Sarah J. Maas - Dziedzictwo ognia [RECENZJA]
Dziedzictwo ognia
Celaena Sardothien to okrutna zabójczyni, która nie poddała się niewoli w kopalni soli oraz zwyciężyła w turnieju o pozycję Królewskiej Obrończyni. Niestety ostatnie wydarzenia mocno nią wstrząsnęły. Teraz przyjdzie jej zmierzyć się z czymś groźniejszym - z własnym dziedzictwem i demonami. Celaena zostaje odesłana do Wendlyn, gdzie trafia przed oblicze Maeve. Dziewczyna potrzebuje odpowiedzi na temat kluczy Wyrda, jednak aby je uzyskać musi przejść odpowiednie szkolenie, które pozwoli jej dostać się do legendarnego Doranelle, gdzie rządzi Maeve. Pod czujnym okiem księcia Fae Celeana stara się okiełznać swoją moc. W Rifthold rebelianci zawiązują sojusze, mające na celu zakończenie panowania okrutnego władcy i przywrócenie magii na kontynencie. Czy Celeana uzyska odpowiedzi na dręczące ją pytania? Czy odnajdzie w sobie odwagę, aby pogodzić się z dziedzictwem? Co czeka rebeliantów?
Ogniste serce
Celaena nie jest idealną postacią. W poprzednich częściach podziewałam ją za upór, cięty język i odwagę. Wydarzenia z „Korony w mroku” złamały główną bohaterkę. Obwinia się za to, że nie udało jej się zapobiec tamtym wydarzeniom. Jej zmianę widać od początku tej historii. W trzecim tomie Maas odkrywa przed czytelnikiem przeszłość Celaeny oraz jej dziedzictwo. Główna bohaterka musi odnaleźć w sobie siłę, aby okiełznać ogniste serce. Jednak jak ma tego dokonać, gdy straciła zapał i odwagę, a wiele lat temu odcięła się od swojej mocy? Celaena musi nauczyć się panować nad magią ognia, a jednocześnie pogodzić się z przeszłością i odgonić smutek i ból spowijający jej serce. Dziewczyna przechodzi długą drogę, która nie jest dla niej łatwa. Celaena w „Dziedzictwie ognia” wielokrotnie poddawała się i rezygnowała, co z czasem stawało się irytujące. Gdzie podziała się ta słynna zabójczyni? Na prawdziwą Celeanę przyszło mi czekać niemal 500 stron, ale było warto.
Nową i ciekawą postacią jest Rowan, którego Celaena spotyka w czasie swojej wyprawy. Jest szorstkim, małomównym, niebezpiecznym lecz nieziemsko przystojnym Fae, który służy jej ciotce. Jego osobowość kontrastuje z osobowością Chaola i Doriana, których od początku historii można było obdarzyć sympatią. Rowan wielokrotnie prezentuje swoją arogancję i dominację, która zniechęca do siebie nie tylko zabójczynię, ale także czytelnika. Jednak z czasem zmienia się, poznajemy jego historię i zaczynamy widzieć go jako zupełnie innego mężczyznę. Ostatecznie polubiłam jego postać, jednak więź jaka powstała między nim a Celaena jest dla mnie trochę niejasna. Ich zachowania wielokrotnie były ze sobą sprzeczne. Pozostaje mi czekać na rozwinięcie tej znajomości w kolejnym tomie.
Cliffhanger jakich mało
Maas zaskarbiła sobie moją sympatię umiejętnością kreowania świata przedstawionego oraz wciągającą historią, która angażuje wszystkie postaci. Tym razem na Maas, jaką poznałam w poprzednich tomach musiałam trochę poczekać. Autorka przedstawiła świetny spisek i niespodziewane zwroty akcji, na które przyszło mi jednak trochę poczekać. Historia nie wciąga od razu, dopiero w połowie książki wydarzenia nabierają głębszego zarysu, a zakończenie to istna petarda. Mimo słabego początku na takie zakończenie warto było czekać.
Byłoby fajnie, gdyby nie...
Czy jest coś co mi się nie podobało? Tak. Trzeci tom w porównaniu do poprzednich liczy ponad 650 stron. Podziwiam autorkę za umiejętność kreowania tak długich historii jednak tym razem Maas mnie trochę rozczarowała. Historia w poprzednich tomach była opowiadana z perspektywy Celaeny, Chaola oraz Dorian, dzięki czemu była zwarta i z niecierpliwością czytałam kolejne rozdziały. W tym tomie otrzymujemy kolejną postać, jaką jest Manon z klanu Wiedźm. Jej historia ciągnie się przez całą książkę i nie wnosi ona do historii nic ważnego. Historia Manon oczywiście była ciekawa i jak dla mnie nadawałaby się idealnie na odrębną nowelkę. Jednak nie miała nic wspólnego z głównymi bohaterami powieści. Stała się niepotrzebnym zapychaczem, który dodał powieści kolejne 100 stron.
