Kayla Olson: Imperium na piasku [RECENZJA]
Ostatnio miałam przyjemność przeczytać książkę "Imperium na piasku" od wydawnictwa MłodyBook. Książka od momentu zapowiedzi urzekła mnie piękną okładką i ciekawym opisem. Jednak czy warto było na nią czekać?
Nadzieja umiera ostatnia
Nadzieja umiera ostatnia
Przed rebelią życie siedemnastoletniej Eden było łatwe, lecz teraz dziewczyna żyje w świecie w którym rządzą Wilki. Wojna i technologia doprowadziły do rozwarstwienia społeczeństwa i recesji. Ludzie mieli wszystko albo nic. Wataha miała zaprowadzić porządek, lecz nikt nie spodziewał się, że uczynią to krwią tysiąca niewinnych ludzi i ich strachem. Eden straciła wszystko co kochała- rodzinę, przyjaciół, dom. Wraz z pozostałymi ludźmi uwięziono ją w obozie pracy. Mimo to Eden nigdy nie straciła nadziei na lepsze życie w Azylu, w miejscu, gdzie nie ma Wilków. Jednak świat, który miał być początkiem jej wolności okazuje się zupełnie innym miejscem. Miejscem pełnym tajemnic i grozy.
Dobry początek, ale...
Pierwsze 150 stron „Imperium na piasku” pochłonęłam migiem. Początek historii intryguje, gdyż z nieodpartą ciekawością pragnęłam śledzić losy Eden, Alexy, Hope i Finnley. Czterech różnych lecz silnych dziewczyn, którym udało się uciec z piekła i trafić na niezbadaną wyspę. Musiały wykorzystać swoje umiejętności i połączyć siły, aby przetrwać i odnaleźć świątynię. Początek był naprawdę dobry, lecz później przyszedł czas na słaby środek. Kiedy na wyspie pojawia się „nowa ekipa” wszystko zaczyna się zmieniać. Nie będę ukrywać, że wiele razy miałam problem z wyobrażeniem sobie scen z książki, a dokładniej wydarzeń rozgrywających się w sercu dżungli.
Dziewczyny początkowo emanowały siłą i determinacją, szczególnie Eden, która była mózgiem operacji „Azyl”. Same udały się w nieznane. Jednak cała ich siła zniknęła gdzieś wraz z pojawieniem się Lonana, Pheonixa i Cassa. Eden straciła pewność siebie, stała się tłem i polegała wyłącznie na Lonanie.
Szkoła przetrwania
Moje pierwsze skojarzenie z bezludną wyspą to serial LOST. Dziewczyny docierają do tajemniczej wyspy, pełnej tajemnic. Choć nie jestem ekspertem od sztuki przetrwania, to wydaje mi się, że autorka nie do końca oddała trud związany z przeprawą. Momentami wyprawa dziewczyn była niczym spacer po parku. Zabrakło mi konkretów, które pozwoliłyby urealnić historię i ukazać wysiłek włożony w przetrwanie, jak chociażby dokładne opisy zdobywania pożywienia (a nie jedno zdanie mówiące o tym, że ta czynność została wykonana).
Co skrywa wyspa?
„Imperium” to książka, która potrafiła mnie także pozytywnie zaskoczyć. Przez długi czas wielką niewiadomą, która intryguje jest wyspa. Okazuje się czymś więcej niż miejscem pełnym sekretów, miejscem, które daje nadzieję na lepszą przyszłość, ale także odkrywa mroczną prawdę o ludziach, którzy zgotowali Eden i tysiącu innym obywatelom piekło. To właśnie tajemnicom ukrytym na wsypie i ludziom stojącym za przewrotem poświęcone jest ostatnie 200 stron, które niesamowicie wciąga i zaskakuje, a jednocześnie rekompensuje słabszy środek.
Dystopijna wizja świata
Autorka wykreowała ciekawą dystopijną wizję świata, gdzie zmiany klimatyczne i degradacja środowiska doprowadziły do katastrofy. Świat, w którym żyje Eden jest podporządkowany żołnierzom Watahy. Kim są członkowie Watahy? Ojciec, brat, sprzedawca. Zwykli ludzie, którzy zdradzili bliskich, przyjaciół i rodzinę. Ci, którzy ocaleli pracują dla Watahy w specjalnie stworzonych do tego celu obozach. Ci, którzy przeciwstawili się władzy, w najlepszym wypadku otrzymali szybką śmierć, w najgorszym stali się marionetkami w ich rękach. Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie życie w takim świecie? Kiedy człowiek traci wszystko, wtedy uświadamia sobie, ile stracił. W czasach niewoli tęskni za prozaicznymi rzeczami, tęskni za smakiem lodów waniliowych a nawet za tłumem ludzi na plaży.
Podsumowanie
"Imperium na piasku" to książka, napisana przyjemnym językiem, a dzięki krótkim rozdziałom czyta się ją naprawdę szybko. Debiutancka powieść Kayly Olson to dobrze napisana historia z niezwykle ciekawym początkiem, nieco słabszym środkiem i emocjonującym zakończeniem oraz wieloma zwrotami akcji. To nie tylko powieść o nastolatkach, którzy pragnęli przeciwstawić się władzy i zawalczyć o nowe życie. To historia, która dociera do czytelnika, zmuszając go do refleksji. Dystopijna wizja świata przypomina czytelnikowi, że w życiu warto cieszyć się z drobnych przyjemności, a technologia to potęga, dla której człowiek jest zdolny do wielkiego okrucieństwa.
Wydawnictwo: MłodyBook ‖ Rok wydania: 2018 ‖ Liczba stron: 450
Tytuł oryginalny: Sandcastle Empire ‖ Ocena: 4,5/6
Tytuł oryginalny: Sandcastle Empire ‖ Ocena: 4,5/6
7 komentarze
Brzmi całkiem nieźle, ale to chyba średnio moja bajka, więc raczej nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się interesująca przygoda czytelnicza, tytuł chętnie podsunę córce pod rozwagę. :)
OdpowiedzUsuńCałkowicie w moim stylu, ostatnio mam "fazę" na książki, gdzie nastolatkowie walczą z władzą w jakimś konkretnym celu. Zapisuję sobie książkę na listę i na pewno ją przeczytam za jakiś czas jak odkopie się z natłoku moich pozycji. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
lunafisher.blogspot.com
Uwielbiam książki dystopijne! ;) musze po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńZapisuje sobie książkę na listę! Zaintrygowałas mnie szczerze swoją recenzją 💕
OdpowiedzUsuńDla mnie ciekawa nowość.
OdpowiedzUsuń