• Home
  • O blogu
  • Recenzje książek
    • O książkach
    • Literatura młodzieżowa
    • Fantastyka
    • Romanse
    • Literatura obyczajowa
    • Kryminał/thiller
    • Literatura polska
    • Poradniki
  • Współpraca
  • Moda
    • Stylizacje
    • Porady modowe
  • Lifestyle
  • Polityka Ochrony Prywatności
Kopiowanie zdjęć zabronione! Ikonografiki wykorzystane na stronie pochodzą z serwisu Freepik.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

▪ Mów mi Kate ▪ blog lifestylowo-recenzencki


W tym roku pogoda każdego dnia zachęcała do założenia zwiewnej i letniej sukienki, czego nie mogłam sobie odmówić. W dzisiejszej stylizacji postawiłam na luźną, białą sukienkę w kwiaty i srebrne dodatki. Ostatnio coraz częściej stawiam na motyw kwiatów w stylizacjach. Przy wyborze ubrań z kwiatowym printem należy pamiętać, że drobne osoby będą lepiej wyglądać w delikatnych i małych wzorach, a kobiety o nieco większym rozmiarze powinny wybierać kwiaty w większej skali.




Lubicie motywy kwiatowe na ubraniach?
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze

Szkoła zbliża się ogromnymi krokami. Zapewne nie cieszy was perspektywa, że za niespełna tydzień będziecie siedzieć w szkolnej ławce, notując z tablicy ciąg cyfr podczas zajęć matematyki. Rok szkolny to niestety także czas, kiedy trzeba odłożyć nasze ulubione książki trochę na bok i zająć się biologią, historią, angielskim czy też fizyką. Z tej okazji przygotowałam book tag i zapraszam chętne osoby do odpowiedzenia na pytania :)

1. Wyprawka szkolna - 5 książek, które chcesz przeczytać w nowym roku szkolnym.
Tak wiele książek, a tak mało czasu... Znacie to uczucie? Pewnie tak. 
Ja w tym roku mam w planach:

  • Okrutny książę - Holly Black (premiera wrzesień)
  • Księżniczka popiołu - Laura Sebastian (premiera wrzesień)
  • Biuro M - M. Witkiewicz, A. Rogoziński
  • Poza rytmem - B. C. Cherry
  • Okrutna Pieśń -V. Schwab

2. Podręczniki są takie drogie! - zamówienie, na które wydałaś najwięcej pieniędzy.
Staram się nie wydawać za dużo, ale to trudne kiedy na rynku wydawniczym pojawia się tak dużo intrygujących nowości. Największe zamówienie, jakie do tej pory złożyłam opiewało na niecałe 80 zł.

3. Powrót do szkoły - książka, którą chcesz ponownie przeczytać.
Od dawna zarzekam się, że najwyższa pora sięgnąć ponownie po Akademię Wampirów. Mam nadzieję, że w końcu znajdę na nią czas.

4. Szkoła marzeń - szkoła, której chciałabyś być częścią.
Chyba nikogo nie zdziwi, że szkołą moich marzeń od zawsze był (i będzie) Hogwart. To magiczne miejsce towarzyszyło mi przez wiele lat w literaturze i filmach i nadal budzi ogromny sentyment.

5. Pierwsze wrażenie - książka, która wywarła zaskakujące (dobre lub złe) pierwsze wrażenie.
Kiedy rozpoczęłam przygodę ze "Srebrnym łabędziem" byłam bardzo zaintrygowana tą historią. Zapowiadała się naprawdę dobrze, ale czym dalej zagłębiałam się w powieść, tym byłam coraz bardziej rozczarowana główną bohaterką oraz fabułą. Niestety w tym przypadku dobre pierwsze wrażenie nie zrekompensowało mi reszty historii.

6. Szkolna ławka - postać z literatury, z którą chciałabyś usiąść w jednej ławce.
Chętnie dzieliłabym ławkę z Hermioną Granger. Zapewne nie byłoby pytania, na które nie znałaby odpowiedzi.

7. Ulubiony nauczyciel - książka ze świetnym mentorem w tle.
Moim ulubionym nauczycielem od zawsze będzie Dymitr Belikow.

8. Ulubiony przedmiot- przedmiot, którego chciałabyś uczyć się w szkole.
Pewnie obrona przed czarną magią byłaby najciekawsza, ale mnie kusi transmutacja.

9. Wierny przyjaciel - najpiękniejsza przyjaźń w literaturze.
Spotkałam się z wieloma pięknymi przyjaźniami, ale najbardziej podobała mi się postać Kate z "Promyczka", która była przyjaciółką idealną.

10. Szkolna potańcówka - kogo najchętniej zabrałabyś na szkolą potańcówkę.
Najchętniej to cały mój wianuszek adoracji :D Niestety w literaturze jest tyle fajnych męskich bohaterów, że wybór jest naprawdę trudny. Tym razem zabrałabym młodego Ezio Auditore.

Zapraszam do zabawy :)
Share
Tweet
Pin
Share
6 komentarze

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę „Całe lato bez Facebooka” to pomyślałam, że mam przed sobą jakiś poradnik, albo jakąś młodzieżówkę. Za nic nie odgarnęłabym, że za tą oprawą kryje się całkiem fajny kryminał, doprawiony sporą dawką czarnego humoru i niesamowitym twistem na końcu historii.

Nowy Jork bez Facebooka

Nowy Jork w stanie Kolorado liczy sobie 150 mieszkańców, znajduje się w odległym zakątku Ameryki i jest odcięty od Internetu. Lokalny komisariat policji mógłby w ogóle nie istnieć, gdyż Nowy Jork to miejsce gdzie przestępczość nie istnieje. Dla zabicia nudy na komisariacie założono kluby zainteresowań; niektórzy szydełkują, inni rzucają rzutkami a Agatha prowadzi największy klub czytelniczy w Nowym Jorku w stanie Kolorado liczący aż dwie osoby. Agatha marzy o prawdziwym śledztwie, które pozwoli jej wyrwać się z tej dziury. Pewnego dnia jej prośby zostają wysłuchane. We własnym mieszkaniu zostaje w brutalny sposób zamordowany Peter Foster. Wkrótce dochodzi do kolejnych, niewyjaśnionych zbrodni. To ogromna szansa dla porucznik Crispies, jednak czy uda jej się odnaleźć mordercę?

