Robert O'Neill: Komandos [RECENZJA]
Semper fidelis
W tym miejscu warto by napisać trochę o autorze książki, Robercie O’Neilu, który brał udział w kilku głośnych akcjach, takich jak poszukiwanie Marcusa Luttrella, odbicia z rąk somalijskich piratów Richarda Phillipsa czy zlikwidowania Osamy Bin Ladena. Jednak zanim do tego wszystkiego doszło, autor przeszedł ostrą selekcję, w której na dwustu kandydatów przechodzi tylko trzydzieści. To pokazuje z jakim horrorem muszą poradzić sobie uczestnicy.
„Piekielny tydzień”
Książka podzielona jest na dwie widoczne części. W jednej mamy szczegółowo przedstawione szkolenie plus selekcję na żołnierza jednostki SEAL, w drugiej zaś właściwe akcje jako formalny żołnierz jednostki. Całość brzmi jak dobra opowieść kumpla gawędziarza, który właśnie przybył z wojska pochwalić się co on tam nie robił. Czuć, że autor posiada naprawdę lekkie pióro i nie waha się go użyć przemycając sporo ciekawostek na temat selekcji, na próżno szukając ich gdzie indziej. Jak np. podczas ćwiczeń na plaży największym wrogiem nie jest zimno, czy lodowata woda, a… obtarcia okolic pachwin, ponieważ mokry piasek dostaje się wszędzie. Dosłownie wszędzie. Ale oprócz przygotowania na lądzie, w programie jest przewidziane szkolenie wodne, które jest niezwykle trudne i podwójnie niebezpieczne, bo mały błąd może kosztować życie. Ponadto nad tym wszystkim czuwają instruktorzy, którzy starają się jak mogą uprzykrzyć życie kursantom.
Basic Underwater Demolition
Według mnie pierwsza część książki jest najlepsza i najciekawsza. Ukazuje jak wszechstronną wiedzę oraz umiejętności powinni wykazywać się operatorzy w jednostce SEAL. Niestety w drugiej części ta szczegółowość gdzieś zatraca się i czuć było, że autor chciał upchać naprawdę sporo. Najlepszym fragmentem, według mnie trochę za krótkim, był opis uratowania Kapitana Phillipsa z rąk piratów. Można powiedzieć, że ta akcja wymagała od SEALsów więcej niż pełnego zaangażowania z powietrza i z morza. Cel był niezwykle ważny, a utrata choćby jednego zakładnika spowodowałaby lawinę konsekwencji. Niestety, najbardziej reklamowana historia, czyli likwidacja Osamy Bin Ladena, jest jednocześnie najsłabszą, nie mówiącą nic po za tym co już wiemy z filmów czy innych książek.
Według mnie pierwsza część książki jest najlepsza i najciekawsza. Ukazuje jak wszechstronną wiedzę oraz umiejętności powinni wykazywać się operatorzy w jednostce SEAL. Niestety w drugiej części ta szczegółowość gdzieś zatraca się i czuć było, że autor chciał upchać naprawdę sporo. Najlepszym fragmentem, według mnie trochę za krótkim, był opis uratowania Kapitana Phillipsa z rąk piratów. Można powiedzieć, że ta akcja wymagała od SEALsów więcej niż pełnego zaangażowania z powietrza i z morza. Cel był niezwykle ważny, a utrata choćby jednego zakładnika spowodowałaby lawinę konsekwencji. Niestety, najbardziej reklamowana historia, czyli likwidacja Osamy Bin Ladena, jest jednocześnie najsłabszą, nie mówiącą nic po za tym co już wiemy z filmów czy innych książek.
Podsumowanie
Niestety książka nie jest dobrze zbalansowana. Świetna pierwsza część, przyćmiewa drugą, którą napisał tak jakby autor bał się, że historia samej selekcji będzie mało popularna i dołożył coś ze swojego bogatego repertuaru misji zagranicznych. A tych ma na swoim koncie całkiem pokaźną liczbę. Autor wykonał w sumie ponad czterysta misji, w tym te kilka znaczących i najbardziej medialnych. Jednakże to brzmi jakby nie mógł za dużo powiedzieć, albo nie wiedział w jaki sposób przedstawić te historie. Szkoda, bo mógł skupić się na jednym i byłoby to najlepsze opracowanie na temat szkolenia oraz selekcji do Navy SEAL.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Rebis
Wydawnictwo: Rebis ‖ Premiera: 3 lipiec 2018 ‖ Liczba stron: 408
Ocena: 3.5/6
Pozdrawiam
Emil Śmistek
5 komentarze
Z chęcią bym przeczytała, żeby samej się przekonać, czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Możliwe, że nawet pochłonęłabym tą pozycję.
OdpowiedzUsuńNie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię nad tą książką. :)
OdpowiedzUsuńBędę musiała to podrzucić dla męża, on lubi właśnie takie militarne pozycje :)
OdpowiedzUsuń