Podsumowanie
"Dziedzictwo ognia" to już trzeci tom opowiadający losy Celaeny Sardothien, lecz nie wywarł na mnie tak dobrego wrażenia jak dwa poprzednie. Maas po raz kolejny stworzyła ciekawą historię, świat przedstawiony i niesamowitych bohaterów, lecz ta historia była zdecydowanie za długa, głównie przez wątek z Manon, który nie wnosił nic istotnego do książki. Mimo słabego początku autorka zaserwowała mi niezwykle emocjonujący cliffhanger i właśnie dla takiego zakończenia warto sięgnąć po ten tom.
Wydawnictwo: Uroboros ‖ Rok wydania: 2015 ‖ Liczba stron: 654
Tom: III ‖ Tytuł oryginalny: Heir of Fire ‖ Ocena: 4,5/6
Zobacz również poprzednie recenzje:
Zobacz również poprzednie recenzje:
Tom I: Szklany tron
Tom II: Korona w mroku
22 komentarze
recenzji nie czytam, bo dopiero jestem przy szklanym tronie, nie chcę sobie zaspojlerować czymkolwiek, haha
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Rozumiem :)
UsuńCzytałam tylko Dwory, ale podobał mi się styl autorki, więc pewnie nadrobię i ten cykl :)
OdpowiedzUsuńZachęcam :)
UsuńSeria wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńNie mój gatunek niestety.
OdpowiedzUsuńNie czytałam. Niestety nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńMnie tam wciągnęło od razu :D I Rowan Rowanem, ale ja uwielbiam Aediona <3
OdpowiedzUsuńAediona też fajna postać. Jestem ciekawa jak potoczą się jego losy w 4 tomie :)
UsuńSzkoda, że trochę się rozczarowałaś. Myślę, że czwarty tom ci to wynagrodzi, bo moim zdaniem jest on istną petardą.
OdpowiedzUsuńCo do wątku Manon to mi także wydawał się on na początku zbędny, ale potem uświadomiłam sobie, jak się myliłam. To co autorka robi później z tym wątkiem jest niesamowite!
Pozdrawiam ;*
Niedługo zabieram się za 4 tom i mam nadzieję, że także zmienię zdanie o wątku z Manon :)
UsuńPierwszy tom zrobił na mnie całkiem pozytywne wrażenie ;) z pewnością powrócę do tej historii!
OdpowiedzUsuń"Zadziorna bohaterka"? No błagam, raczej tępa dzida :P Czytałam dwa pierwsze tomy i mnie szlag jasny trafiał przy Celaenie, a szczególnie przy jej rozterkach sercowych. Dobrze przynajmniej, że można zauważyć w trakcie fabuły, że się zmienia i rozwija, bo inaczej odpuściłabym po pierwszym tomie, chociaż nigdy czegoś takiego nie robię przy seriach. Trzeci tom jeszcze przede mną, leży na półce i czeka na lepszy dzień ;)
OdpowiedzUsuńJak to uważa :D akurat tytuł tępej dzidy mam zarezerwowany dla zupełnie innej postaci w literaturze
UsuńTeż jestem świeżo po lekturze Dziedzictwa Ognia. Jaka świetna recenzja! Moja, którą właśnie dodałam to pikus przy Twojej... haha ale ja nie o tym chciałam. Masz racje co do rozdziałów poświęconych Manon - też uważałam, ze są niepotrzebne, aczkolwiek! podejrzewam, że Sarah ma co do tej postaci wieeelkie plany.
OdpowiedzUsuńNie czytałam dwóch pierwszych części, choć co chwile gdzieś mi sie przewijały. Musze chyba to nadrobić! Co do trzeciego tomu, gdzie autorka dorzuciła kolejną postać nic nie wnoszącą do powieści... Nie lubie takiego zabiegu! Nie rozwlekających sie w czasie historii.
OdpowiedzUsuńMój narzeczony lubi książki tego typu, podrzucę mu ten wpis!
OdpowiedzUsuńWygląda na bardzo interesującą pozycję!
OdpowiedzUsuńTotalnie nie moje klimaty, ale zdjęcia robisz cudowne:)
OdpowiedzUsuńCelaena mnie zaitrygowała. Zrobiłaś dobrą reklamę autorce
OdpowiedzUsuńNie moja tematyka, ale z przyjemnością przeczytałam recenzję :)
OdpowiedzUsuń"Dziedzictwo ognia" przeczytałam jednym tchem bo bardzo mnie to wciągnęło. Widzę jednak, że muszę sięgnąć także po inne prezentowane tu książki bo wydają się równie ciekawe.
OdpowiedzUsuń