Nietypowa bohaterka

Gwarantuję Wam, że w żadnym innym kryminale nie znajdziecie takiej postaci jak Agatha Crispies. Agatha jest policjantką w Nowym Jorku w stanie Kolorado, gdzie została przeniesiona dyscyplinarnie z tętniącego życiem Nowego Jorku. Tutaj prowadzi spokojne i nudne życie, bo w Nowym Jorku w stanie Kolorado nic się nie dzieje. To prawdopodobnie jedyne miejsce na świecie, gdzie nie ma przestępców. Agatha posiada rozległą wiedzę na temat literatury i jest zwolenniczką diety wysokocukrowej. To postać, która wielokrotnie wywoływała uśmiech na mojej twarzy i zaskakiwała niekonwencjonalnymi metodami prowadzenia śledztwa. Momentami postępowanie Crispies było irracjonalne, a momentami po prostu śmieszne, lecz wszystkie jej kroki i decyzje znalazły wytłumaczenie na końcu historii.



Komedia detektywistyczna

Od czasu do czasu lubię sięgnąć po dobry kryminał. Jednak każdy z nich charakteryzuje się nieustępliwym i niezwykle inteligentnym głównym bohaterem, który krok po kroku podąża za śladami pozostawionymi przez mordercę. „Całe lato bez Facebooka” łamie ten stereotyp, gdyż to komedia detektywistyczna z nietuzinkowymi bohaterami. Już pierwsze rozdziały kiedy poznajemy Agathę sprawiają, że czytelnik zastanawia się jakim cudem ta kobieta pracuje w policji i czy uda jej się rozwiązać sprawę morderstw. Ogromnym atutem tej historii jest zakończenie. To istna petarda, która rekompensuje nieco nudniejsze fragmenty pojawiające się w książce. Pr-zeznam się, nigdy nie zgadłabym, że „Całe lato bez Facebooka” skończy się w taki sposób! 

Dodatkowo miłym akcentem w książce są liczne odniesienia do klasyków literatury światowej np. "Przeminęło z wiatrem", "Anna Karenina". A dzięki uczestnictwu w wykładach Agathy Crispies dowiedziałam się co nieco na temat Margaret Mitchell. Zawsze stroniłam od klasyków, a po tej książce naszła mnie ochota, aby po jakiś sięgnąć.

Podsumowanie

Podsumowując „Całe lato bez Facebooka” to książka jedyna w swoim rodzaju. Pierwszy raz spotkałam się z książką z gatunku komedii detektywistycznej, która w zabawny sposób przedstawia policję i sposób wyjaśnienia morderstwa. To historia, do której trzeba podejść z przymrużeniem oka i nie traktować wszystkiego na poważnie. Choć opinie na temat tej pozycji są podzielone, to ja zachęcam was, aby po nią sięgnąć i samemu wyrobić sobie o niej zdanie. Osobiście jestem bardzo zadowolona, że mogłam przeczytać książkę autorstwa Romaina Puértolasa, która poprawiała mi humor po ciężkim dniu w pracy.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję

Wydawnictwo: Sonia Draga ‖ Data wydania: 18.08.2018  ‖ Liczba stron: 392
Tytuł oryginalny: Tout un été sans facebook ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
10 komentarze
Wydawnictwo kobiece.

Siostry Song trzymają się razem. Margot najstarsza z sióstr po śmierci mamy musiała zaopiekować się młodszym rodzeństwem - Larą Jean oraz Kitty. Teraz Margot wyjeżdża na studia do Szkocji a do tej pory pełnione przez nią obowiązki spadają na Larę Jean. Jednak czy Lara Jean odnajdzie się w nowej roli i poradzi sobie z domowymi obowiązkami równie dobrze jak Margot? Sytuacja wyglądałaby o wiele prościej gdyby na głowę Lary Jean nie spadł pewien problem, a mianowicie ktoś wysłał jej listy, które pisała kiedyś do chłopców, których darzyła uczuciem. A co gorsza jednym z nich jest były chłopak jej siostry. Lara Jean starając się wykaraskać z niezręcznej sytuacji zaczyna snuć pewien plan, a przy okazji zapętla się w niewinne kłamstewka. ..

Siostry Song

Autorka wykreowała barwne i trójwymiarowe postaci, które sprawiają, że z pozoru zwykła młodzieżówka, jaką jest "Do wszystkich chłopców" nie jest kolejną mdłą historią, gdzie czytelnik  zaraz po przeczytaniu zapomina jak nazywali się bohaterowie. Lara Jean to postać posiadająca cechy charakteru będące mi bardzo bliskie. Lara Jean jest cicha i grzeczna. Niczym nie wyróżnia się na tle swoich rówieśników. Zamiast hucznych imprez woli czytać książki w domowym zaciszu albo się uczyć. Lara Jean pod tym względem jest moim odbiciem. Dziewczyna chcąc zatuszować sprawę listów wchodzi w układ z jednym z chłopców, co prowadzi do niezwykłego obrotu spraw. Z jednej strony nowa sytuacja prowadzi do ogromnej metamorfozy Lary Jean, która przestaje być kolejną anonimową uczennicą a zarazem zaczyna wierzyć w siebie – wychodzi z cienia starszej siostry. Jednak z drugiej strony młoda Song popada w ciąg drobnych kłamstw i niedomówień, które stopniowo prowadzą zbliżającej się katastrofy.

Najmłodsza z sióstr Song zaskakuje swoim temperamentem i niewyparzonym językiem, choć ma zaledwie dziewięć lat. Stanowi fajny kontrast w porwaniu do Lary Jean i Margot. Jeśli chodzi o Margot to niestety jej postać nie przypadła mi do gustu. Od pierwszej strony miałam nieodparte wrażenie, że dziewczyna coś ukrywa i w dalszej części książki okazało się, że miałam rację. Jednak najbardziej zdenerwowało mnie jej stosunek do Josha - jej byłego chłopaka. Choć w kółko powtarza każdemu, że między nimi wszystko skończone, to mimo wszystko rościła sobie do niego prawo.



Co z tymi listami?

Książka przyciągnęła mnie do siebie głównie ciekawym pomysłem na fabułę. Jednak czy w rzeczywistości tak było? Aby odgadnąć kto wysłał listy Lary Jean nie musiałam nawet się wysilać. Z łatwością można to odgadnąć już na początku historii. Za to podobał mi się pomysł na „układ” w jaki weszła Lara Jean by w pewien sposób zatuszować sprawę listów a zarazem swoje uczucia do byłego chłopaka swojej siostry. Historia momentami wprawiała mnie w dobry humor, czasami przynudzała błahymi dramami zakochanych, a na koniec naprawdę mnie wciągnęła, do tego stopnia, że najchętniej od razu sięgnęłabym po kolejny tom.

Siła rodziny

„Do wszystkich chłopców, których kochałam” to nie tylko historia o miłosnych perypetiach nastoletniej Lary Jean, to także historia o relacji w rodzinie. Autorka w książce dużo miejsca poświęca więźniom, jakie łączą siostry Song. Śmierć mamy jedynie je do siebie zbliżyła. Razem pomagały sobie, mówiły sobie wszystko i wspierały się. Jak to bywa między siostrami, czasem jest dobrze, a czasem dochodzi do zgrzytów i kłótni. Jednak miłość siostrzana jest bardzo silna, co obserwujemy czytając książkę. Po przeczytaniu powieści Jenny Han odniosłam wrażenie, że autorce właśnie ten wątek wyszedł lepiej niż cała sprawa z listami.

Podsumowanie

Podsumowując „Do wszystkich chłopców, których kochałam” to dobra młodzieżówka napisana z humorem, opowiadająca o dorastaniu, pierwszej miłości i zauroczeniu, przyjaźni, szkolnych dramatach i siostrzanej więzi. Choć książka mi się podobała to niestety nie wywołała u mnie „efektu wow”. Uważam, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał tkwiący w oryginalnym pomyśle z listami, które przypadkowo trafiają do adresatów. Oczekiwałam nieco więcej dramatów, skoro te listy nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Mimo to Jenny Han sprawiła, że zakończenie „Do wszystkich chłopców, których kochałam” bardzo mnie zaintrygowało i z chęcią poznam dalsze losy Lary Jane. Książkę oczywiście polecam, a po jej przeczytaniu koniecznie obejrzyjcie film o tym samym tytule.




 Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece ‖ Data wydania: 17.08.2018 ‖ Ocena 4,5/6
Tytuł oryginalny: To All the Boys I've Loved Before ‖ Tom: I ‖ Liczba stron: 390
Share
Tweet
Pin
Share
10 komentarze

Wiadomość o premierze kolejnego tomu Nikity od Anety Jadowskiej przyjęłam z ogromnym entuzjazmem, ponieważ nie miałam pojęcia, że w te wakacje czeka mnie taka niespodzianka. Kiedy w moje ręce trafił egzemplarz „Diabelskiego Młynu” najpierw zachwycił mnie swoją okładką, a potem także treścią. Z niecierpliwością wyczekiwałam na ten tom, aby poznać dalsze losy Robina. Czy moja ciekawość została zaspokojona? O tym przeczytacie poniżej. 

Przez Bezdroża do Archiwum

Nikita już poznała swoją przeszłość, teraz nadszedł czas na Robina. Razem wyruszają w niebezpieczna podróż przez tereny Bezdroży i Rubieży, aby dostać się do Archiwum Zakonu Cieni, gdzie czekają na nich odpowiedzi. By się tam znaleźć , potrzebują pomocy Cygańskiego Księcia i jego taboru, bo tylko magia Niespokojnych pozwoli im przeżyć. Jednak zanim dotrą do Archiwum, będą musieli pomóc taborowi uruchomić Lunapark i ożywić legendarny Diabelski Młyn. Jednak czy im to się uda? A w dodatku nordyccy bogowie nie zapomnieli o Nikicie a ich drogi znów się skrzyżują.

Słodki Robin i zadziorna Nikita

Robina polubiłam już „Dziewczynie z dzielnicy cudów”. W „Diabelskim młynie” po prostu skradł moje serducho. Tej postaci nie da się nie lubić. Robin potrafił rozczulić mnie swoim zachowaniem, a jednocześnie zachwycić determinacją. Dlatego ucieszyłam się kiedy por raz pierwszy w serii pojawiły się rozdziały pisane z perspektywy Robina. Pozwoliło to mi spojrzeć jego oczami na Nikitę, a jednocześnie poznać go lepiej i zrozumieć jego niezwykłą magię.

Nie wyobrażam sobie lepszego partnera dla Nikity niż Robin. Razem tworzą świetny zespół. Są jak ogień i woda. Robin jest tym, którego wszyscy kochają, a Nikita jest tą, która wzbudza respekt i ściąga kłopoty. Po raz kolejny Nikicie przyjdzie zmierzyć się ze swoją prawdziwą naturą. Tym razem stanie twarzą w twarz z berserkiem, z którym dzieli swoje śmiertelne ciało. Jednak to nie jedyne wyzwanie, któremu będzie musiała podołać. Znów poczuje na skórze mroczną magię Bezdroży i Rubieży, a Cygański Książę zafunduje jej i Robinowi niemałą niespodziankę, od której będą ważyć się losy ich i członków taboru. Czy uda im się ożywić niesamowity Diabelski Młyn, czy też staną się kolejnymi zapomnianymi duszami?



Szukając drogi

Pierwszy tom pokochałam za ciekawie wykreowany świat przedstawiony i charakterną główną bohaterkę, która nie pozwoliła sobie wejść na głowę. Drugi tom zaskoczył mnie wieloma zwrotami akcji i dynamiką. Trzeci tom już od pierwszych stron różni się od swoich poprzedników. „Diabelski młyn” skupia się na motywie poszukiwania. Nie chodzi tu wyłącznie o szukanie Archiwum Zakonu Cieni, które ma przynieść odpowiedzi na nurtujące Robina pytania, ale także o wejrzenie w głąb siebie i odnalezienie równowagi pomiędzy siłą a emocjami. Tym samym ta część jest spokojniejsza niż „Akuszer bogów”. Skupia się na emocjach i przeżyciach głównych bohaterów. Nikita musi oswoić się ze swoją drugą naturę, której od samego początku się bała. Nie raz przyjdzie jej stawić czoło berserkowi, powrócić myślami do krwawej przeszłości, by pokonać swoje lęki i uprzedzenia. Robino zaś po raz kolejny będzie musiał zawalczyć o swoje wspomnienia (i to dosłownie).

Ale...

Autorka "Diabelski Młyn" poprowadziła nieco innym klimacie niż poprzednie historie. W tej części otrzymujemy kolejną ciekawą odsłonę świata Nikity, zgłębiamy jego tajemnice i poznajemy niebanalne postaci. Jednak kiedy zaczęło robić się naprawdę ciekawie, gdy już zanosiło się na niezłą bitkę a z ekscytacji nie potrafiłam usiedzieć na miejscu, stało się właśnie to... pisarka zaserwowała mi niemiłe rozczarowanie. Ograniczyła finałową "rozróbę" do minimum, likwidując przeciwników w jednym akapicie. Właśnie opisy takich pojedynków przyciągały mnie w poprzednich częściach i dodawały pikanterii do historii. Szkoda, że autorka zdecydowała się na taki zabieg.


Podsumowanie

„Diabelski Młyn” to kolejna bardzo dobra odsłona Nikity, która zafundowała mi niezwykle udaną rozrywkę czytelniczą. Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na tytułowy Diabelski Młyn, jednocześnie udowadniając, że nie brak jej pomysłów i potrafi wykreować nie tylko oryginalnych bohaterów, takich jak sam Cygański Książę oraz jego tabor, ale także świat przedstawiony. Aneta Jadowska zabiera czytelnika w podróż po mrocznych i niebezpiecznych ścieżkach Bezdroży i Rubieży, których magia może zafundować podróżnikom koszmar na jawie, a czytelnikowi dobrze wykorzystany czas. „Diabelski Młyn” wciąga od pierwszej strony i zatrzymuje na długie godziny a do tego dostarcza dawkę pozytywnego humoru. Jeśli nie byliście przekonani do kontynuacji Nikity po poprzednich tomach to gorąco was zachęcam bo na pewno się nie zawiedziecie.


Przeczytaj także recenzję I tomu - "Dziewczyna z Dzielnicy Cudów"
Przeczytaj także recenzję II tomu - "Akuszer bogów"


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:




Wydawnictwo: Sine Qua Non ‖ Premiera: 01.08.2018 ‖ Liczba stron: 397
Tom: III ‖ Cykl: Cykl o Nikicie ‖ Ocena: 5,5/6
Share
Tweet
Pin
Share
6 komentarze

Idąc na pierwszą część „Ant-mana” dałem ogromny kredyt zaufania twórcom. Rzadko się zdarza, aby studio Marvel zrobiło słaby film, jednakże przy pobocznym projekcie, takim jakim jest „Ant-man”, wszystko mogło pójść nie tak. To nie był bohater, na którego czekaliśmy w uniwersum Marvela, były bardziej „pożądane” postaci, które widzielibyśmy na dużym ekranie. Jednakże film okazał się niemałym sukcesem i ucieszyłem się, gdy po napisach końcowych ujrzałem napis „Ant-man i Osa powrócą”. Tak, też się stało w tym roku, kiedy do kin trafił „Ant-man i Osa”. 

Konsekwencje

Film zaczyna się, gdy Scott Lang, czyli Ant-man, odsiaduje wyrok w areszcie domowym za udział w wydarzeniach w Wojnie bohaterów. Jednakże nie jest mu dane spokojnie odsiedzieć go do końca, bo na horyzoncie pojawia się nowy przeciwnik zwany Duchem, który pragnie ukraść technologię Hanka Pyma, pomysłodawcy zmniejszającego kostiumu. Ponadto technologią Hanka interesuje się światek gangsterski, który widzi ogromne pieniądze na jej sprzedaży. Scott wraz z córką Pyma, Hope, znów muszą stawić czoła niebezpieczeństwu.

Rozmiar nie ma znaczenia?

Twórcy zaskoczyli mnie tym, że nie powielili schematu z poprzedniej części, tylko rozwinęli pomysł, jakim jest zmniejszanie się. Dzięki temu wraz z bohaterami możemy podziwiać świat w skali mikro, który nie służy tylko do pokazania wizualnych fajerwerków, ale według mnie to jest kolejny bohater filmu. Co nie zmienia faktu, że oglądanie tego w IMAXie powoduje opad szczęki i przebywanie w wymiarze kwantowym jest naprawdę przeżyciem iście narkotycznym. Ponadto widać, że autorzy poszli bardziej w komediowy styl i zaserwowali nam więcej gagów, nawet ocierając się o delikatny slapstick. Bardzo mi się podoba masa odniesień do popkultury, co już jest znakiem firmowym filmów z MCU. Fabuła pędzi jak rozpędzony foton i powoduje, że dwie godziny w sali kinowej mijają naprawdę szybko. Na niektórych filmach MCU, potrafiłem spojrzeć na zegarek, przy tym nie zdarzyło mi się ani razu. 


Cinematic Universe

Aktorzy bardzo dobrze wywiązują się ze swojego zadania, jednak ciężar filmu nadal spada na odtwórcę Scotta, Paula Ruddiego. Aż dziw bierze, że aktor, który wcześniej grał w miernych filmach gdzie średnia ocen oscyluje na granicy 6-6.5/10, tak dobrze poradził sobie grając główną postać w MCU. To naprawdę jest świetny wybór i wspaniała szansa, dla niemłodego już aktora. Mam nadzieje, że otrzyma jeszcze szanse zagrania w kolejnej części Avengersów. Między bohaterami widać wyraźną chemie i na każdym kroku to podkreślają. 

Ten zły

Według mnie największą bolączką tego filmu jest zły dobór antagonistów. Po tym co wyprawia Thanos w Avegners: Wojnie bez granic, wszyscy „ci źli” maleją niczym paproch na tle słońca. Twórcy scenariusza naprawdę się postarali i dali dobry motyw, z tym że nawet Ci z założenia dobrzy, robią złe rzeczy, to największe zastrzeżenie mam do roli głównego antagonisty. Czasem miałem wrażenie, że aktor nie do końca czuje się dobrze w tej roli. Natomiast światek gangsterski to najmniej udany element i uważam, że dodany na siłę, aby przedstawić dobrze zrobione sekwencje pościgowe. Dla mnie kolejnym minusem jest rozczarowujące zakończenie, które mogłoby być bardziej dramatyczne. 

Podsumowanie

Według mnie jest to jeden z ciekawszych wakacyjnych blockbusterów. Lekki i przyjemny film niepowodujący przeciążenia szarych komórek. Ponadto zawiera tonę humoru i świetne wizualne doznania. Niestety, zakończenie było trochę rozczarowujące, ale o to nie mam za złe, bo to tylko kolejna cegiełka do MCU, która będzie mieć finał już w przyszłym roku w maju. Ja czekam z niecierpliwością. Film oceniam na 5/6.

Pozdrawiam
Emil Śmistek
Share
Tweet
Pin
Share
2 komentarze

Uwielbiam wakacyjny okres ze względu na to, że mogę nadrobić zaległości czytelnicze, które  nawarstwiły się w ciągu roku. Przyznaje się bez bicia, że potrafię zacząć książkę, by później dokończyć ją w wakacje, ponieważ w międzyczasie trafiła się książka do recenzji i trzeba ją przeczytać w terminie. A poprzednia książka, leży sobie grzecznie i czeka na lepsze czasy. Ale czasem trafiają się książki, które choćby świat miał się walić i palić, czyta się jednym tchem. Taką powieścią jest „Gorszy” Piotra Górskiego. Tutaj chciałbym zwrócić uwagę do tych, którzy pierwszy raz widzą nazwisko autora. Przed przystąpieniem do lektury „Gorszego” warto przeczytać „Kruka” (recenzja tutaj), ponieważ druga cześć jest bezpośrednią kontynuacją i mnóstwo wątków z poprzedniej książki ma tu swoje rozwinięcie. Oczywiście recenzja jest napisana bez zdradzania fabuły.

Otoczeni kłamstwem

Dr. House zwykł mawiać, że wszyscy kłamią. Jednakże podczas śledztwa, wraz z komisarzem Krukiem odkrywamy, że niektórzy ludzie kłamią podwójnie. I gdy tak się przyjrzymy bliżej, widzimy w powieści cały przekrój ludzkich przypadłości. Autor Piotr Górski stworzył niesamowite dzieło, znacząco odbiegające od poprzedniczki. Bardziej skupił się na czynniku ludzkim i na opowiadaniu spójnej historii. Właściwie mógł sobie na to pozwolić, ponieważ prawie wszystkich bohaterów poznajemy w pierwszej części. To widać gołym okiem, że autor rozwinął skrzydła i dał porządnego kopa opowieści nie zwalniając tempa ani razu. 


Rozdział za rozdziałem

To co było bolączką pierwszej części, autor przekuł w sukces. Krótkie rozdziały świetnie sprawdzają się przy dynamicznie poprowadzonym śledztwie, sprawiając, że syndrom jeszcze jednego rozdziału, przestaje być problemem. Po prostu tej książki nie da się inaczej przeczytać. Ponadto, świetne dialogi nieraz powodujące uśmiech na twarzy, świadczą o dobrze skonstruowanych bohaterach. I podobnie jak w „Kruku”, nikt tu nie jest czarno-biały. Również podobała mi się fabuła, która jest bardzo gorzka i ukazuje szarość polskiej rzeczywistości, gdzie kombinatorstwo jest na pierwszym miejscu, na każdym szczeblu społecznej drabiny. Jest też bardziej brutalnie, pod względem opisów niektórych scen, ale to bardzo dobrze, ponieważ pasuje do mroczniejszego stylu powieści. 

Ten gorszy

Aby nie było za słodko, muszę przyczepić się do przewidywalności pewnych zdarzeń, a raczej tego co stanie się z pewnymi postaciami. Podczas czytania miałem wrażenie, że niektóre postacie były dodane tylko po to bardziej rozciągnąć fabułę. No i największy „zarzut” mam wobec tego, że książkę tak szybko przeczytałem i mam nadzieje, że autor będzie kontynuował historię komisarza Kruka. Widzę, że jest to ogromny potencjał na wspaniałą serię.

Podsumowanie

Dobra, spójna historia sprawia, że trudno oderwać się od książki. Również bohaterowie odkrywają swoją mroczną stronę powodując, że sympatia do nich miesza się z odrazą i mogłem poczuć cały wachlarz emocji. Według mnie warto poznać słabszą część pierwszą, tylko po to aby następnie cieszyć się „Gorszym”. Nie spodziewałem się tak znaczącej poprawy i dla mnie jest to ogromne zaskoczenie. To jest niczym oglądanie tyczkarza, który po udanym niskim skoku, wysoko podnosi tyczkę. I ten skok zalicza. 

Pozdrawiam
Emil Śmistek


Przeczytaj także recenzję I tomu - Kruk


Za egzemplarz dziękujemy

Wydawnictwo: Harper Collins ‖ Rok wydania: 20 lipca 2018 ‖ Liczba stron: 416 ‖ Ocena: 5/6 
Tom: II
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze
 Guillaume Musso  Apartament w Paryżu. wydawnictwo albatros.

Swoją przygodę z twórczością Guillaume Musso rozpoczęłam od książki „Papierowa dziewczyna”. Było to dla mnie bardzo udane spotkanie z autorem i do tej pory bardzo miło wspominam tamtą książkę. Na półce czeka na mnie jeszcze jedno dzieło Musso, ale zanim po nie sięgnę, postanowiłam przeczytać nowość od Wydawnictwa Albatros – „Apartament w Paryżu”.

Dom z historią

Historia Madaline i Gasparda rozpoczyna się w środku zimy, a dokładnie kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Oboje w deszczu przedzierają się przez paryskie ulice, jednocześnie walcząc ze zmęczeniem po podróży, aby trafić do swojego nowego azylu. Madeline pragnie zaznać spokoju przed zabiegiem, który ją czeka, zaś Gaspard potrzebuje samotności, aby napisać nową sztukę. Niestety w wyniku błędu agencji nieruchomości okazuje się, że tych dwoje nieznajomych wynajęło ten sam dom i to w dodatku w tym samym czasie. Apartament należący niegdyś do zmarłego przed rokiem malarza Seana Lorenza ujmuje Madaline i Gasparda nie tylko niepowtarzalnym urokiem, ale także tragiczną historią jego życia. Dom wydaje się opowiadać niesamowitym talencie Lorenza, jego burzliwym życiu, wielkiej miłość i śmierci ukochanego syna. Do tego dochodzi historia zaginionych obrazów, które Lorenzo namalował tuż przed śmiercią. To właśnie zaginione obrazy sprawiają, że Madaline i Gaspard podejmują śledztwo, aby je odnaleźć. Podczas poszukiwani będą mierzyć się z demonami przeszłości,  a to co odkryją, na zawsze może zmienić ich życie.

Na tropie obrazów

Historia została poprowadzona narracją trzeciosobową, a wydarzenia poznajemy zarówno z perspektywy Madaline, jak i Gasparda. Choć oboje są samotnikami, to bardzo wiele ich różni, co dostrzegamy na przestrzeni opowiedzianej historii. Podobało mi się, jak autor umiejętnie opowiedział historię Lorenza, płynnie przechodząc od Madaline do Gasparda, którzy w zupełnie innych okolicznościach odkrywali fragmenty z przeszłości malarza, które czytelnik zaś otrzymywał w spójnie ułożonej opowieści. Autor stworzył niezwykły obraz Lorenza, który zaintrygował mnie od pierwszej strony.

Mimo, iż to Madaline ma za sobą pracę w policji i parę dużych sukcesów na swoim koncie, to zdecydowanie Gaspard w tym duecie wiódł prym „detektywa”. To on odkrywał z niesłabnącą determinacją zagadki i łączył ze sobą fragmenty układanki, a Madaline znajdowała się w jego cieniu. A czy nie powinno być odwrotnie? Mnie to nie przeszkadzało, gdyż zagadka kryminalna okazała się niezwykle intrygująca. Pod koniec książki, akcja nabrała zawrotnego tempa. Kiedy bolesna prawda wyszła na jaw, byłam zaskoczona takim obrotem spraw. Autor umiejętnie poprowadził całą intrygę. Mimo, iż całość bardzo mi się podobała, to uważam, że głównym bohaterom trochę za łatwo udało się rozwiązać zagadkę zaginionych obrazów oraz pewną sprawę związaną z przeszłością malarza. Gaspard to głównie pisarz, a jako amator okazał się niezwykle skutecznym detektywem, rozwiązując sprawę zaledwie w kilka dni, co niestety niekorzystnie odbieram w kategorii wiarygodność całej powieści.


Paryż i sztuka

Książka, a szczególnie początek, jest wypełniony masą odniesień do sztuki i muzyki, a autor zabiera czytelnika w podróż ulicami Paryża. Myślę, że początkowo spisana historia może wydawać się ciężka w odbiorze, z powodu nazw paryskich ulic, które dla wielu czytelników mogą być zupełnie obce, podobnie jak pojawiające się w historii nazwiska malarzy i muzyków. Jednak cała ta otoczka powoduje, że „Apartament w Paryżu” ma swój urok, a dla dobrze poprowadzonej i zaskakującej zagadki kryminalnej warto przeczytać ją do końca, mimo iż początek może wydawać się nudny, dla kogoś kto ze sztuką jest na bakier. Dlatego w czasie lektury warto poświęcić kilka dodatkowych minut, aby wyszukać w Internecie wspomnianych autorów i ich dzieła.

Podsumowanie

„Apartament w Paryżu” to książka, która mnie zaskoczyła. Sięgając po dzieło Musso sądziła, że otrzymam kolejny romans, a otrzymałam historię z pogranicza obyczajówki, sensacji i kryminału. Autor umiejętnie wplótł wątek kryminalny, lawirujący pomiędzy sztuką a życiem bohaterów i ich problemami, z którymi muszą się zmierzyć. Każdy z bohaterów przybył do Paryża w zupełnie innym celu, a kilka dni zmienia ich pustelnicze podejście do życia. Angażując się w śledztwo i wchodząc w tragiczne życie malarza, otrzymują cenną lekcję życia. „Apartament w Paryżu” to kolejna książka Guillaume Musso, która mi się podobała. Autor zaserwował mi bardzo dobrą historię z rodzinną tragedią w tle, która musi zostać wyjaśniona przez ciekawie wykreowanych bohaterów pierwszoplanowych oraz równie wyraziste postaci poboczne.

Za egzemplarz dziękuję



Wydawnictwo: Albatros ‖ Rok wydania: 01.08.2018 ‖ Liczba stron: 400 ‖ Ocena: 5/6 
Tytuł oryginalny: Un appartement à Paris
Share
Tweet
Pin
Share
19 komentarze
Muzyka i romans. Literatura młodzieżowa, young adult

Lato, muzyka i miłość… to idealne połączenie, które ma dostarczyć czytelnikowi lekką i przyjemną lekturę na kilka godzin. A co jeśli ta miłość nie jest słodka i cukierkowa, ale przepełniona kłamstwami i bólem? Zapraszam na recenzję książki z gatunku Young adult pt. „Piosenki o miłości i inne kłamstwa”

Nowe życie Cama

Cam przeprowadza się do cichego i nudnego Riverton z trzech powodów: dla babci, która tutaj mieszka; dla jeziora, będącego namiastką oceanu i najważniejszy z powodów – nikt go tu nie zna. Podczas odwiedzin u babci w domu opieki, przypadkowo słyszy śpiew pewnej dziewczyny grającej dla pewnej mieszkanki domu opieki i dowiaduje się o castingu do lokalnego zespołu, którego dziewczyna jest częścią. Zaintrygowany nieznajomą postanawia się zgłosić na przesłuchanie. Tym samym poznaje Virginię, a ich znajomość szybko przeradza się w coś więcej. Jednak rodzącemu się uczuciu wyjdą naprzeciw skrywane sekrety i kłamstwa… Po dwóch latach Cam i Vee spotykaja się ponownie podczas trasy koncertowej Your Future X. Czy uda im się odbudować starą znajomość? Zamknięci w jednym autobusie na kilka tygodni nie mogą się już dłużej unikać. Nadszedł czas na konfrontację…

Teraz i wtedy

Historia została opowiedziana z perspektywy Cama i Vee. Czytelnik na przemian otrzymuje wydarzenia dziejące się w teraźniejszości oraz w przeszłości, poprzez które autorka przedstawia początki znajomości bohaterów oraz wydarzenia, które doprowadziły do relacji łączącej ich obecnie. Aby dowiedzieć się, co spowodowało, że relacja Cama i Vee jest napięta i przepełniona bólem, musimy cofnąć się w przeszłość, gdzie z zainteresowaniem obserwowałam rodzące się pomiędzy Vee i Camem uczucie a wraz z nim kłamstwa i tajemnice, by ponownie przenieść się w teraźniejszość i popatrzeć na dojrzalszych bohaterów i próby Cama starającego się odbudować łączącą go niegdyś z Vee więź.

Vee, Cam i kłamstwa

Czytelnik zostaje skonfrontowany z transformacją, jaka zaszła w Vee i Camie na przestrzeni lat, co bardzo mi się podobało. Vee poznajemy jako nieśmiałą i niepewną swojego talentu muzycznego dziewczynę. Muzyka jest jej marzeniem, ale boi się za nim podążać. Ogranicza się do pisania piosenek i śpiewania w ukryciu. Boi się podejmować decyzji, które wpłyną na jej życie a zarazem rozczarować nimi przyjaciół. Dopiero pojawienie się Cama sprawia, że dziewczyna zaczyna się zmieniać i nabiera pewności siebie. Postać Vee jest mi bliska, jednak jej stosunek uczuciowy do Cama momentami mnie irytował. Dziewczyna nie potrafiła otwarcie przyznać się do swojego uczucia, gdyż nie potrafiła nazwać tego co pomiędzy nimi jest.

Kreacja Cama podobała mi się w tej historii najbardziej. Na początku wiemy, że Cam ucieka przed przeszłością, jednak nie wiemy co się w niej wydarzyło. Tajemniczość i wiele niewiadomych sprawiły, że z ciekawością śledziłam jego losy, czekając na odpowiedzi. Autorka powoli, lecz bez zbędnego przedłużania ujawniała fragmenty z przeszłości Cama. Samotność, żal i ból sprawiają, że nie potrafi się przed nikim otworzyć, a swoją przeszłość maskuje kłamstwami. A kiedy wychodzą na jaw… jego życie zawala się po raz drugi, gdy traci Vee. Zaufanie trudno odbudować, jednak Cam to przykład chłopaka, który się nie poddaje i stara się naprawić błędy przeszłości.

To także muzyka

Piosenki o miłości i inne kłamstwa to pozycja, która skupia się także na muzyce i poniekąd pokazuje życie gwiazd od kuchni. Your Future X biorą udział w konkursie i muszą zaskarbić sobie rzeszę fanów, aby wygrać. Jak to osiągnąć? Czasem sama muzyka to za mało. Jak to bywa w show biznesie – istniejesz jeśli o tobie piszą. I tę drugą stronę medalu ukazuje w książce Jessica Pennington. Your Future X żyje w obiektywie kamery, a każdy ich ruch jest dokumentowany. Ich życie to jedynie napisany scenariusz, którego muszą się trzymać. Jeden zły ruch, jedno nieodpowiednie nagranie, które wycieknie do sieci może spowodować falę nienawiści, o czym przekonuje się na własnej skórze Vee. Właśnie za ten motyw polubiłam tę książkę, gdyż ukazuje to, czego nie powinni wiedzieć fani.

Podsumowanie

"Piosenki o miłości i inne kłamstwa" to romantyczna historia ukazująca relacje dwójki ludzi, którzy ponownie po latach  muszą skonfrontować się ze swoimi uczuciami. Historia pokazuje jak kłamstwa i złe wybory, choć podejmowane z myślą o drugiej osobie, prowadzą do utraty zaufania a w ostateczności do rozstania. To także historia o dawaniu drugiej szansy, lecz czy każdy na nią zasługuje? Debiutancka powieść Jessicy Pennington "Piosenki o miłości i inne kłamstwa" zabierze cię w świat muzyki, piosenek przepełnionych uczuciem, złamanych serc i głęboko skrywanej prawdy. Podsumowując książka mi się podobała, to dobra pozycja na letnie wieczory szczególnie dla fanów tego gatunku, jednak był w niej jeden niedokończony wątek z przeszłości, który nie daje mi nadal spokoju.

Jeżeli lubicie książki z muzyką w tle to zapraszam do zapoznania się z książką "Ktoś mnie obserwuje"

 Za egzemplarz dziękuję



Wydawnictwo: Jaguar ‖ Rok wydania: 25.04.2018 ‖ Liczba stron: 320
Tytuł oryginalny: Love Songs & Other Lies
Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
7 komentarze


Po sukcesie „Gwiazd naszych wina” autorzy masowo zaczęli pisać książki opowiadające o bohaterach, których życie determinuje choroba. Mamy oprócz Hazel (Gwiazd naszych wina) także Kate chorującą na raka (Promyczek – Kim Holden), Maddy, która cierpi na brak wrodzonej odporności (Ponad wszystko - Nicola Yoon), Rachel choruje na białaczkę (Earl i ja i umierająca dziewczyna - Jesse Andrews) a Katie Pierce z „W blasku nocy” cierpi na rzadką chorobę zwaną skórą pergaminową. Ludzie z chorobą XP cierpią na ekstremalną wrażliwość na promieniowanie ultrafioletowe i doznają poważnych poparzeń w wyniku choćby kilkuminutowej ekspozycji na słońce. Zniszczenia, które dokonuje promieniowanie, prowadzą do nieodwracalnych zmian w DNA.

Lubię książki young adult poruszające taką tematykę, dlatego z chęcią sięgnęłam po ten tytuł. Drugim powodem była choroba głównej bohaterki, która do tej pory była mi nieznana zarówno w literaturze jak i w życiu.

A wszystko to przez zeszyt

Siedemnastoletnia Katie cierpi na rzadką genetyczną chorobę, która uniemożliwia jej opuszczenie domu za dnia. Dziewczyna właśnie skończyła liceum, choć pobierała lekcje w domu. Gra na gitarze i przyjaźni się z Morgan. Kiedy przychodzi noc, dla innych to pora snu, lecz dla nastolatki dopiero zaczyna się dzień. Pewnego dnia opuszcza swój pokój i udaje się na stacje kolejową, aby zagrać na gitarze dla przechodzących podróżnych. Nieoczekiwanie jednym z jej słuchaczy staje się Charlie – chłopak, w którym Katie od dawna była zadurzona. Zaskoczona dziewczyna wpada w panikę i z roztargnienia gubi zeszyt z piosenkami. Ta noc okazuje się jedyna w swoim rodzaju i daje początek nowej przyjaźni oraz szansę na zmianę.


Katie vs choroba

Katie Pierce to sympatyczna i ciekawie wykreowana postać. Dziewczyna mimo choroby stara się żyć normalnie. Jest ambitna, zabawna i trochę nieśmiała. Jej miłością jest gra na gitarze i oczywiście Charlie Reed- była gwiazda sportu i chłopak, który może mieć każdą. Uwielbiam w tego rodzaju literaturze silne bohaterki i Katie jest jedną z nich. W obliczu choroby idzie na przód i odnajduje w sobie odwagę, aby podjąć ryzyko i zawalczyć o swoje marzenia. Na uwagę zasługuje także niezwykła relacja łącząca Katie z jej ojcem. Uważam, że to ważny element w powieściach dla młodzieży.

Początkowo sądziłam, że Charlie okaże się pewnym siebie i przebojowym chłopakiem (jak na gwiazdę sportu przystało), ale autorka zaskoczyła mnie, przedstawiając go jako pracowitego i czarującego chłopaka, którego marzenia legły w gruzach przez własną głupotę.

Oryginalnie?

Historia Katie i Charliego nie należy do oryginalnych. To kolejna opowieść o chorej dziewczynie i chłopaku, których połączyła miłość. Przewidywalna fabuła niestety nie wyróżnia tej książki spośród setki innych powieści poruszających podobną tematykę. Historia jest spójna, a przyjemny styl autorki sprawia, że przez książkę się płynie, jednak było w niej jedno wydarzenie, które działa na niekorzyść tej historii. Katie w pewnym momencie wykazała się kompletnym brakiem odpowiedzialności, pomysłowości i zaradności. Jako osoba chora na XP, dla której zakryta skóra to podstawa, okazała się pod tym względem mało wyedukowaną osobą .

Podsumowanie

„W blasku nocy” to bardzo urocza powieść z gatunku Young Adult, opowiadająca o pierwszej miłości osadzonej w letnim klimacie, o wykorzystywaniu szansy zesłanej przez los, walce o marzenia oraz tajemnicy, która może wszystko zmienić. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać książkę Trish Cook i poznać życie nastolatki cierpiącej na nieuleczalną chorobę, która dotyka jedną osobę na milion w Europie i Stanach Zjednoczonych. Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie takie życie? Historia Katie momentami bawi, ale przede wszystkim porusza serce i motywuje do czerpania radości z życia. Jeśli lubisz książki o takiej tematyce, które w dodatku przeczytasz w jedno popołudnie to „W blasku nocy” będzie dla ciebie lekturą idealną.


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Jaguar


Wydawnictwo: Jaguar ‖ Rok wydania: 11.07.2018 ‖ Liczba stron: 272 ‖ Ocena: 4/6 
Tytuł oryginalny: Midnight Sun
Share
Tweet
Pin
Share
11 komentarze
Newer Posts
Older Posts

Autorzy


KATE

Książkoholiczka i niepoprawna marzycielka z zamiłowaniem do mody w rytmie slow.


EMIL

Współautor bloga, kulturalny łasuch i osoba, która stoi za obiektywem.

Follow Me

  • Facebook
  • Instagram

Archiwum

  • ►  2022 (15)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (22)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (59)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (11)
  • ▼  2018 (134)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ►  września (12)
    • ▼  sierpnia (10)
      • Letnia sukienka w kwiaty [STYLIZACJA]
      • Back to school - book tag
      • Całe lato bez Facebooka - Romain Puértolas [RECENZJA]
      • Do wszystkich chłopców, których kochałam - Jenny H...
      • Aneta Jadowska: Diabelski Młyn [RECENZJA]
      • Ant-Man i Osa [RECENZJA]
      • Piotr Górski: Gorszy [RECENZJA]
      • Guillaume Musso: Apartament w Paryżu [RECENZJA]
      • Jessica Pennington: Piosenki o miłości i inne kłam...
      • Trish Cook: W blasku nocy [RECENZJA]
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (14)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2017 (116)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (90)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (6)
    • ►  października (11)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (105)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (2)

POLECAMY

Stroiciele - Ewa Kowalska [RECENZJA]

Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią da...

Skala ocen


1 - Beznadziejna
2 - Bardzo słaba
3 - Słaba
4 – Może być
5 - Przeciętna
6 - Dobra
7 – Bardzo dobra
8 - Rewelacyjna
9 - Wybitna
10 - Arcydzieło

Popularne posty

  • Klątwa Berserkera - Anna Wolf [RECENZJA]
  • 365 dni i 50 twarzy Greya - Co ja zobaczyłam?
  • Czym jest Coachella?
  • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz [RECENZJA]
  • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Rossmannie

Obserwatorzy

Nasz patronat




zBLOGowani.pl


Czerwona sukienka - blogi o modzie

http://ddob.com/user/index/Estrella


Facebook Twitter Instagram Pinterest Bloglovin

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates