywy Willa w formie dziennika, przez co początkowo miałam drobne problemy, aby przyzwyczaić się do tej zmiany. Jednak ostatecznie był to ciekawy zabieg, który pozwolił mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy i poczuć siłę uczucia, którym chłopak obdarzy Lake. 

Will i Lake

Wydarzenia w „Nieprzekraczalnej granicy” rozpoczynają się kilka miesięcy po śmierci Julii. Lake stała się jedynym opiekunem swojego młodszego brata, skończyła naukę w liceum i rozpoczęła studia. Wydaje się, że już nic nie stoi na przeszkodzie do szczęśliwego życia Lake z Willem. Jednak to dopiero początek ich wspólnej drogi, na której pojawią się problemy, którym razem będą musieli stawić czoło oraz... Vaughn – dawna miłość Willa, a podobno stara miłość nie rdzewieje.

W nowej roli

Główni bohaterowie przeszli już wiele. Musieli pogodzić się ze śmiercią najbliższych osób, a  teraz przyszło im zostać rodzicami dla swojego młodszego rodzeństwa, stać się odpowiedzialnymi i dojrzałymi ludźmi mimo młodego wieku. W nowej roli jaką przyszło im pełnić, nie przestawali być także ich starszym rodzeństwem, a do niektórych sytuacji podchodzili z humorem co sprawiało, że historia nie była sztywna. Uczucie Will i Lake w pierwszej części emanowało niemal z każdej karty historii, a w „Nieprzekraczalnej granicy” niestety tego nie odczułam. Zabrakło mi tych romantycznych uniesień. Rozumiem, że Will i Lake złożyli pewną obietnicę, której zamierzali dotrzymać, jednak przełożyło się to na całą historię. Za to zakończenie, choć nie należało do oryginalnych, bardzo mi się spodobało, czytałam je z zapartym tchem i chłonęłam ich miłość, szczęście, ból oraz tęsknotę.


book review sites book review bloggers

Bohaterowie

W książce nie zabrakło Eddie i Gavina, oraz doprowadzających czytelnika do śmiechu Kela i Cauldera, lecz pojawiły się także nowe postaci, jak Kiersten i jej mama. Postać Kiersten od razu skojarzyła mi się z Zosią z Rodzinki.pl, gdyż tak samo jak ona, była dość rozgadana i trochę przemądrzała, ale zawsze potrafiła zaoferować swoją pomoc. Mimo to stanowiła ciekawą postać. Autorka wprowadziła do fabuły także najlepszego przyjaciela Willa Reeca i jego byłą dziewczynę Vaughn. Jako, że Vaughn została wspomniana jeszcze w „Slammed” jej pojawienie wcale mnie nie zaskoczyło, za to Reeca już tak. Chłopak pojawił się nagle, dosłownie znikąd a Colleen Hoover w dość skąpy sposób przedstawiła go czytelnikowi jako najlepszego przyjaciela, który wrócił z wojska i nic ciekawego nie wniósł do tej historii.

Uczucie wystawione na próbę

Uczucie Willa i Lake pojawiło się nagle, co zdecydowanie zaskoczyło mnie w „Slammed”. Teraz los wystawił ich na próbę. Lake nie polubiłam już w pierwszym tomie a w tym moja niechęć do niej zdecydowanie się pogłębiła. Dziewczyna była kapryśna, ale w tej części przeszła samą siebie. Rozumiałam, że Will popełnił błąd, ale Lake nie pozwoliła mu niczego wytłumaczyć, miewała wahania nastroju i zachowywała się niezwykle dziecinnie. Tak, jak w pierwszym tomie nie była w stanie zaakceptować sytuacji swojej matki i z nią porozmawiać, tak teraz wolała zamknąć się w domu i unikać Willa. Zaczęła kwestionować wszystko co między nimi było, ich związek i wspólną przyjaźń. Starania Willa momentami były zabawne i podobało mi się to, jak stara się odzyskać swoją ukochaną. Nie chciał stracić wyłącznie Lake, ale bał się, że w ten sposób straci także Kela, z którym łączyła go szczególna więź.

Podsumowanie

„Nieprzekraczalna granica” to dobra kontynuacja „Slammed”, która pozwala czytelnikowi spojrzeć na niezwykłe uczucie i niełatwe życie tych młodych bohaterów oczami Willa. Historia opowiada nie tylko o romantycznej miłości, która czasem zostaje wystawiona na próbę, ale także o sile przyjaźni i więzi rodzinnych. Do postaci Lake nadal się nie przekonałam, ale za to pozostałych bohaterów darzę sympatią. W historii nie zabrakło także humoru i poezji, która zachwyciła mnie w pierwszym tomie.


Przeczytaj także recenzję I tomu: Slammed


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu


Wydawnictwo: YA! ‖ Rok wydania: 2018 ‖ Liczba stron: 282 ‖ Cykl: Slammed
Tom: II ‖ Ocena: 4/6
Share
Tweet
Pin
Share
20 komentarze
Review The One Real Thing

Książkę Samanthy Young przeczytałam już jakiś czas temu, jednak dopiero teraz pojawia się jej recenzja. "To, co najważniejsze" zwróciło moją uwagę wieloma pozytywnymi opiniami oraz ładną okładką. Potrzebowałam odskoczni od fantastyki, dlatego chciałam sięgnąć po coś lekkiego i w zupełnie innym gatunku. Czy to był dobry wybór?

Zaginione listy

Jessica Huntington jest lekarką w więzieniu dla kobiet. Tam trafia na książkę, która skrywa w sobie listy, napisane wiele, wiele lat temu przez jedną z więźniarek, która spowiada się w nich ze swojej przeszłości. W wyniku choroby kobieta nie zdołała ich wysłać. Jessica poruszona niezwykłym znaleziskiem postanawiam odnaleźć adresata listów  i przekazać mu je osobiście. W ten sposób lekarka trafia do nadmorskiego miasteczka Hartwell, gdzie poznaje Coopera Lawsona- przystojnego właściciela baru. Mieszkańcy Hartwell są jak rodzina a niezwykła atmosfera miasteczka sprawia, że kobieta czuje się w nim jak w domu i postanawia zostać tam na dłużej Żadne z nich nie chce wiązać się na stałe więc perspektywa urlopowego romansu wydaje się kusząca. Co jeśli chwilowe zauroczenie przerodzi się w coś więcej? Czy Cooper i Jessica są w stanie pogodzić się z przeszłością i ponownie zaufać swojemu sercu? I jakie niespodzianki przyniesie jej Hartwell ?

