Jakub Łaszkiewicz: Wszystkie dziewczyny Wertera

by - 15:49


Lubię sięgać po książki początkujących pisarzy. Wielu z nich potrafiło mnie zaskoczyć i po przeczytaniu jeszcze długo dziwiłam się, że dany tytuł był debiutancką powieścią. Dlatego też z entuzjazmem podeszłam do książki „Wszystkie dziewczyny Wertera”, zwłaszcza zachęcona tym, że autorem jest szesnastolatek.

Czytając książkę już od pierwszych stron widać, że mamy do czynienia z początkującym pisarzem. W historii brakuje opisów, które zarysowałyby wygląd miejsc (szkoły, pokoju nastolatka, klubu) czy chociażby osób i pozwoliłyby czytelnikowi wyobrazić sobie otaczającą bohaterów rzeczywistość. Dlatego ciężko nazwać mi tę książkę, liczącą sobie ponad 150 stron powieścią. Bardziej pasuje mi do niej określenie nowelka bądź opowiadanie, gdyż autor przedstawia jedynie szereg następujących po sobie wydarzeń, serwuje ubogie opisy wyglądu zewnętrznego postaci oraz miejsc. Z historii ciężko ten wywnioskować gdzie toczy się akcja historii, gdyż wiemy tylko, że jest to jakieś miasto z parkiem, klubem, galerią handlową i tramwajami. Mimo to historia jest dobrze i w lekki sposób opisana a co najważniejsze spójna.

„Wszystkie dziewczyny Wertera” to historia opowiadająca o perypetiach Tomka z płcią przeciwną. Akcja toczy się przede wszystkim wokół szkoły, przyjaciół głównego bohatera oraz jego miłosnych podbojów. Tomek to taki kochaś, typ chłopaka, którego w realnym życiu nigdy bym nie zaakceptowała. Wiele zachowań, które w jego mniemaniu były "niewinne" ja postrzegałam w zupełnie inny sposób. Jednak wszystkie działania chłopaka prowadziły do sedna tej historii i niosły za sobą przesłanie jak nie postępować z dziewczynami. Bo przecież z dziewczynami się nie zadziera.



Do historii należy podejść z dystansem, jednak pewnych wydarzeń nie byłam w stanie zaakceptować. Choć czasy szkoły średniej mam za sobą, to jednak uważam, że nie wszystkie zachowania uszłyby uczniom na sucho lub bez echa, jak np. dwóch nieznajomych dresiarzy, którzy nie przypominają uczniów swobodnie biegają sobie po szkolnych korytarzach, a za rozróbę w klasie głównego bohatera nauczyciele nie wyciągają konsekwencji? Zabrakło mi w tym realizmu. Jednak niektóre rzeczy pozostają niezmienne, jak chociażby piekielna matematyka i nauczyciel z piekła rodem.

Kolejną rzeczą, która zaczęła drażnić mnie w połowie historii to słowo "ryj". Rozumiem, że autor stosuje język młodzieżowy, który wprowadzić czytelnika w świat nastolatków, ale gdy po raz kolejny przeczytałam "drzeć ryj" ,"dostać w ryj", "zamknąć ryj" to poczułam się zniesmaczona. Mam za sobą sporo książek z gatunku Young Adult i mimo mniej „młodzieżowego” słownictwa nie traciły na klimacie.

Przyznam otwarcie, że oczekiwałam po tej książce czegoś więcej. Liczyłam, że historia czymś mnie zaskoczy. Niestety fajerwerków nie było. Sama próbowałam swoich sił w pisaniu, więc wiem, że nie jest to tak przyjemna praca, jakby się mogło wydawać. Jednak widzę potencjał tkwiący w młodym autorze i trzymam kciuki, aby rozwijał się w tym kierunku. W „Dziewczynach Wertera” zabrakło mi przede wszystkim opisów, które wzbogaciłyby historię i nadały jej głębi. Za to książka wiele razy wywołała uśmiech na mojej twarzy. Komu mogę polecić książkę? Szczególnie młodym osobom, które szukają zabawnej i lekkiej historii oraz nastoletnich bohaterów, z którymi mogą się utożsamiać.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu WasPos

Wydawnictwo:  WasPos ‖ Premiera: 2018 ‖ Liczba stron: 183
 Ocena: 3,5/6

You May Also Like

4 komentarze

  1. Niestety, nie przemawia do mnie ta książka. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że to książka nie dla mnie, dziękuję za szczerą opinię. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi, ale nie sięgnę po nią. Jakoś mnie nie urzekła

    OdpowiedzUsuń
  4. Może kiedyś, przy okazji, ale specjalnie jakoś szukać nie będę...

    OdpowiedzUsuń