Miasteczko Hartwell

Cooper Lawson to przystojniak i najlepszy towar w Hartwell, a do tego jest wolny! Mężczyzna ma za sobą smutną przeszłość i nieudany związek. Może mieć każdą kobietę w miasteczku, ale tylko Jessice udaje się, zawrócić mu w głowie. Jednak kobieta skrywa pewną tajemnicę z przeszłości, od której nie potrafi się uwolnić. Niestety ta wielka „tajemnica” okazuje się nijaka i banalna a sama bohaterka jednowymiarowa. Wypada blado na tle innych bohaterów. Jessica to kobieta wolna, która z dnia na dzień rzuca pracę i osiedla się w zupełnie nowym miejscu, gdzie otrzymuje zakwaterowanie i pracę w hotelu u Bailey. Ach, każdy z nas chciałby, aby życie było tak proste!

Ważną rolę w historii odgrywa społeczność nadmorskiego Hartwell, którzy są jak jedna wielka rodzina, a powiedzenie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” doskonale ich opisuje. Hartwell to miejsce sielankowe, przez co może wydawać się nierealne. Jessica od razu zostaje przyjęta z otwartymi ramionami i z łatwością zaskarbia sobie sympatię Vaughna Tremaine’a, Bailey oraz Coopera. Bailey to bardzo fajnie wykreowana postać. Jest zabawna, ma cięty język i jest dobrą przyjaciółką. Nie dziwi mnie to, że drugi tom jest poświęcony właśnie tej postaci. Cooper to ciacho, które gości w kobiecych snach zaraz po odłożeniu książki. Jednak nie jest zapatrzonym w sobie arogantem, tylko mężczyzną, dla którego dobro rodziny jest najważniejsze. Potrafi być stanowczy, ale także opiekuńczy i delikatny.

Niewykorzystany potencjał

Historia opisana jest z perspektywy Jessicy i Coopera i zaczęła się bardzo fajnie. Pomysł z ukrytym listem nie należy do oryginalnych, gdyż od razu skojarzył mi się z filmem „Listy do Julii”. Mimo to pokładałam w nim wielkie nadzieję, że autorka umiejętnie go wykorzysta. Niestety Samantha Young ucięła go jeszcze zanim zdążył się rozwinąć i szybko zastąpiła go romansem między Jessicą a Cooperem. Czytelnik dostaje chemię, romantyczne sceny, pikantne momenty oraz garść emocji, czyli to co w każdym romansie jest niezbędne. Ponownie o listach mamy przyjemność czytać pod koniec książki. Byłam tym faktem strasznie rozczarowana. Akcja toczy się powoli, czasem pojawiają się jakieś zgrzyty i problemy. Za to Young bardzo dobrze oddała nadmorski klimat miasteczka, dzięki opisom czytelnik chętnie udałby się do Hartwell i pozostał tam na dłużej.


Podsumowanie

„To, co najważniejsze” mimo paru słabszych elementów czytało mi się przyjemnie. To lekka historia o miłości i przyjaźni, która idealnie nadaje się na majówkę lub leniwe popołudnie. Niestety autorka najbardziej rozczarowała mnie wątkiem listów, który zszedł na ostatni plan, choć miał w sobie naprawdę spory potencjał. Na mojej półce stoi już drugi tom serii, więc na pewno po niego sięgnę.

Wydawnictwo: Burda ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 300
 Tytuł oryginalny: The One Real Thing ‖ Ocena: 3,5/6

Share
Tweet
Pin
Share
22 komentarze

Pierwszy raz z twórczością Maas spotkałam się w 2016 roku. "Szklany tron" zachwycił mnie do tego stopnia, że jeszcze długo po jego przeczytaniu nie potrafiłam przestać o nim mówić. Była to książka, która miała wszystko, czego potrzebowałam w dobrej literaturze: zadziorna bohaterka, wartka i zaskakująca akcja oraz lekkie pióro autorki. Teraz mam za sobą już trzy tomy serii, jednak czy "Dziedzictwo ognia" dorównało swoim poprzednikom? Czy też na tej części zakończę swoją przygodę z Celaeną?

Dziedzictwo ognia

Celaena Sardothien to okrutna zabójczyni, która nie poddała się niewoli w kopalni soli oraz zwyciężyła w turnieju o pozycję Królewskiej Obrończyni. Niestety ostatnie wydarzenia mocno nią wstrząsnęły. Teraz przyjdzie jej zmierzyć się z czymś groźniejszym - z własnym dziedzictwem i demonami. Celaena zostaje odesłana do Wendlyn, gdzie trafia przed oblicze Maeve. Dziewczyna potrzebuje odpowiedzi na temat kluczy Wyrda, jednak aby je uzyskać musi przejść odpowiednie szkolenie, które pozwoli jej dostać się do legendarnego Doranelle, gdzie rządzi Maeve. Pod czujnym okiem księcia Fae Celeana stara się okiełznać swoją moc. W Rifthold rebelianci zawiązują sojusze, mające na celu zakończenie panowania okrutnego władcy i przywrócenie magii na kontynencie. Czy Celeana uzyska odpowiedzi na dręczące ją pytania? Czy odnajdzie w sobie odwagę, aby pogodzić się z dziedzictwem? Co czeka rebeliantów?

Ogniste serce

Celaena nie jest idealną postacią. W poprzednich częściach podziewałam ją za upór, cięty język i odwagę. Wydarzenia z „Korony w mroku” złamały główną bohaterkę. Obwinia się za to, że nie udało jej się zapobiec tamtym wydarzeniom. Jej zmianę widać od początku tej historii. W trzecim tomie Maas odkrywa przed czytelnikiem przeszłość Celaeny oraz jej dziedzictwo. Główna bohaterka musi odnaleźć w sobie siłę, aby okiełznać ogniste serce. Jednak jak ma tego dokonać, gdy straciła zapał i odwagę, a wiele lat temu odcięła się od swojej mocy? Celaena musi nauczyć się panować nad magią ognia, a jednocześnie pogodzić się z przeszłością i odgonić smutek i ból spowijający jej serce. Dziewczyna przechodzi długą drogę, która nie jest dla niej łatwa. Celaena w „Dziedzictwie ognia” wielokrotnie poddawała się i rezygnowała, co z czasem stawało się irytujące. Gdzie podziała się ta słynna zabójczyni? Na prawdziwą Celeanę przyszło mi czekać niemal 500 stron, ale było warto.


To skomplikowane

Nową i ciekawą postacią jest Rowan, którego Celaena spotyka w czasie swojej wyprawy. Jest szorstkim, małomównym, niebezpiecznym lecz nieziemsko przystojnym Fae, który służy jej ciotce. Jego osobowość kontrastuje z osobowością Chaola i Doriana, których od początku historii można było obdarzyć sympatią. Rowan wielokrotnie prezentuje swoją arogancję i dominację, która zniechęca do siebie nie tylko zabójczynię, ale także czytelnika. Jednak z czasem zmienia się, poznajemy jego historię i zaczynamy widzieć go jako zupełnie innego mężczyznę. Ostatecznie polubiłam jego postać, jednak więź jaka powstała między nim a Celaena jest dla mnie trochę niejasna. Ich zachowania wielokrotnie były ze sobą sprzeczne. Pozostaje mi czekać na rozwinięcie tej znajomości w kolejnym tomie.



Cliffhanger jakich mało

Maas zaskarbiła sobie moją sympatię umiejętnością kreowania świata przedstawionego oraz wciągającą historią, która angażuje wszystkie postaci. Tym razem na Maas, jaką poznałam w poprzednich tomach musiałam trochę poczekać. Autorka przedstawiła świetny spisek i niespodziewane zwroty akcji, na które przyszło mi jednak trochę poczekać. Historia nie wciąga od razu, dopiero w połowie książki wydarzenia nabierają głębszego zarysu, a zakończenie to istna petarda. Mimo słabego początku na takie zakończenie warto było czekać.

Byłoby fajnie, gdyby nie...

Czy jest coś co mi się nie podobało? Tak. Trzeci tom w porównaniu do poprzednich liczy ponad 650 stron. Podziwiam autorkę za umiejętność kreowania tak długich historii jednak tym razem Maas mnie trochę rozczarowała. Historia w poprzednich tomach była opowiadana z perspektywy Celaeny, Chaola oraz Dorian, dzięki czemu była zwarta i z niecierpliwością czytałam kolejne rozdziały. W tym tomie otrzymujemy kolejną postać, jaką jest Manon z klanu Wiedźm. Jej historia ciągnie się przez całą książkę i nie wnosi ona do historii nic ważnego. Historia Manon oczywiście była ciekawa i jak dla mnie nadawałaby się idealnie na odrębną nowelkę. Jednak nie miała nic wspólnego z głównymi bohaterami powieści. Stała się niepotrzebnym zapychaczem, który dodał powieści kolejne 100 stron.

Podsumowanie

"Dziedzictwo ognia" to już trzeci tom opowiadający losy Celaeny Sardothien, lecz nie wywarł na mnie tak dobrego wrażenia jak dwa poprzednie. Maas po raz kolejny stworzyła ciekawą historię, świat przedstawiony i niesamowitych bohaterów, lecz ta historia była zdecydowanie za długa, głównie przez wątek z Manon, który nie wnosił nic istotnego do książki. Mimo słabego początku autorka zaserwowała mi niezwykle emocjonujący cliffhanger i właśnie dla takiego zakończenia warto sięgnąć po ten tom.

Wydawnictwo: Uroboros ‖ Rok wydania: 2015 ‖ Liczba stron: 654
Tom: III ‖ Tytuł oryginalny: Heir of Fire ‖ Ocena: 4,5/6

Zobacz również poprzednie recenzje:
Tom I:  Szklany tron
Tom II: Korona w mroku
Share
Tweet
Pin
Share
22 komentarze
Reviev  Begin Again by Mona Kasten

W ostatnim czasie przeczytałam parę młodzieżówek, których akcja opierała się na szkolnym życiu. Wśród nich znalazły się dwa tytuły, które okazały się dla mnie zupełną pomyłką, mimo ogromnego szumu i pozytywnych recenzji. Mona Kasten to niemiecka autorka książek fantasy i Young Adult, o której usłyszałam decydując się zrecenzować książkę "Begin Again" od wydawnictwa Jaguar. Czy było warto?

Współlokatorka

Allie Harper chce zacząć wszystko od nowa, zapominając o życiu według narzuconych jej zasad. Aby tego dokonać przyjeżdża na studia do Woodshill. Do szczęścia brakuje jej tylko własnego lokum. Po wielu daremnych próbach trafia do mieszkania Kadena White’a. Mimo początkowej niechęci chłopaka do Allie, decyduje się przyjąć ją jako współlokatorkę. Jednak Kaden przedstawia jej trzy zasady, których ma przestrzegać, z czego najważniejszą jest trzecia: między nami nigdy do niczego nie dojdzie. Z czasem jest im coraz trudniej trzymać się wyznaczonych reguł. Jakie konsekwencje będą musieli ponieść łamiąc jedną z nich?

Bohaterowie

Allie miała już dość perfekcyjnego życia i wreszcie podjęła jedną z najważniejszych decyzji- postanowiła żyć na własnych warunkach. W tym celu wybrała studia daleko od domu i wynajęła mieszkanie. Już pierwsze strony ukazują determinację i ambicję głównej bohaterki, która nie tak łatwo daje się spławić Kadenowi. Allie nie jest jednowymiarową postacią. W nowym życiu przeżywa wzloty i upadki, jak każdy z nas Czytając o Allie ma się wrażenie, że to zwykła dziewczyna, która kocha zapachowe świecie, nad łóżkiem ma sznur uroczych lampek a w wolnym czasie ogląda seriale z superbohaterami. I już na samym początku zapunktowała u mnie oglądając Flasha i Arrowa ioraz słuchając Thirty Seconds to Mars.

Kaden to jeden z tych bohaterów, którzy pod surową fasadą ukrywają swoją drugą twarz. Chłopak od samego początku udaje obojętnego, aroganckiego i nieprzystępnego, lecz jego nieprzystępny wizerunek topnieje wraz z upływem czasu, a między nim a Allie buduje się głębsza relacja. Ich znajomość rozwija się stopniowo i naturalnie (na całe szczęście!). W ich relacji nie brakuje zarówno zgrzytów jak i zabawnych sytuacji. Z przyjemnością czytałam jak z każdą następną stroną umacnia się ich przyjaźń i jak radzą sobie z przygnębiającą przeszłością.

Mocna stroną "Begin Again" są bohaterowie. Mona Kasten stworzyła barwne postaci, które od razu wzbudzają sympatię. Autorka postarała się, aby nie tylko Allie i Kaden intrygowali swoją osobowością, ale także bohaterowie drugoplanowi. Spencer i Dawn są  ich dobrymi przyjaciółmi, których czytelnik sam chciałby mieć u swego boku.



Nieskomplikowana fabuła

Łatwo domyślić się jak potoczą się losy głównych bohaterów a mimo to książka bardzo mi się podobała. "Begin Again" ma ciekawą lecz nieskomplikowaną fabułę i jest to pozycja, którą można przeczytać w parę dni, ponieważ jest to lekka i dobrze napisana książka. Akcja toczy się wokół życia uniwersyteckiego naszych bohaterów. Książka opowiada także o wolności i podejmowaniu decyzji w zgodzie z samym sobą oraz walce z przeszłością. Nie brakuje w niej emocji, chemii i pięknej przyjaźni.

Podsumowanie

"Begin Again" to jedna z lepszych premier New Adult w tym kwartale. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Historia Mony Kanset nie należy do zaskakujących i niepowtarzalnych, lecz na swój sposób jest ciekawa i bliska każdemu młodemu człowiekowi, który stara się żyć na własnych warunkach. Mocną stroną "Begin Again" są świetnie wykreowani bohaterowie, którzy wzbudzają sympatię oraz nienachlany i stopniowo rozwijający się związek. Jeśli szukasz książki o przyjaźni, rozczarowaniu i miłości to pomyśl właśnie o książce Mony Kasten. Już niebawem premiera drugiego tomu opowiadającego losy Spencera i Dawn.


Za egzemplarz dziękuję



Wydawnictwo: Jaguar ‖ Rok wydania: 2018 ‖ Liczba stron: 504
Tom: I ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
13 komentarze

Marta Kisiel, autorka kultowego "Dożywocia" powraca z nową książką! Już w maju do księgarń trafi "Toń" od wydawnictwa Uroboros. Akcja najnowszej powieści Kisiel rozgrywa się na Dolnym Śląsku i przyniesie ze sobą wiele sekretów, rodzinnych tajemnic, ukrytych skarbów i podróży w czasie.

Gdy siostry Stern, Dżusi i Eleonora, łamią dwie z trzech świętych zasad ciotki Klary – solidarnie, każda po jednej – świata, o dziwo, nie zasnuwa nagła ciemność. Choć może powinna, zważywszy na katastrofalne konsekwencje. 

Zasada nr 1: nigdy nie zostawiaj pustego mieszkania. 
Zasada nr 2: nie wpuszczaj nikogo za próg.

Gdy Dżusi Stern pojawia się we wrocławskim mieszkaniu ciotki, zastaje drzwi zamknięte na głucho. Eleonora zostawiła klucze u sąsiadki. Razem z ostrzeżeniem: uważaj na Ramzesa. Na to, by wyjaśnić, kim jest Ramzes, już nie wpadła. To bynajmniej nie kot, jak początkowo sądzi Dżusi, a przystojny antykwariusz, który niespodziewanie pojawia się pod drzwiami. Twierdząc w dodatku, że musi odebrać od ciotki pewne tajemnicze pudełko... Obie siostry mają trzy tygodnie, by odzyskać własność ciotki. Bo choć o Ramzesie w środowisku wrocławskich antykwariuszy mówi się wyłącznie szeptem, to nawet on nie może być groźniejszy niż rozwścieczona Klara Stern... Wygląda na to, że Dżusi i Eleonora wpakowały się w niezłą aferę. Wszystkie tropy prowadzą w przeszłość, do zaginionych przed laty rodziców obu sióstr... 
(opis pochodzi ze strony empik.com)



PREMIERA: 23.05.2018



Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze
Wydawnictwo Muza.

Ikigai to sens życia, marzenie, które każdego dnia dodaje ci energii i motywuje do działania. W dosłownym tłumaczeniu brzmi „coś, z powodu czego warto żyć”. Hector Garcia i Francesc Miralles w nowej książce - "Trening ikigai. Japońska sztuka codziennej radości", korzystając z wiedzy zdobytej w Japonii, przedstawiają ćwiczenia i metody dzięki, którym odnajdziemy swoje ikigai – marzenia, szczęście i pasje.

Trening ikigai skupia się na odnalezieniu równowagi pomiędzy nasza przeszłością, teraźniejszością a przyszłością. Przeszłość niesie za sobą wiele życiowych lekcji, a przyszłość spełnienie pasji i marzeń. Aby odnieść sukces, odkryć swój potencjał i spełnić wyznaczone cele, trzeba podjąć działania już teraz, zrozumieć, że nie należy uginać się pod ciężarem przeszłości, ponieważ zawsze mamy swobodę podejmowania decyzji.

Książka podzielona jest na cztery części. Pierwsza część dotyczy podróży przez naszą przyszłość. Oczywiście nie wiemy co przyniesie nam kolejny tydzień, miesiąc czy rok, ale możemy wpływać na to jak nasze życie może wyglądać w tym czasie. Autorzy zabierają czytelnika w podróż pociągiem do określenia zamierzonych celów. Czytelnik w proponowanych ćwiczeniach określa swoje cele, zadania, które przybliżą go do ich osiągnięcia i przeszkody, które pojawią się na tej drodze. Jednocześnie autorzy ćwiczeń zamieszczają pomocne przykłady, które pomagają czytelnikowi jak najlepiej zrozumieć sens zadania.


Druga część książki zabiera czytelnika w podróż do przeszłości, która ma na celu przypomnieć czytelnikowi o jego marzeniach z dzieciństwa, rzeczach, które sprawiały mu radość i dawały szczęście oraz rozwija popularne pojęcie „slow life”. Trzecia część porusza kwestię chwili obecnej i zachowań, nad którymi warto popracować lub zmienić (np. organizacja czasu, wielozadaniowość).  Jedną z porad, na którą zwróciłam szczególną uwagę było panowanie nad emocjami za pomocą pisania. Metodę tę potwierdzono naukowymi badaniami i wykazano, że osoby zapisujące swoje uczucia na papierze czuli się zdrowsi (pozbywali się negatywnego balastu emocji nagromadzonych w ciągu dnia) niż osoby, które tego nie robiły. Ostatni rozdział zawiera 35 praktycznych wskazówek, jak osiągnąć swoje ikigai.

"Trening ikigai. Japońska sztuka codziennej radości" to bardzo dobre uzupełnienie poprzedniej książki autorów. Hector Garcia i Francesc Miralles opierając się na swoich doświadczeniach i wiedzy zdobytej podczas podróży do Japonii, napisali ciekawy poradnik samodoskonalenia, który zawiera w sobie mnóstwo ćwiczeń motywujących krok po kroku prowadzących czytelnika do osiągnięcia jego ikigai. Książka oprócz części praktycznej zawiera także wiele ciekawostek dotyczących kultury japońskiej, co dodatkowo działa na jej plus. Zadania proponowane w poradniku są uniwersalne i może wykorzystać je każdy, niezależnie od wieku. Ja przez najbliższy czas nie zamierzam wypuszczać go z rąk, wykorzystując  w pełni porady w nim zawarte i zachęcam Was do zapoznania się z tą pozycją.


Przeczytaj także recenzję: Ikigai. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia



Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza SA


 Wydawnictwo: Muza ‖ Rok: 2018 ‖ Liczba stron: 300 
Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
3 komentarze
wydawnictwo kobiece

Andrew Hamilton jest przystojnym i dobrze usytuowanym prawnikiem, który wyznaje pewną zasadę: jedna kolacja i tylko jedna noc. W Internecie na branżowym portalu dla prawników wyszukuje kobiety, z którymi chce się zabawić. Jedna z kobiet przyciąga jego uwagę. Ma na imię Alyssa i nie jest zainteresowana spotkaniem ani jednorazową przygodą. Zależy jej jedynie na przyjaźni i zawodowych poradach. Korespondują ze sobą od pół roku, ale ich prawdziwa tożsamość pozostaje w ukryciu. Gdy Andrew wraz ze wspólnikami uczestniczy w rozmowie kwalifikacyjnej stażystów do jego firmy, jedna z kandydatek wydaje mu się szczególnie znajoma. 

Arogant i czarna owca

Andrew to mężczyzna, którego interesują jedynie jedno nocne przygody. Kiedy poznaje kobietę zaprasza ją na kolację, spędza z nią noc w hotelu i odchodzi. Nie nawiązuje bliższych relacji, bo to nie w jego stylu. Główny bohater to po prostu arogant, którego wielokrotnie miałam ochotę zdzielić w twarz, a mimo to nie rzuciłam książką w kąt. Dlaczego? Andrew ma tajemniczą przeszłość, którą pragnę poznać. Sześć lat temu w jego życiu coś się wydarzyło (i na tą odpowiedź czekam w trzecim tomie), co sprawiło, że stał się zgorzkniałym mężczyzną. Od tamtego czasu trzyma się jednego postanowienia - kłamcy nie mają u niego szans.

Allysa a raczej Aubrey to studentka i czarna owca w rodzinie. Jej rodzice – znani prawnicy, pragną aby córka poszła w ich ślady, jednak dziewczyna chciałaby zostać profesjonalną baletnicą. Mimo to stara się zadowolić rodziców – studiuje prawo, a jednocześnie spełnia swoje marzenie, studiując drugi kierunek – balet. Dziewczyna nie należy do asertywnych bohaterek. Choć potrafiła przeciwstawić się rodzicom, to niestety nigdy nie odmówiła Andrew. Jej uległość najbardziej uderzyła mnie w drugim tomie, a zadziorny charakterek, którym odznaczała się w „Oskarżycielu” gdzieś prysł, co strasznie mnie rozczarowało.


Tajemnice

Fabuła książek Whitney G. nie jest skomplikowana, ciężko też liczyć na rozbudowane wątki skoro książki liczą ledwo ponad sto stron, dlatego sięgając po serię autorki nie liczcie na zbyt dużo. Fabuła toczy się wokół Andrew i Allysy, a relacja tych dwoje, jak na literaturę erotyczna przystało, opiera się głównie na seksie, a niektóre sceny bywają pikantne. Początkowo sądziłam, że te krótkie historie niczym mnie nie zaskoczą. A jednak się myliłam. Autorka serwuje czytelnikowi mglistą przeszłość głównego bohatera, która intryguje oraz zaskakujące zakończenia książek, które sprawiają, że od razu chce się sięgnąć po kontynuację. Kiedy ukończyłam „Oskarżyciela” bez zbędnej zwłoki sięgnęłam po „Niewinną”, a teraz niecierpliwie oczekuję tomu trzeciego zatytułowanego „Prawo miłości”.  

Podsumowanie

„Oskarżyciel” i „Niewinna Whitney G. to krótkie historie, które z łatwością można przeczytać w jeden wieczór. Prosta fabuła i lekkie pióro autorki sprawia, że książki czyta się niezwykle szybko. Autorka bardzo zaciekawiła mnie tajemniczą postacią Andrew i niecierpliwie pragnę poznać jego przeszłość. Jeśli poszukujesz namiętnego romansu z nieskomplikowaną fabułą i zaskakującym zakończeniem to seria "Domniemanie niewinności" może ci się spodobać.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję


 Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece ‖ Rok wydania: 2018 ‖ Ocena 4/6
Tom I: Oskarżyciel ‖ Liczba stron: 120
Tom II: Niewinna ‖ Liczba stron: 128
 Tytuł oryginalny: Reasonable Doubt: Volume 1 and 2

Share
Tweet
Pin
Share
17 komentarze

Przychodzi taki czas w roku, kiedy kobiety szturmem pędzą do Rossmanna. Mowa oczywiście o organizowanej od kilku lat przez sieć drogerii akcji rabatowej, podczas której produkty do makijażu można kupić z obłędnym rabatem. Już 9 kwietnia rusza promocja na cały asortyment kolorówki (pomadki, pudry, rozświetlacze, podkłady, lakiery do paznokci, cienie do powiek). Promocja potrwa do 19 kwietnia. Produkty będzie można kupić z rabatem -49%  lub -55%, jeśli posiadasz aplikację Rossmann.

Mimo, iż mam słabość do książek (jak każdy molik książkowy) to także mam słabość do szminek. Mogłabym kupować je nałogowo i we wszystkich możliwych kolorach. Jednak zdrowy rozsądek zawsze wygrywa. Dziś zaprezentuję wam pomadki, które zdecydowanie lubię i polecam.

Rimmel szminka do ust The Only 1 nr 710 (Easy does it)


Rimmel szminka do ust The Only 1 nr 710 (Easy does it)

Szminka w kolorze ciemnego nude idealnie sprawdza się na co dzień, zarówno do szkoły jak i do pracy. Jej zaletą niewątpliwie jest trwałość, świetna pigmentacja, a lekka konsystencja ułatwia aplikację.

Rimmel szminka do ust Lasting Finish nr 077 (Asia)

Szminki z tej serii charakteryzują się niezwykle kremową konsystencją pozwalającą na pokrycie całej powierzchni ust za pomocą dwóch pociągnięć. Ich konsystencja nie wysusza ust, co dla mnie jest bardzo ważne. Bardzo lubię ją za delikatny kolor, który bardzo ładnie prezentuje się na ustach. Jedynym minusem może być trwałość, gdyż szminka ściera się podczas jedzenia. Jednocześnie powoduje to, że łatwo można ją zetrzeć z krawędzi ust, jeśli przypadkowo wyjechaliśmy poza ich kontur i nanieść poprawki.


Rimmel szminka do ust Lasting Finish by Kate Moss nr. 30


Teraz przedstawię wam mojego ulubieńca. Kocham ten kolor! To piękny bordowy kolor, który przez długi czas utrzymuje się na ustach. Jedzenie, ani picie nie są jej straszne. Podobnie jak poprzednie pomadki Rimmela, charakteryzuje się kremową konsystencją, która fajnie nawilża usta. Jednak podczas nakładania trzeba uważać, aby nie pozostała na zębach.

Rimmel szminka do ust Lasting Finish by Kate Moss nr. 28


Zachwycona poprzednią pomadką, postanowiłam kupić z tej samej serii drugą, ale tym razem w innym kolorze. Postawiłam na róż. Nr. 28 to taki cukierkowy róż, który bardzo ładnie prezentuje się na ustach. Dodaję nieco błysku. Kolor ściera się nieco szybciej niż nr. 30.


Lovely, K'Lips, Matte Liquid Lipstick & Lip Liner (matowa pomadka i kredka)

Pomadki tej firmy okazały się dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Produkty tej firmy uważałam za dość nietrwałe, na które szkoda wydawać pieniędzy (po przetestowaniu innej pomadki i kredki do oka). Jednak wokół nich zrobił się ogromny szum i zdecydowałam się na ich przetestowanie. Najpierw zakupiłam Pink Poison. Dobra pigmentacja, ładny kolor i niezwykła trwałość przekonały mnie do tego, aby zainwestować w drugi odcień - Milky Brown. Pomadki nie są jednak bez wad, gdyż trochę wysuszają usta. Myślę, że śmiało mgą konkurować z matowymi pomadkami z wyższej półki. 

Czy któryś z produktów przykuł waszą uwagę? Jakie pomadki polecacie?
Share
Tweet
Pin
Share
3 komentarze


Film Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć w 2016 roku przyciągnął do kin wielu fanów twórczości J.K. Rowling, spragnionych magicznych wrażeń, którzy po zakończeniu przygód młodego czarodzieja czuli pustkę. Skoro w kinach zagościł film to nie mogła zabraknąć także jego papierowej wersji, czyli scenariusza. Po lekturze „Przeklętego Dziecka” długi czas opierałam się, aby sięgnąć po „Fantastyczne zwierzęt”. Jednak ostatecznie książka trafiła do moich rąk i spędziłam z nią kilka fajnych godzin.

Na temat powieści możemy rozpisywać się co niemiara, oceniając fabułę, bohaterów i ich postępowanie, zagłębiać się w wątki i analizować je, oceniać styl autora i jego umiejętność kreowania świata. Cóż, na temat scenariusza niestety nie możemy powiedzieć zbyt wiele, więc recenzja nie będzie zbyt długa.


Newt Scamander

Akcja "Fantastycznych zwierząt" dzieje się w 1926 roku w Nowym Jorku, czyli siedemdziesiąt lat przed tym, jak młody czarodziej w Hogwarcie czyta książkę autorstwa Newta Scamandera. Newt Scamander przybywa do Nowego Jorku, z ogromną i tajemniczą walizką, która kryje w sobie niezwykłe i rzadkie magiczne stworzenia. Krótki przystanek w metropolii, będący przerwą w jego podróży, zmienia się w niebezpieczną przygodę, gdy jego walizka trafia w cudze ręce a kilka magicznych zwierząt wydostaje się na zewnątrz. Choć magiczni uciekinierzy narobią młodemu badaczowi kłopotów, to o wiele większych kłopotów przysporzy mu tajemnicza i mroczna siła, która morduje niemagicznych i niszczy miasto. Tajemnicza anomalia zagraża nowojorskim czarodziejom i może doprowadzić do ich dekonspiracji.

Magiczny Nowy Jork

Po scenariusz najlepiej sięgnąć po obejrzeniu filmu, aby ponownie wniknąć do świata czarodziejów i magii i jeszcze raz przeżyć przygodę Newta, ale tym razem w wygodnym fotelu i we własnym domu. Historia Newta poszerza naszą wiedzę o świecie czarodziejów, która do tej pory ograniczała się wyłącznie do Europy i Hogwartu. Czytelnik odkrywa nowe miejsca, takie jak Magiczny Kongres Stanów Zjednoczonych Ameryki (MACUSA) oraz poznaje tytułowe fantastyczne zwierzęta m.in. kłopotliwego Niuchacza, który od razu zaskarbił sobie moją sympatię (myślę, że waszą także). 

Nie tylko o zwierzętach

Fabuła nie jest skomplikowana. Poznajemy Newta, który zaraz po przybyciu do Nowego Jorku przypadkowo trafia na Jacoba Kowalskiego. Zamiana walizek powoduje, że losy czarodzieja i sympatycznego mugola splatają się ze sobą. Jacob to postać, która zarówno na ekranie, jak i na kartach scenariusza wzbudza sympatię, podobnie jak Newt, czego początkowo nie mogłam powiedzieć o Tinie, która ściągnęła kłopoty na tę dwójkę. Z czasem jej postać zrehabilitowała się, ale niesmak pozostał. Jestem niezwykle ciekawa jak dalej potoczą się losy Newta, Jacob i Tiny. 

„Fantastyczne zwierzęta” to nie tylko historia ukazująca magiczne stworzenia, choć tytuł jednoznacznie na to wskazuje. To także historia opowiadająca o Grindelwaldzie- najniebezpieczniejszym czarodzieju ówczesnych czasów, o którym mowa była także w serii o Harrym Potterze. Grindelwaldzie to niebezpieczny, bezwzględny i pragnący władzy czarnoksiężnik, który nie cofnie się przed niczym, o czym dowiadujemy się podczas czytania scenariusza.


Podsumowanie

Scenariusz do "Fantastycznych zwierzęta i jak je znaleźć" czyta się niezwykle przyjemnie i szybko. Historia bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się historii, przedstawiającej poszukiwania magicznych stworzeń, a otrzymałam coś znacznie lepszego. Niezwykły magiczny świat, sympatycznych bohaterów i historię, opartą na walce dobra ze złem. Scenariusz najlepiej przeczytać po obejrzeniu filmu, gdy podczas czytania możemy wizualizować sobie bohaterów i otoczenie z filmu. Jestem pod ogromnym wrażeniem oprawy graficznej, od której nie potrafię oderwać oczu, a przyjemna w dotyku okładka sprawia, że nie chce wypuszczać się jej z rąk.

Wydawnictwo: Media Rodzina ‖ Rok wydania: 2017 ‖ Liczba stron: 312
Oryginalny tytuł: Fantastic Beasts and Where to Find Them:The Original Screenplay 
 Ocena: 4,5/6
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze

Przygodę z twórczością Kim Holden rozpoczęłam od "Promyczka", który wstrząsnęła mną emocjonalnie i wycisnęła łzy. Książka od razu znalazła swoje miejsce w moim sercu. Wkrótce autorka podarowała fanom kontynuację serii, poświęcając ją Gusowi (najbliższemu przyjacielowi Promyczka), która miała uleczyć złamane serca czytelników. Historia "Promyczka" opowiada o miłości, pozytywnym nastawieniu, walce oraz korzystaniu z życia do granic jego możliwości, zaś "Gus" to historia o stracie, bólu, zagubieniu i odrodzeniu się niczym Feniks z popiołów oraz odnalezieniu sensu życia.

Zagubiony w bólu

Historię Gusa mogę podzielić na dwie części. Pierwsza części książki odnosi się do życia, po stracie ukochanej osoby. Gus cierpi po stracie ukochanej przyjaciółki. Ból odbiera mu chęć do życia, a który wylewa się z każdej kartki powieści. Zagubiony tytułowy bohater odnajduje ukojenie w alkoholu i narkotykach. Dzień za dniem stara się uciszyć wewnętrzny ból, gniew i rozczarowanie,  jednocześnie staczając się na dno. Nawet muzyka będąca dla niego wszystkim, przestaje dawać mu szczęście. Ale po burzy zawsze wychodzi słońce. Gus potrzebował niemal roku, aby wrócić z własnego piekła i zacząć znów żyć.  Na szczęście na drodze Gusa pojawiła się Skaut i wtedy rozpoczyna się druga cześć historii, która opowiada o szukaniu szczęścia, miłości i radości w życiu, w którym nie ma już tej jednej ukochanej osoby.

Stwórz legendę 

Kim Holden stworzyła historię opowiadającą o życiu po stracie i wcale nie musiała, serwować  dramatycznych, niebezpiecznych i nieprzewidywalnych zwrotów w fabule, aby dotrzeć do czytelnika i zatrzymać go na dłużej. Historia napisana przez autorkę opowiada o zwykłym codziennym życiu, w którym Gus walczy z bolesną stratą a Skaut z dramatyczną przeszłością. Holden w lekki sposób łączy humor z emocjami, które potrafią złamać serce. W jednym momencie śmiałam się z przekomarzania Gusa i Skaut, a za parę minut łza kręciła mi się w oku, gdy główny bohater wspominał Kate. W historii nie zabrakło także rodzącego się uczucia, miłości i pożądania.


Promyczek w ciemności

Gus to cudowny chłopak, który jest niezwykle związany ze swoją mamą, a ich relacja wielokrotnie mnie zaskakiwała. Niestety Gus w pewnym momencie swojego życia się pogubił. Ból, smutek i rozczarowanie odebrały mu wszystko. Wtedy na scenę wkracza Skaut, która z czasem staje się jego własnym promyczkiem w ciemności. Dziewczyna sprawiła, że zagubiony gwiazdor rocka znalazł w sobie siłę, aby odbić się od dna i zaczął żyć od nowa. Relacja Skaut i Gusa uskrzydliła ich oboje. To dzięki Gusowi Skaut odzyskała wiarę w siebie, uwierzyła w to, że jest piękną kobietą mimo oszpecających ją blizn , jest kobietą, która zasługuje na odpowiednie traktowanie i szacunek.

Podsumowanie

Do tej pory tylko dwa tytuły sprawiły, że łzy uniemożliwiły mi dalsze czytanie powieści. Pierwszą książką było "Gwiazd naszych wina", zaś drugą właśnie "Promyczek". "Gus" to zupełnie inna książka. Choć nowa powieść Kim Holden nie doprowadziła mnie do takiego stanu, to i tak autorka skradła moje serce. Historia Gusa jest nie tylko bolesna, ale także romantyczna. Opowiada o życiu w bólu i smutku. O zagubieniu i odnalezieniu właściwej drogi. O akceptacji i odzyskaniu pewności siebie. To historia, której nie zapomnisz i obowiązkowa pozycja dla wielbicielek Promyczka.


"Teraz rozumiem, że moje szczęście, moje życie jest wyłącznie w moich rękach. Nikt o nie nie zadba. Tylko ja mogę je budować lub niszczyć." - Gus


Wydawnictwo: Filia ‖ Rok wydania: 2016 ‖ Liczba stron: 504
Cykl: Promyczek ‖  Tom: II ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
10 komentarze

Jak na lekarstwo jest filmów, które mógłbym polecić zarówno miłośnikom widowiskowych pościgów jak i romansu. Zwykle te dwa gatunki nie bratają się ze sobą, a ostatni, głośny przedstawiciel takiego miszmaszu pojawił się siedem lat temu pod tytułem „Drive”. Wydany rok temu film „Baby Driver” wydaje się być duchowym spadkobiercą, nie tylko pod kojarzącą się jednoznacznie nazwą filmu, ale jak i opowiedzianej historii. Ale czy to wystarczy, aby stać się kultowym filmem?

Znane i lubiane

Fabuła nie jest nadmiernie skomplikowana. Baby (Ansel Elgort) jest kierowcą na telefon u bossa mafii, Doca. W międzyczasie poznaje Deborah (Lily James) i pragnie zerwać z kryminalną przeszłością. Można się domyślić, komu taki układ nie jest na rękę. Czy to nie brzmi znajomo? Można się pokusić o stwierdzenie, że to najbardziej sztampowy pomysł na jaki można było wpaść. Ale samą fabułą film nie stoi, a realizacją. 


Young & unafraid

„Baby Driver” to film, który powoduje opad szczęki już od samego początku. Pierwsze pięć minut to jak wstrzyknięcie adrenaliny prosto w żyły. Tak emocjonującego pościgu dawno nie oglądaliśmy i wydaje mi się, że długo nie będzie nam ponownie dane. W samym filmie ujrzymy sporo świetnie zmontowanych pościgów, które wyglądają naprawdę realistycznie, ale też jest kilka scen nieprawdopodobnych. Lecz wcale to nie przeszkadza, ponieważ Baby za kółkiem wyczynia prawdziwe piękno, które spodoba się nawet największym marudom. 

Reżyser bawi się konwencją kina gangsterskiego, pościgowego i… romantycznego. Młody bohater wydaje się nie myśleć o konsekwencjach zabawy w gangsterkę i traktuje to wszystko jak dobrą zabawę. Cały czas żyje muzyką, a muzyka żyje w nim. Nawet w sytuacji podbramkowej, gdy musi uciekać z miejsca zdarzenia, wybiera w iPodzie odpowiedni utwór do sytuacji i dopiero wtedy rusza z piskiem opon. Jednak z czasem postrzeganie świata przez głównego bohatera zmienia się. Kończy się zabawa a zaczyna walka o życie nie tylko swoje, ale również ukochanej. 


They call me Baby Driver

Muzyka w tym filmie zasługuje na oddzielny akapit. Tak silnego związku kompozycji muzycznych z filmem do tej pory nie było w kinie. Cały film jest zmontowany pod niezwykle dynamiczne utwory i to nie jest prosta łupanka w stylu „Szybkich i wściekłych”, tylko wygrzebane perełki funku, disco i popu, leżące gdzieś w odmętach archiwum wytwórni. Można się pokusić, że tak właśnie Baby widzi świat, a całość ma silny związek fabularny z bohaterem i grzechem byłoby go zdradzić. 

Nowhere to run, nowhere to hide

Gdy Baby poznaje Deborah, zaczyna się prawdziwa filmowa chemia między bohaterami. Według mnie aktorzy są świetnie dopasowani i dzięki temu nie ma wrażenia sztuczności czy przerysowania. A nie mieli łatwego zadania, mając u boku takie gwiazdy jak Kevina Spacey’ego, Jamie’go Foxxa czy Jona Bernthala. Każdy z nich ma swoje miejsce na ekranie, które wykorzystują w stu procentach. Podoba mi się to, że żaden z bohaterów nie jest przewidywalny, a samo uczucie nie jest powiedziane wprost. 


„Was he slow?”

Podsumowując, ten film jest jak jazda bez trzymanki okraszona wspaniałą muzyką. Sceny pościgów to montażowy majstersztyk, który powoduje ciarki na plecach. Również wątek romantyczny zasługuje na pochwałę, gdyż nie został potraktowany po macoszemu i wrzucony na siłę. To że ten film powstał w czasach, gdzie od produkcji ciekawych filmów ważniejsze są słupki w Excelu, jest ewenementem. Dla mnie ten film stał się kultowy, gdy wszedł do kin. Teraz macie okazję znaleźć go na DVD i Blu-Ray. Polecam z całego serca. 

Pozdrawiam
Emil Śmistek
Share
Tweet
Pin
Share
3 komentarze
Newer Posts
Older Posts

Autorzy


KATE

Książkoholiczka i niepoprawna marzycielka z zamiłowaniem do mody w rytmie slow.


EMIL

Współautor bloga, kulturalny łasuch i osoba, która stoi za obiektywem.

Follow Me

  • Facebook
  • Instagram

Archiwum

  • ►  2022 (15)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (22)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (59)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (11)
  • ▼  2018 (134)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (11)
    • ▼  kwietnia (11)
      • Colleen Hoover: Point of Retreat [RECENZJA]
      • Samantha Young - To, co najważniejsze [RECENZJA]
      • Sarah J. Maas - Dziedzictwo ognia [RECENZJA]
      • Zasady są po to, żeby je łamać - Mona Kasten - Beg...
      • [ZAPOWIEDŹ] Marta Kisiel: Toń
      • Odnaleźć swoje ikigai - Hector Garcia, Francesc Mi...
      • Pikantna historia pewnego kłamstwa - Whitney G: Os...
      • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Ross...
      • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginaln...
      • Legendy ciąg dalszy - Kim Holden - Gus [RECENZJA]
      • Pościg za marzeniami - Baby Driver [RECENZJA]
    • ►  marca (14)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2017 (116)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (90)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (6)
    • ►  października (11)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (105)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (2)

POLECAMY

Stroiciele - Ewa Kowalska [RECENZJA]

Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią da...

Skala ocen


1 - Beznadziejna
2 - Bardzo słaba
3 - Słaba
4 – Może być
5 - Przeciętna
6 - Dobra
7 – Bardzo dobra
8 - Rewelacyjna
9 - Wybitna
10 - Arcydzieło

Popularne posty

  • 365 dni i 50 twarzy Greya - Co ja zobaczyłam?
  • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Rossmannie
  • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz [RECENZJA]
  • Pikantna historia pewnego kłamstwa - Whitney G: Oskarżyciel i Niewinna [RECENZJA]
  • Bogowie muszą być szaleni - Aneta Jadowska [RECENZJA]

Obserwatorzy

Nasz patronat




zBLOGowani.pl


Czerwona sukienka - blogi o modzie

http://ddob.com/user/index/Estrella


Facebook Twitter Instagram Pinterest Bloglovin

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates