• Home
  • O blogu
  • Recenzje książek
    • O książkach
    • Literatura młodzieżowa
    • Fantastyka
    • Romanse
    • Literatura obyczajowa
    • Kryminał/thiller
    • Literatura polska
    • Poradniki
  • Współpraca
  • Moda
    • Stylizacje
    • Porady modowe
  • Lifestyle
  • Polityka Ochrony Prywatności
Kopiowanie zdjęć zabronione! Ikonografiki wykorzystane na stronie pochodzą z serwisu Freepik.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

▪ Mów mi Kate ▪ blog lifestylowo-recenzencki


Swoją przygodę z "Więźniem labiryntu" zaczęłam od filmu, który wciągnął mnie w zawrotną fabułę już od pierwszych minut. Po filmie przyszedł czas na książkę. Jak się okazuje film a książka to dwie różne bajki. Ich wspólny mianownik to labirynt, lecz wydarzenia i sposób ich przedstawienia to często własna inicjatywa twórców filmu. Już sam fakt, że w książce mamy piętnastoletnich bohaterów, a w filmie prawie trzydziestoletnich aktorów mówi sam za siebie. Myślę, że warto zweryfikować film z książką. Ja już to zrobiłam, a ty?

Więzień labiryntu

Historia napisana przez Jamesa Dasnhnera rozpoczyna się w momencie, gdy szesnastoletni Thomas budzi się w ciemnej windzie, a pierwszą rzeczą jaką widzi to wpatrzone w niego twarze nieznanych mu chłopców. Okazuje się że miejsce, do którego trafił to Strefa – przestrzeń otoczona ogromnymi murami tworzącymi labirynt, a jedyną rzeczą jaką pamięta to swoje imię. Thomas zaczyna funkcjonować zgodnie z planem Streferów lecz cały czas czuje, że jego obecność nie jest tu przypadkowa. Kiedy do Strefy po raz pierwszy trafia dziewczyna, przynosząca tajemniczą wiadomość, to znak, że gra właśnie się rozpoczęła. Streferzy jeśli chcą przeżyć, muszą jak najszybciej odnaleźć wyjście z labiryntu. Jednak czy jest to w ogóle możliwe?

Realistyczni bohaterowie

Pierwszą rzeczą, która zdziwiła mnie w książce to wiek bohaterów. Wiedziałam, że czeka mnie historia z nastolatkami w tle, jednak nie sądziłam, że będą oni tacy młodzi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu autor doskonale poradził sobie z tym aspektem. Nie starał się na siłę stworzyć z nastoletnich chłopców superbohaterów, którzy mimo młodego wieku są nad wyraz dojrzali i skłonni do heroicznych czynów. Często autorzy takimi cechami obdarzają głównych bohaterów, którzy mają za zadanie urzec czytelnika. Thomas mimo iż wykazywał się determinacją, miewał także chwile słabości i zwątpienia. Przychodziły momenty, że najlepszym sposobem na rozładowanie emocji był płacz. I właśnie takie drobne zachowania powodują, że nastoletni bohater w oczach czytelnika staje się wiarygodny i realistyczny.

Jak piąte koło u wozu

Choć Thomas w towarzystwie Newta i Minho (których także polubiłam) wiedli prym w historii to niestety postać Teresy, która niespodziewanie pojawiła się w grupie chłopców dostarczając im tajemniczą wiadomością, została potraktowana po macoszemu. Po głębszym zastanowieniu uważam, że jej postać nie wniosła nic istotnego do historii i równie dobrze zamiast niej w windzie mogła pojawić się wyłącznie sama wiadomość spisana na kartce. Teresa po prostu okazała się niezwykle mdłą postacią, nawet jej sposób prowadzenia konwersacji niezwykle mnie nudził i cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam ostrzeżenie - „Nie ufaj jej”.


Co skrywa labirynt?

Strefa to miejsce otoczone labiryntem, z którego nie ma wyjścia. Jednak czy na pewno? Miejsce to zostało stworzone w pewnym celu, a chłopców umieszczono tam nie bez powodu. Czy potrafisz sobie wyobrazić takie miejsce? Jak poradziłbyś sobie w takiej sytuacji. Chłopcy każdego dnia,  nieprzerwanie od dwóch lat szukają sposobu, aby się stamtąd wydostać. Pojawienie się Thomasa i Teresy burzy spokojne życie Streferów i wprowadza w nie zamęt a jednocześnie błysk nadziei, że ich los może się nareszcie odmienić. Autor zabiera czytelnika w podróż po spokojnej Strefie, gdzie chłopcy toczą „normalne” życie uprawiając ziemię i hodując zwierzęta, a także pokazuje to co skrywają mury labiryntu - śmiercionośnych Bóldożerców i tajemnicze napisy DRESZCZu. Historia Thomasa trzyma w napięciu, ale dopiero po przeczytaniu 150 stron, kiedy główny bohater przekracza próg labiryntu, akcja nabiera tempa a labirynt przynosi coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Na temat wspomnianego DRESZCZu oraz przyczyn umieszczenia chłopców w labiryncie, autor za wiele nie wspomina, jednak liczę, że rozwinie dokładniej tę kwestię w następnym tomie.

Podsumowanie

„Więzień labiryntu” to dobra lektura jednak po międzynarodowym bestsellerze oczekiwałam czegoś więcej. Choć polubiłam Thomasa, Minho i Newta to niestety autor poległ na kreacji Teresy, która jest  postacią jednowymiarową i nijaką. James Dashner umiejętnie połączył ze sobą wszystkie wątki, dostarczając czytelnikowi historię, która potrafi wciągnąć, ale także pozostawić go z wieloma niewiadomymi. Bywały także momenty, że nie do końca potrafiłam wyobrazić sobie świat opisany przez autora (m.in. Urwisko). Powieść Jamesa Dashnera mimo, iż nie „chwyciła mnie za gardło” to spędziłam z nią kilka przyjemnych dni i uważam, że to dopiero początek, a następne tomy mogą zaserwować naprawdę wciągającą historię.

Za egzemplarz dziękuję

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc ‖ Rok wydania: 12.09.2018 (wyd. III) ‖ Liczba stron: 424 ‖ Ocena: 4/6 
Tom: I ‖ Tytuł oryginalny: The Maze Runner

Share
Tweet
Pin
Share
11 komentarze

Nadszedł czas na trzecie spotkanie z twórczością Mony Kasten - niemieckiej pisarki, która cyklem Begin Again szybko zaskarbiła sobie sympatię polskich czytelników. Jeśli jesteś miłośnikiem literatury z gatunku New Adult i chciałabyś przeczytać coś lekkiego z nutką romansu i humoru to właśnie ta seria jest dla Ciebie. Czy było warto czytać Fell Again? Oczywiście!

Zwyczajny układ

Sawyer i Isaac są swoimi przeciwieństwami. Ona jest twarda i bezwzględna a on jest nieśmiałym nerdem w okularach. Ona umawia się z chłopakami na jedną noc a on ma status wiecznego singla. Jednak nie od dziś wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają. Kiedy Sawyer poznaje Isaaca coś się w niej zmienia. Wszystko zaczyna się od umowy, w której Sawyer ma zrobić z Isaaca prawdziwego bad boya, w zamian będzie mogła go sfotografować w ramach projektu artystycznego. Na pierwszy rzut oka tych dwoje zawarło nieszkodliwy układ, jednak żadne z nich nie więziło pod uwagę emocji, które wszystko skomplikują...


Zaplątana w przeszłości

Po raz kolejny Mona Kasten zabiera czytelnika w świat bohaterów znanych z poprzednich tomów serii. Lecz bez obaw! Nie musicie znać poprzednich tomów, aby zacząć przygodę z Feel Again, jednak zachęcam was do zapoznania się z trylogią od samego jej początku, aby czerpać z czytania maksimum przyjemności. Sawyer w „Begin Again” dała poznać się z tej złej strony, jako zaborcza i wybuchowa postać. Takim zachowanie od początku nie budziła sympatii w czytelniku, jednak dopiero Feel Again niesie ze sobą wyjaśnienia, dzięki którym w zupełnie innym świetle możemy dostrzec Sawyer, dowiadując się o jej przeszłości. Złe doświadczenia sprawiły, że dziewczyna otoczyła się szczelnie murem, a życzliwych ludzi trzymała na dystans.

Nieśmiały nerd

Tym razem Mona Kasten postawiła na nieśmiałego, nerdowego chłopaka, który nie ma powodzenia u płci przeciwnej, ale stanowi idealny obiekt do kpin. Dlaczego? Bo ludziom niezwykle łatwo przychodzi oceniać innych wyłącznie po wygładzie. Uważam, że jest to niezwykle miła odmiana, kiedy zamiast typowego bad boya (w literaturze jest ich na pęczki), który robi same złe rzeczy, a mimo to na jego widok dziewczyną miękną kolana, otrzymujemy spokojnego chłopaka. Czas dać szansę także takim postaciom!

Dwie osobowości a jedno serce

Czy tak dwoje różnych osób może być razem? Wszystko zaczyna się od umowy, która stopniowo przeradza się w coś więcej. Właśnie to polubiłam w serii Mony Kasten. Autorka prowadzi swoich bohaterów przez pewną ścieżkę, podczas której między nimi kształtuje się przyjaźń, wzajemne zaufanie oraz rodzi się uczucie. Autorka nie posyła swoich bohaterów od razu w ramiona kupidyna, lecz pozwala im się rozwijać i żyć. Oczywiście można zarzucić serii Mony Kasten, że każda książka opiera się na podobnym schemacie, jednak autorka postarała się nadać swoim postaciom oryginalne osobowości a fabule indywidualny klimat, dzięki czemu każdy tom jest inny.

Podsumowanie

„Feel Again” to bardzo dobry romans z gatunku New Adult, który spodoba się nie tylko fanom Mony Kasten. Autorka ujmie cię  poruszającą historią doprawioną dawką humoru oraz realistycznymi i oryginalnymi bohaterami, których na pewno nie zapomnisz. Autorka po raz kolejny za pomocą historii o młodych ludziach udowadnia, że przeszłość nie musi nas ograniczać, jeśli  tylko chcemy ruszyć na przód.Nie zwlekaj i już dziś sięgnij po serię Begin Again.


Przeczytaj recenzję I tomu - Begin Again
Przeczytaj recenzję II tomu - Trust Again

Za egzemplarz dziękuję




Wydawnictwo: Jaguar ‖ Data wydania: 22.08.2018 ‖ Liczba stron: 344
Tom: III ‖ Ocena: 5/6

Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze

To co spotkało Ellę mogło przytrafić się każdemu z nas. Ella Longfield wsiadając do pociągu nie sądziła, że ta podróż odciśnie na niej swoje piętno. Tym samym pociągiem podróżowały także Sarah i Anna, które jechały do Londynu świętując zdane egzaminy. Wkrótce do nastolatek przyłącza się dwóch nieznajomych mężczyzn. Początkowo Ella nie widzi w tym nic dziwnego, póki nie dowiaduje się, że tych dwoje właśnie opuściło więzienie. Kobieta długo waha się czy powinna interweniować w tej sprawie, bo jako matka nastoletniego syna, czuje się w obowiązku przestrzec dziewczyny przed nieznajomymi. Ostatecznie Ella rezygnuje i przenosi się do innego wagonu. Nazajutrz okazuje się, że Anna zaginęła. Dręczona wyrzutami sumienia Ella zgłasza się na policję jako świadek… Mija rok a Anna nadal pozostaje uznana za zaginioną zaś Ella otrzymuje anonimowe pogróżki.

A co ty byś zrobił?

Co sprawia, że ta książka wyróżnia się na tle innych thrillerów? Otóż sytuacja w jaką została wplątana Ella mogła przydarzyć się każdemu z nas. Co zrobiłbyś na miejscu Elli? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, choć sądzę, że wielu z nas postąpiłoby podobnie jak główna bohaterka. Ella podjęła decyzję i musi ponieść jej konsekwencje. Zgłosiła się na policję, aby pomóc w poszukiwaniach, jednak kiedy jej nazwisko wyciekło do prasy, stała się obiektem nienawiści. Ukazanie historii z perspektywy świadka uważam za bardzo dobry i dość oryginalny zabieg, gdyż osobiście nie czytałam jeszcze książki, w której mogłabym poczuć emocje, jakie targają świadka. Autorka umiejętnie zarysowała sytuację Elli, która musi mierzyć się z osądem, dziwnymi spojrzeniami, listami z pogróżkami od tajemniczego obserwatora oraz własnym sumieniem.

Z różnych perspektyw

Historia została przedstawiona z perspektywy kilku bohaterów – Elli jako świadka, Sarah –przyjaciółki Anny, ojca zaginionej i prywatnego detektywa. Pozwala to czytelnikowi poznać historię z różnych punktów widzenia. Każda z wymienionych postaci skrywa jakąś tajemnicę, która intryguje. Historia poprowadzona w ten sposób wbrew pozorom nie podaje czytelnikowi odpowiedzi na talerzu, lecz serwuje wiele interesujących i zagadkowych wątków. Autorka od samego początku zatrzymała mnie przy lekturze,  gdyż za wszelką cenę chciałam poznać sekrety Anny, jej rodziców i przyjaciół.

Nie tylko opowieść o zaginionej dziewczynie

„Obserwuję cię” to nie tylko thriller z ciekawie skonstruowaną intrygą, ale także opowieść o rodzicielstwie. Nie ma w życiu rodzica nie gorszego od straty ukochanego dziecka. Autorka ukazała rodzicielstwo z różnych perspektyw. Pokazała smutek i ból z którymi mierzą się rodzice Anny, a także jak wygląda bycie rodzicem nastolatka i rodzicem pierwszego dziecka.

Podsumowanie

Podsumowując „Obserwuję cię” to lekki aczkolwiek wciągający thriller z znakomicie skonstruowaną intrygą. Autorka przyciągnęła mnie do swojej opowieści już na samym wstępie i zatrzymała aż do samego końca. Z zaintrygowaniem śledziłam losy bohaterów, odkrywając ich tajemnice i szukając odpowiedzi na pytanie – „Co tak naprawdę wydarzyło się w Londynie?”. Wisienką na torcie jest oczywiście zakończenie, które spaja fabułę i serwuje zaskakujące odpowiedzi. Myślę, że „Obserwuję cię” idealnie sprawdzi się na jesienny wieczór.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:



Wydawnictwo: Sine Qua Non ‖ Premiera: 19.09.2018 ‖ Liczba stron: 360
Tytuł oryginalny: I Am Watching You   ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
7 komentarze

Sweter w odcieniu dojrzałej cytryny, dżinsy z gigantycznymi dziurami, tiulowa sukienka w kolorze fioletu i cekinowy top wyrwany z lat osiemdziesiątych? W głowie przewijasz kolejne karty z Internetu poświęcone najnowszym trendom w modzie i masz je już wykute na pamięć. Twój umysł chodzi na pełnych obrotach kalkulując ile wydasz na sweterek, sukienkę oraz dzwony i czy starczy ci do najbliższej wypłaty. W końcu stwierdzasz, że ten jeden raz możesz zaszaleć. Wyjmujesz kartę, płacisz i wychodzisz ze sklepu z super modnymi nowościami, którymi nie pogardziłyby nawet najpopularniejsze szafiarka na nowojorskim tygodniu mody. Szczęśliwa upychasz zdobycze w szafie i nie możesz się już doczekać, kiedy wkroczysz w nich na ulice. Następnego dnia szykując się do pracy sięgasz bo nowiutki sweterek i niezwykle modne dżinsy z dziurami, jednak szybko uświadamiasz sobie, że dress code ci ich zakazuje. Cekinowy tom się nie nadaje a sukienka nadaje się jedynie na gorączkę sobotniej nocy. Zrezygnowana zakładasz ulubioną parę dżinsów i koszulę po czym mkniesz do pracy. A co dziej się z tymi super modnymi zdobyczami? Znów będą kurzyć się na dnie szafy. O czym to świadczy? Że uległaś fast fashion, czyli szybkiej modzie.

Koniec z zakupami?

Pieniądze szczęścia nie dają, ale zakupy już tak. Słyszałyście o tym? Nie będę ukrywać, że od czasu do czasu lubię wyskoczyć na mały shopping, czyli jakieś dwa razy do roku i kupić sobie coś nowego. Jesienią podczas weekendu zniżek poluję na buty, cieplejszy sweterek i dżinsy a w okresie wiosennym na t-shirty i spódnice. Oczywiście pomiędzy tymi dwoma terminami także zdarza mi się robić zakupy, ale jedynie w sytuacji, gdy czegoś naprawdę potrzebuję.

Błędne koło

Jednak nie zawsze podchodziłam do zakupów w ten sposób. Zakładając blog postawiłam na modę, która miała być jego głównym tematem. Codziennie odwiedzałam przeróżne blogi modowe, szukałam inspiracji i śledziłam trendy. Po paru miesiącach zauważyłam, że w mojej szafie coś nie gra. Otóż starając się prezentować na blogu różne stylizacje, coraz częściej odwiedzałam galerie handlowe, aby nabyć jakąś nową rzecz. Był to także okres kuponów promocyjnych (-40%) w sieciówkach LPP, co tylko zachęcało do robienia nieplanowanych zakupów. Grzech nie skorzystać z takiej okazji, prawda? Niestety często kupowałam oczami a nie głową. W krótkim czasie nazbierało mi się wiele niepasujących do siebie ubrań. Na szczęście w porę zrozumiałam swój błąd i powiedziałam sobie STOP.





Wytchnienie od trendów, czyli slow fashion

Zrobiłam sobie detoks modowy- przestałam śledzić najnowsze trendy, nie wchodziłam na sklepy internetowe w poszukiwaniu promocji oraz na pewien czas zwolniłam z blogiem. Czas, który niegdyś marnowałam w internecie poświęciłam na czytanie książek i tak trafiłam na termin slow fashion w „Slow fashion. Modowa rewolucja” J. Glogazy. Slow fashion to odpowiedź na szybką modę, ciągle zmieniające się trendy, ekskluzywne reklamy markowych ubrań a przede wszystkim odpoczynek od gromadzących się w szafie niepotrzebnych rzeczy, które regularnie zaśmiecają garderobę i otoczenie oraz uszczuplają miesięczny budżet. Slow fashion to przede wszystkim świadome podejście do robienia zakupów.

Wymiana garderoby

Po lekturze książki zrewidowałam swoją garderobę i doszłam do wniosku, że nie ma w niej wielu ponadczasowych elementów. Nie podążałam za wszystkimi radami zamieszczonymi w książce, gdyż każdy z nas ma swój własny styl, który definiuje nas i naszą garderobę. Nie rozbiłam także skarbonki z ostatnimi oszczędnościami by od razu pobiec na zakupy i za jednym razem wymienić całą garderobę. Do slow fashion podeszłam z ułożonym w głowie planem, którego realizacja wymagała czasu. Najpierw zaopatrzyłam się w basicowe t-shirty (czarny i biały) oraz czarne spodnie. Następnie po jakimś czasie zakupiłam klasyczny trencz na wiosnę, a jesienią zaopatrzyłam się w prosty szary sweter i białą koszulę. Tym samym powoli zbudowałam swoją bazę, która pozwoliła mi łączyć nowe rzeczy ze „starymi”.


Teraz nie śledzę trendów i czuję się z tym dobrze. Od zawsze byłam zwolenniczką wygody, dlatego często łączę styl sportowy z elegancją. Zamiast wysokich szpilek z frędzlami, które reklamuje już sto pięćdziesiąta Instagramerka, wolę sportowe buty albo baleriny. Kupuję to co mi się podoba i w czym będę czuła się dobrze. Z ideą slow fashion wiąże się także posiadanie własnego stylu, ale to już temat na inny post.

A jak jest u Was z zakupami?
Share
Tweet
Pin
Share
3 komentarze

T. M. Frazier po raz czwarty zabiera swoich czytelników w niebezpieczną podróż do świata motocyklistów. Jednak czy jest tam miejsce na miłość? Miłość to niebezpieczna broń, która może zniszczyć bądź obudzić do życia. Thia nadała sens życiu Beara, jednak u boku tego mężczyzny nie jest bezpieczna. Co więc przyniosło spotkanie z „Soulless”?

Czas wyrównać rachunki

Autorka z przytupem zakończyła "Lawless" pozostawiając czytelnika z targającymi go emocjami i ogromną niewiadomą, która zachęcała do sięgnięcia po kolejny tom serii. Bear przebywa w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił. Mówi się, że z miłości człowiek robi niewyobrażalne, czasem i szalone rzeczy. Bear właśnie tak postąpił. W więzieniu nie jest bezpiecznie o czym młody motocyklista przekonuje się już na samym początku. Chop pragnie jego śmierci, ale nie zadowoli się tylko tym. Śmierć poniosą także jego najbliżsi, dlatego Bear musi jak najszybciej wyjść z więzienia, aby zapewnić swojej ukochanej bezpieczeństwo. Thia wbrew pozorom nie jest tak delikatna, jakby mogło się wydawać. Życie potraktowało ją wystarczająco brutalnie, aby stała się twardą sztuką. Dziewczyna ma dość czekania, aż przyjaciele Beara wyciągną go z więzienia. W końcu decyduje się zawalczyć o jego powrót. Jednak więzienie to nie jedyna przeszkoda do szczęścia Beara i Ti. Na ich drodze stoi także Chop – ojciec Beara i szef gangu motocyklowego.

Walka o miłość

T. M. Frazier po raz kolejny i już ostatni powraca z opowieścią o seksownym i niebezpiecznym Bearze i zagubionej Ti. Autorka zabiera czytelnika w świat przepełniony przemocą, gdzie łatwo zaskarbić sobie wrogów, ale o wiele trudniej przeżyć. W świecie motocyklistów nie ma miejsca na dyplomację. Wszelkie spory załatwia się walką i krwią, o czym autorka nie pozwala zapomnieć czytelnikowi. Całe życie Beara toczyło się wokół klubu motocyklowego Beach Bastards. Od dziecka pragnął być jedynie jego członkiem. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, że niegdyś przyjdzie dzień, kiedy porzuci kamizelkę klubu i stanie się wrogiem numer jeden swojego ojca Chopa. Teraz Bear musi stawić czoło osobie, którą przez wiele lat stawiał sobie za wzór. Wojna z Chopem to niebezpieczna gra dostarczająca czytelnikowi napięcia zwłaszcza w drugiej części powieści. Niebezpieczny, brutalny, groźny – taki jest świat Beara i tacy są bohaterowie. Mogłoby się wydawać, że nie ma w nim miejsca na miłość, jednak ona przychodzi niespodziewanie i zmienia wszystko.


Potęga uczucia

To co wyróżnia serię "King" to emocje, które towarzyszą czytelnikowi z każdą przeczytaną kartką. Bohaterowie Frazier cierpią, kochają, nienawidzą i pragną. W "Lawless" obserwowaliśmy Beara, który spadł na samo dno, załamany i bez celu w życiu, z poczuciem bezwartościowości topił smutek w alkoholu i jedno nocnych zabawach. Dopiero gdy w jego życiu pojawiła się Thia, mężczyzna odrodził się niczym feniks z popiołu. Miłość stała się jego uzależnieniem, dla której był gotów na ogromne poświęcenie. To właśnie miłość jest w serii Frazier motorem napędowym bohaterów. To dzięki niej niebezpieczni, groźni mężczyźni będący wyrzutkami przechodzą metamorfozę, stając się już tylko lojalnymi przyjaciółmi i „groźnymi misiami” chroniącymi swoje kobiety (mam nadzieję, że autorka nie utknęła w tym motywie i w następnych częściach pojawi się jakiś powiew świeżości). A skoro miłość jest głównym motywem to nie mogło zabraknąć w serii scen erotycznych. Rozumiem, że seria Frazier jest typową literaturą erotyczną, jednak zabrakło mi w tej historii równowagi pomiędzy akcją a romansem, która istniała w Kingu i sprawiała, że nie miałam czasu na nudę.

Podsumowanie

„Soulless” to dobra kontynuacja cyklu o Bearze i Ti, jednak książka nie stała się moją ulubioną powieścią w serii King. „Soulless” opowiada o miłości, walce i poświęceniu. W historii Frazier jest tyle samo zemsty i przemocy, co szacunku i braterstwa oraz pożądania. To wybuchowe połączenie, które tym razem trochę mnie przytłoczyło. Zabrakło mi balansu pomiędzy akcją a erotyzmem, a Bearowi niestety nie udało się zdobyć mojego serca, w którym nadal pozostaje King. Autorka kończąc serię King, pozostawiła czytelnika z niezwykle intrygującym twistem na zakończenie. Serię polecam osobą, które cenią sobie wyrazistych i niepowtarzalnych bohaterów, lecz nie boją się czytać o brutalnym świecie pełnym narkotyków, broni i klubowych porachunków oraz intensywnych scen pełnych pożądania.

Przeczytaj recenzję I tomu: KING
Przeczytaj recenzję II tomu: TYRAN
Przeczytaj recenzję III tomu: LAWLESS


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję

 Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece ‖ Data wydania: 17.08.2018 ‖ Liczba stron: 304
Tom: IV ‖ Tytuł oryginalny: Soulless ‖ Ocena: 4,5/6
Share
Tweet
Pin
Share
5 komentarze

Po przeczytaniu "Ostatniego portretu Melanii" byłam bardzo pozytywnie zaskoczona historią napisana przez Ewę Madeyską. Było to zarazem moje pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki. W sierpniu w księgarniach pojawił się drugi tom serii zatytułowany "Ostatni romans Kornelii", który jest równie dobry jak tom pierwszy.

Pisarka na zakręcie

Scenarzystka i pisarka Kornelia Kłosowska jak co dzień,  tradycyjnie nieco spóźniona, przybywa do Parrot Studio, by wraz z załogą kontynuować pracę nad kolejnymi odcinkami Gorzkich serc. Jednak zanim jeszcze na dobre rozgościła się w Studiu, słyszy magiczne słowo, które przewraca jej życie do góry nogami – „Zwalniam cię.” Takiego obrotu spraw Kornelia się nie spodziewała. W dodatku jej córka Marianka oświadcza, że woli mieszkać z ojcem w centrum Warszawy i już niedługo podpisze odpowiednie papiery, a jakby tego było mało, Kornelia otrzymuje nakaz natychmiastowego opuszczenia wynajmowanego przez nią mieszkania a żona pewnego posła grozi jej sądem. Dlaczego? Otóż kobieta doszukała się podobieństwa między jednym z bohaterów „Ostatniego portretu Melanii”, a swoim mężem. Pozbawiona źródła dochodów Kłosowska powraca do rodzinnego Miłowa, gdzie musi stawić czoło tajemnicy z przeszłości oraz swojej byłej miłości.

O literaturze kobiecej słów kilka

Autorka niezwykle pozytywnie zaskoczyła mnie pierwszym tomem serii pt.. „Ostatni portret Melanii” oraz pomysłem, aby ta sama książka stała się częścią tomu drugiego, jako powieść napisana przez bohaterkę „Ostatniego romansu Kornelii”. Podobnie, jak poprzednio Ewa Madeyska bawi się stereotypami literatury kobiecej. Na warsztat wzięła nawet tekst z powieści Jojo Moyes, której książki uznawane są za światowe bestsellery i nie bała się odsłonić jej mankamentów. Co sprawia, że romanse sprzedają się lepiej niż inne gatunki? Przecież są schematyczne, od ilości słodyczy w fabule aż mdli, a czytelniczkami są przeważnie kobiety pragnące oderwać się od szarej rzeczywistości, która kręci się wokół domu, męża, dzieci i kuchni. Na to pytanie odpowiedzi szuka Kornelia, która nienawidzi romansów, ale sytuacja życiowa zmuszą ją do zmiany poglądów. Teraz pisarka musi napisać kolejną powieść, którą ma być właśnie romans. Czy podoła temu wyzwaniu? To się okaże.


Gdzieś to już czytałam...

„Ostatni romans Kornelii” w porównaniu do poprzedniego tomu jest nieco inny, ale nie brakuje w nim dynamiki, dzięki czemu książkę pochłonęłam w dwa popołudnia. Tym razem historia skupia się na kobiecie po czterdziestce, która nagle traci pracę i dom, córka woli mieszkać u jej byłego męża, a z mężczyznami jej się nie układa. Brzmi znajomo? Tak, ale autorka całość doprawiła charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru, dzięki czemu historia Kornelii nie jest kolejną nudą obyczajówką z wątkiem miłosnym. To interesująca, wciągająca i niesamowita powieść, od której nie potrafiłam się oderwać.

Być pisarzem

Każdy kto chociażby próbował swoich sił w napisaniu krótkiej nowelki, albo własnej powieści wie, że praca pisarza nie jest łatwa. Sam pomysł nie wystarczy. Autorka zabiera czytelnika w świat pisarza i jego wydawcy. Przeprowadza go przez proces twórczy, podsuwając mu cenne rady, na co trzeba zwrócić uwagę pisząc powieść oraz prezentuje skutki twórczej blokady, podczas której wykonuje się masę czynności niekoniecznie związanych z tworzeniem powieści. Myślę, że każdy z nas doskonale zna ten stan. Szkoda, że autorka nie pokusiła się, aby zdradzić nieco więcej na temat  pracy pisarza i wydawcy, co przyjęłabym z ogromnym entuzjazmem.

Podsumowanie

Podsumowując „Ostatni romans Kornelii” to bardzo dobra kontynuacja cyklu, od której nie mogłam się oderwać. Ewa Madeyska po raz kolejny z lekkością i humorem bawi się stereotypowymi cechami literatury kobiecej oraz ujawnia tajniki warsztatu pisarskiego. A pozornie sztampowa historia kobiety będącej na życiowym zakręcie, porusza kwestię niezamkniętych rozdziałów z przeszłości, które nie dają o sobie zapomnieć i z każdym dniem stają się dodatkowym ciężarem. Jeżeli lubisz zabawne historie to seria "Ostatnie" na pewno ci się spodoba. Z całego serca polecam!

Za egzemplarz dziękuję


Wydawnictwo: Dom Wydawniczy Rebis ‖ Data wydania: 28.08.2018 ‖ Liczba stron: 328 ‖ Ocena: 6/6 
Tom: II ‖ Cykl: Ostatnie
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze

Tego lata tj. 27 Lipca, miało miejsce na niebie niezwykłe wydarzenie. A właściwie dwa wydarzenia, które odbyły się jednocześnie. Jednym było najdłuższe zaćmienie księżyca, a drugim opozycja Marsa. Można powiedzieć, że to najważniejsze astronomiczne wydarzenie w 2018. Ale po co ograniczać się tylko do tego co widzimy? Czas zrobić własne największe wydarzenie astronomiczne i to na skale wszechświata. Zapraszam do recenzji książki „Wszechświat w twojej dłoni” autorstwa Christophe’a Galfard’a, która zabierze was w najdalsze zakątki wszechświata, jak i pokaże mikrokosmos. 

Witajcie w prawdziwym (wszech)świecie

Cała książka jest kompletna pod względem przedstawionego materiału. Na prawie czterystu stronach poznajemy sporo szczegółów na temat wszechświata i mikrokosmosu, wraz z teorią względności i mechaniką kwantową. Autor naprawdę mocno stara się zainteresować czytelnika nie suchymi faktami, a ciekawymi, plastycznymi opisami i zabawą wyobraźnią. Bardzo mi się to spodobało, dzięki czemu książka nie brzmi jak kolejny podręcznik do fizyki. Najwidoczniej autor wziął sobie za punkt honoru, przedstawienie jak najbardziej obrazowo zawiłości naszego wszechświata. Na uznanie zasługuje także polski projekt okładki, która niewątpliwie przyciąga spojrzenia.


Supermasywne czarne dziury

Jednakże, trzeba powiedzieć sobie jasno, to nie jest tak łatwa książka, jaką chcieliby mieć wydawcy. Oczywiście, na początku naszej kosmicznej podróży, autor bardzo przystępnie przybliża czytelnikowi wszelkie zagadnienia z dziedziny fizyki i astronomii, aczkolwiek jest to bardziej powtórka ze szkoły średniej i dobre uzupełnienie wiedzy o nowe odkrycia. Jednakże prawdziwy kosmos zaczyna się gdy „wchodzimy” w mikrokosmos, gdzie poznajemy pola oddziaływań, atomy, kwarki, leptony oraz kwanty. W późniejszych rozdziałach autor traci impet i czytelnik, który na co dzień nie interesuje się tymi tematami, może poczuć się naprawdę znudzony. Barwne opisy potrafią wydłużyć i tak już długie opisy pewnych zagadnień. Pod koniec książki trzeba naprawdę wytężyć wyobraźnie, bo pewne tematy już zaczynają wykraczać po za ludzkie rozumowanie. Co nie znaczy, że taka ekwilibrystyka umysłu nie jest pożyteczna. Według mnie warto przysiąść do tej lektury, bo to niewątpliwie poszerzy nasze pojmowanie świata i pokaże jak on działa od podszewki.

Gwiezdny pył

Przy okazji tej książki, chciałbym wprowadzić trochę prywaty. Niestety, nie od dziś wiadomo, że polski rynek wydawniczy takich książek jest traktowany po macoszemu. Jednakże, problemem nie jest ilość wydanych książek w roku, bo wystarczy spojrzeć na ofertę popularnych wydawnictw, a to że nakład jest bardzo niski i znika w zastraszającym tempie. Ponadto brakuje wznowień naprawdę popularnych i ciekawych książek. Mam nadzieje, że po sukcesie „Wszechświata w twojej dłoni” wydawnictwa bardziej pochylą się nad literaturą popularnonaukową i będą ją mocniej promować, dając szansę każdemu, kto chce poznać tajemnice naszego uniwersum.

Podsumowując

„Wszechświat w twojej dłoni” jest niezwykłą książką, która sprawia, że człowiek ma szanse poznać od podszewki otaczający go wszechświat. Mogę polecić ją każdemu, kto nie boi się wyzwań, ponieważ nagroda jaką otrzyma jest naprawdę wspaniała. Czytelnik, będzie mógł dosłownie przenieść się w czasie i przestrzeni, nie ruszając się z własnego fotela. Nie ma nic lepszego, niż poznawanie miejsca, w którym żyjemy.

Pozdrawiam
Emil Śmistek i Kate


Wydawnictwo: Otwarte ‖ Data wydania: 11.09.2017 ‖ Liczba stron: 400
Tytuł oryginalny: The Universe is in Your Hand ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
4 komentarze

Wolicie psy czy koty? Psy kochają pieszczoty i są najwierniejszymi przyjaciółmi ludzi, koty zaś chadzają własnymi ścieżkami, mają swoje humory i dyrygują człowiekiem. Są uważane za cwane bestie z charakterem. Osobiście jestem miłośniczką psów, ale nie potrafię się oprzeć tym kocim pyszczkom i ogromnym żółtym ślepkom, które zaraz po powrocie z pracy wpatrują się we mnie sygnalizując, że to najwyższa pora uzupełnienia miski i lepiej, żebym się pośpieszyła.

Oczami kotki Bastet

Bernard Werber po sukcesie Trylogii Mrówek zabiera czytelników w świat kotów. Oczami kotki Bastet oglądamy świat ludzi. Bastet pragnie skutecznie komunikować się zarówno z ludzki, jak i innymi zwierzętami. Jej starania w nawiązaniu skutecznego dialogu przynoszą czasami zupełnie odwrotny skutek od zamierzonego. Pewnego dnia spotyka Pitagorasa – kota doświadczalnego posiadającego na czubku głowy wejście na klucz USB umożliwiający mu łączenie się z Internetem. Rozległa wiedza na temat ludzi, którą posiada Pitagoras fascynuje Bastet, jednak oba zwierzaki mają odmienne podejście do otaczającego ich świata. Bastaet pragnie walczyć z przemocą za pomocą kociej duchowości, a Pitagoras uważa, że jest już na to za późno i koty powinny szykować się do przejęcia sterów.

Brutalna prawda o ludziach

Zapewne kojarzycie książkę autorstwa W. B. Camerona „Był sobie pies”, która została także napisana z perspektywy czworonożnego zwierzaka. Dlatego może wydawać się wam, że „Jutro należy do kotów” to historia napisana w podobnym stylu. Jeżeli taka była wasza pierwsza myśl, to byliście w błędzie. Książka Werbera nie jest opowieścią o słodkich zwierzakach, które z każdym rozdziałem rozczulają serce czytelnika. Autor umiejscowił historię kotki w Paryżu, który zmaga się z atakami terrorystycznymi Bastet staje się świadkiem zamachu na dzieci opuszczające szkołę. Początkowo kotka nie pojmuje tego co zobaczyła, lecz z pomocą Pitagorasa zaczyna rozumieć, że otaczający ją świat przepełnia przemoc i ból. Choć książka zawiera także humorystyczne akcenty, to głównie skupia się także na przedstawieniu skomplikowanej ludzkiej natury, dotykając bolesnej prawdy o tym, że to nie tylko zwierzęta są drapieżnikami, ale ludzie, którzy bez wyrzutów sumienia są w stanie zadać ból a nawet odebrać życie drugiemu człowiekowi.


O czym myśli kot?

Brutalny świat przedstawiony w powieści Bernarda Werbera i to w jaki sposób potoczyła się historia Bastet i Pitagorasa, to pierwsza rzecz, która mnie zaskoczyła. Po prostu obstawiałam, że otrzymam prostą historię z kotami w tle. Koci bohaterowie tej powieści także zasługują na uznanie. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co dzieje się w tej małej kudłatej główce? Z obserwacji moich kotów mogłabym stwierdzić, że te czworonogi w kółko myślą o jedzeniu, spaniu i olewaniu człowieka. Dlatego z przyjemnością czytałam o tym, jak koty postrzegają otaczający ich świat. W jaki sposób pragną nawiązać przyjaźnie, jak postrzegają inne zwierzęta, w których wyczuwają konkurencję i co najważniejsze, jak postrzegają człowieka. Podobało mi się określenie człowieka (właścicielki Bastet) mianem służącej, które okazało się niezwykle trafnym określeniem. Jeśli sądzicie, że koci dzień składa się wyłącznie ze spania i przerw na karmienie to jesteście w błędzie.

Podsumowanie

„Jutro należy do kotów” to pierwsza książką napisana z perspektywy kotów, jaką miałam przyjemność czytać. Uważam, że jest to historia ciekawa i oryginalna, lecz nie jest to pozycja lekka i przyjemna, gdyż porusza temat terroryzmu i przemocy. Po lekturze „Jutro należy do kotów” w zupełnie inny sposób spojrzysz na swojego kociego pupila oraz na chwilę zatracisz się w filozoficznych rozważaniach na temat ludzkiej natury.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję

Wydawnictwo: Sonia Draga ‖ Data wydania: 18.07.2018  ‖ Liczba stron: 280
Tytuł oryginalny: Demain les Chats ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze

„Trust again” to drugi tom serii i kontynuacja „Begin Again”, o której pisałam w tej recenzji. Książka Mony Kasten skupia się na dwójce bohaterów, których mogliśmy poznać, czytając tom pierwszy, dlatego zachęcam was, aby rozpocząć swoją przygodę od samego początku, by móc czerpać z tej historii jak najwięcej przyjemności. Oczywiście, jeśli rozpoczęliście swoją przygodę z twórczością Kasten właśnie od „Trust Again” to nic straconego, gdyż jest to poniekąd odrębna historia.

Nigdy więcej mężczyzn

Dawn Edwards przysięgła sobie, że już nigdy nie zwiąże się z żadnym mężczyzną. Choć stara się zapomnieć o przykrej przeszłości związanej z jej byłym chłopakiem Natem, to wspomnienia nadal powracają, bo nie tak łatwo wyrzucić z głowy osobę, której się ufało. Jednak Dawn pragnie rozpocząć nowe życie i odciąć się od nękającej ją przeszłości. Dziewczynie udało się zaprzyjaźnić z Allie i to dzięki niej poznała Spencera, który okazał się poważnym problemem. Chłopak jest czarujący, szarmancki, seksowny i pogodny, a w dodatku Dawn wpadła mu w oko od pierwszego wejrzenia. Jednak tych dwoje skrywa bolesne tajemnice i tylko prawda pozwoli im uwolnić się od demonów przeszłości i rozpocząć nowe życie. Czy zaryzykują stawiając czoło przeszłości a rodzące się uczucie okaże się wystarczająco silne?

Historia o miłości

Bohaterami drugiego tomu są Dawn - najlepsza przyjaciółka Allie, studentka filologii angielskiej i miłośniczka opowiadań (których boi się otwarcie publikować) oraz Spencer- najlepszy przyjaciel Kadena i student sztuki. Historia została przedstawiona z perspektywy Dawn i poprowadzona narracją pierwszoosobową, która pozwala nam poznać jej pragnienia i lęki, co jednocześnie buduje więź czytelnika z jej postacią. Spencera poznaliśmy w pierwszym tomie jako przeciwieństwo Kadena. Jest miły, sympatyczny i szarmancki. Nie trudno przewidzieć, że między tą dwójką zacznie iskrzyć, ale autorka idealnie zachowała równowagę pomiędzy romansem a historią z gatunku Young Adult, która porusza przede wszystkim problemy, z jakimi muszą mierzyć się młodzi ludzie. W historii jest chemia, uczucie i pożądanie wyważone w odpowiedni oraz subtelny sposób, za pomocą gestów, słów i spojrzeń. 

Spętani przeszłością

Ogromną rolę w tej historii odgrywa przeszłość bohaterów, która w pierwszym tomie była owiana tajemnicą. Bolesne wydarzenia zdążyły odcisnąć swoje piętno i w najmniej odpowiednim momencie dają o sobie znać. Bohaterowie chcą się od niej odciąć, jednak nie jest to takie proste. Na szczęście Dawn nie musi samotnie walczyć z przeszłością, gdyż z pomocą przychodzi pogodny i troskliwy Spencer, który nie przestaje zabiegać o jej względy. Jednak najpierw będzie musiała ponownie otworzyć swoje serce i obdarzyć go uczuciem. Osobno nie są w stanie poradzić sobie z przytłaczającą przeszłością, lecz razem mogą ją pokonać na dobre.

Podsumowanie

„Trust again” to kolejna udana powieść Mony Kasten, która w subtelny sposób łączy romans i historię z gatunku New Adult. To historia o dorastaniu i podejmowaniu ważnych decyzji, wychodzeniu z cienia a przede wszystkim walki z lękami i obezwładniającym bólem, który paraliżuje umysł i więzi w przytłaczającej przeszłości. Dawn i Spencer to dobrze wykreowana parę bohaterów, którym nie brakuje realizmu, jednak mimo całej sympatii do nich, nie udało się im podbić mojego serce w takim stopniu, jak uczynili to Allie i Kaden.


Przeczytaj recenzję I tomu - Begin Again

Za egzemplarz dziękuję




Wydawnictwo: Jaguar ‖ Data wydania: 06.06.2018 ‖ Liczba stron: 344
Tom: II ‖ Ocena: 5/6
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze

Wielu czytelników wie, że od czasu do czasu lubię zatracić się w wirtualnym świecie gier. Moją ulubioną do tej pory jest „Assassin’s Creed II”, oraz jej kontynuacje, które dostarczyły mi wiele godzin rozrywki, pozwalając mi przeżywać przygody Assasyna, Ezia Auditore z Florencji. Świetny balans pomiędzy rozgrywką i opowiadaną historią powodują, że trudno oderwać się od monitora. Występuje tutaj podobny syndrom, znany z czytania dobrej powieści, czyli jeszcze jeden rozdział. Z tym że przy grach jest to syndrom jeszcze jednej misji. Często podczas rozgrywki zastanawiałam się, jak to jest tworzyć taką grę i przelać pomysł w interaktywną zabawę. Z tą odpowiedzą, po wielu latach przychodzi Jason Schreier, ukazując proces tworzenia gier komputerowych. 

God of Pixels

Jason Schreier wziął na warsztat kilka produkcji min. „Diablo III”, „Uncharted 4” czy ”Wiedźmina 3” i przyjrzał im się z bliska rozdrabniając cały proces, począwszy od pomysłu, projektu, a zakończywszy na wydaniu gry. Każdy rozdział opowiada o innej grze i każda z nich ma inny proces tworzenia. Nie ma czegoś takiego jak schemat, który można wykorzystać przy np. kontynuacji. Całość autor przyprawił wieloma branżowymi anegdotami z produkcji jak i około niej. Również poświęcił sporo miejsca na historię studia, które zajęło się daną produkcją. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, bo dopiero teraz uświadomiłam sobie, że produkcja gier to bardziej zaawansowany proces niż produkcja filmów, przy podobnych kosztach. „Uncharted 4” w przybliżeniu kosztował 50 milionów dolarów, nie licząc kosztów marketingowych. „Wiedźmin 3” około 80 milionów dolarów i jest to najdroższa gra stworzona w Polsce. Aczkolwiek przy tak dużych pieniądzach nie ma mowy o pomyłce i wszystko musi być wykalkulowane. Często kosztem ludzkim.

Pikselowe szaleństwo

Podoba mi się, że autor nie owija w pikselową bawełnę i ukazuje ciemną stronę branży. Już na wstępie książki dowiadujemy, że to nie jest łatwy kawałek chleba. Oprócz osławionych nadgodzin, dochodzą problemy finansowe czy projektowe. Zdarza się, że element nad którym pracowało dwudziestu ludzi przez trzy miesiące, jest wywalany do kosza z powodu optymalizacji kodu, albo duża część kadry musi zostać zwolniona, ponieważ produkcja gry zostaje nagle anulowana. Pomimo, że powyższe przykłady są najcięższego kalibru, częściej przy produkcji gier dochodzi do przesuwania granic wytrzymałości człowieka. Wielogodzinne ślęczenie nad kodem, testowanie gier, czy ciągłe poprawki wykonanych już elementów, tylko po to aby dostarczyć kompletny produkt na rynek. Który może okazać się finansową klapą.

Pikselem w mrok

Ta książka to prawdziwy pożeracz czasu. Zwykle przy takich pozycjach bardzo mocno ziewam, a tu niespodzianka. Autor bardzo ciekawie opisuje historie związane z produkcją gier, choć czasem miałam wrażenie, że za często skacze z piksela na piksel, prześlizgując się po jednym temacie. Osobiście to rozumiem, bo to trudne zadanie zamieścić ciekawą historię, która zasługuje na odrębną książkę, na dwudziestu stronach. Na szczególne brawa zasługuje mnóstwo objaśnień, szczególnie przydatne dla osób które nie siedzą w tym temacie na co dzień. Dzięki temu nie miałam trudności z załapaniem niektórych niuansów, które były w tej książce poruszane.

Pikselowe podsumowanie

"Krew, pot i piksele " to książka, którą mogę polecić wszystkim zainteresowanym tematem jak i totalnym laikom. Jest to bodaj pierwsza taka pozycja na polskim rynku wydawniczym, która wyjaśnia jak działa przemysł gier, ukazując jego blaski i cienie. Jeżeli kiedykolwiek graliście i zastanawialiście się co sprawia, że granie jest tak pasjonujące, ta książka jest dla was.


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję:




Wydawnictwo: Sine Qua Non ‖ Data wydania: 05.09.2018 ‖ Liczba stron: 336
Tytuł oryginalny: Blood, Sweat, and Pixels ‖ Ocena: 5/6



Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze

Już za pasem wrzesień, a to oznacza koniec ciepłych i długich słonecznych dni. Ale też są pozytywne aspekty tego stanu rzeczy, ponieważ kończy się sezon ogórkowy. Tym razem twórcy mają dla nas naprawdę sporo serialowych i filmowych nowości. Oczywiście domyślamy się, że największym problemem będzie znalezienie czasu na obejrzenie wszystkich ciekawych produkcji, ale wierzymy ze dacie radę :) Na którą produkcję najbardziej czekacie?

Filmy/Seriale

Targowisko próżności - Premiera 4 Września. HBO

Wiem, że czyta nas sporo czytelniczek, którym klasyczne angielskie powieści nie są obce, więc chciałbym przedstawić kandydata na najlepszą kostiumową produkcję roku, która zrealizowana jest na podstawie powieści Williama Thackeraya z 1847 roku. Serial ma posiadać 7 odcinków i będzie opowiadać o dwóch przyjaciółkach Becky i Amelii, które po opuszczeniu pensji dla panien, zaczynają życie pełne blichtru, kłamstwa oraz konfliktów. W Polsce ten serial jest dystrybuowany przez HBO, jednak za produkcję odpowiada Amazon oraz angielskie ITV. Mam pewne podejrzenia, że po sukcesje Poldarka od BBC, ożywi się moda na tego typu seriale albo filmy.


Predator - Premiera 14 Września.

Łowca powraca, tym razem (jako odkrywczo) do małego miasteczka gdzieś w USA, urządzając sobie polowania. Przez ostatnie lata marka Predatora była strasznie kaleczona i nawet nie dorastała do pięt pierwowzoru z roku 1987. Po obejrzanych zwiastunach, również nie wróżę niczego dobrego filmowi z tego roku. Mam nadzieję, że nie zdołają całkowicie zagrzebać tego antybohatera, który zasługuje na lepszy film, niż bezmyślną sieczkę. Tak czy inaczej wybiorę się do kina.


Księga czarownic - Premiera 15 Września. HBO

Kolejny serial na podstawie książki, tym razem w klimatach fantasy. Produkcja jest zrealizowana na podstawie bestsellerowej serii autorstwa Deborah Harkness i opowiada historię Diany Bishop, która oprócz tego, że wykłada na Oxfordzie, to jest czarownicą. Pewnego dnia odnajduje tajemniczy manuskrypt, jednakże aby rozwikłać jego zagadkę musi poprosić o pomoc genetyka, Matthew Clairmonta, który okazuje się wampirem. Oboje odkrywają, że pokój pomiędzy czarownicami, wampirami i całą ludzkością jest zagrożony. Podobnie jak przy "Targowisku próżności" ten serial również jest dystrybuowany przez HBO, jednak za produkcję odpowiada Bad Wolf oraz angielska stacja telewizyjna SKY One. Mam nadzieje, że zrobili naprawdę świetny serial i pokażą reszcie, że da się zrobić dobrą produkcję na podstawie młodzieżowej książki i wcale to nie musi być kolejna antyutopia. Trzymam kciuki.


Wariat - Premiera 21 Wrzesień. Netflix

Serial na który najbardziej czekam. Emma Stone oraz Jonah Hill w produkcji o dziwnym eksperymencie, który pozwala uczestnikom żyć we własnych snach oraz fantazjach. Jednakże jak to bywa przy dziwnych eksperymentach, ten wymyka się spod kontroli. Opis trochę przypomina wariację na temat "Incepcji" i jestem ciekaw co udało się dobrze pożyczyć z gatunku sci-fi. Trzeba nadmienić, że jest to amerykańska wersja norweskiego serialu o tym samym tytule z roku 2014, która bardzo różni się od swojego pierwowzoru.



Zapowiedzi książkowe

Krew pot i piksele - Jason Schreier - Wyd. SQN (05.09.2018)

Tworzenie gier komputerowych w dzisiejszych czasach jest często bardziej fascynujące niż efekt końcowy. Jason Schreier zabiera czytelników w niezwykłą podróż za kulisy przemysłu gier wideo, gdzie twórcą może być zespół 600 przepracowanych geeków lub jeden geniusz. Opisując artystyczne wyzwania stojące przed producentami, techniczne bariery, żądania graczy i pracę przypominającą robotę w korporacji, autor dochodzi do wniosku, że każda z gier jest swoistym cudem. Jeśli jesteś ciekaw jak powstawał Wiedźmin 3 albo Pillars of Eternity, to ta książka jest dla Ciebie!



Wszyscy mamy tajemnice - Harlan Coben - Wyd. Albatros (17.09.2018)

Dziesiąta powieść z Myronem Bolitarem w roli głównej. Największe skandale wybuchają w sieci… Przekonuje się o tym była tenisistka, Suzze Trevantino, dawna niegrzeczna dziewczynka, która – o dziwo – ustatkowała się u boku gwiazdy rocka, Lexa Rydera. I jest w ciąży! Po tym, jak w sieci ukazuje się anonimowy wpis, który podaje w wątpliwość, że ojcem jej dziecka jest Lex, ten znika. Do kogo Suzze może się zwrócić z prośbą o pomoc, jeśli nie do Myrona Bolitara? Mistrzowsko stopniowane napięcie, fałszywe tropy prowadzące donikąd, pozornie niemożliwe do wyjaśnienia zagadki. Jesteście gotowi?



Zaufaj mi (The Last Regret #3) - Anna Bellon - Wyd. Znak (19.09.2018)

Trzeci tom poświęcony zespołowi The Last Regret. Miles rozstał się z dziewczyną, kiedy The Last Regret było u szczytu sławy. Korzystał z wolności i nie szukał nowego uczucia, a już na pewno nie spodziewał się, że jedna szalona noc spędzona z kuzynką najlepszego kumpla zmieni w jego życiu niemal wszystko. Dla Kacey wyjazd na studia do Pittsburgha miał być nowym początkiem. Zostawiła za sobą trudny okres liceum oraz okrutnych rówieśników, którzy przez lata zamieniali jej życie w piekło. Chwile spędzone w towarzystwie Milesa były jak narkotyk, ale dla dziewczyny to było za mało – pragnęła pewności, że tym razem nie będzie cierpieć. Jednak czy podołają uczuciu, które pojawiło się tak niespodziewanie?


Alan Cole nie jest tchórzem - Bell Eric - Wyd. Ya! (19.09.2018)

Jeśli miło wspominasz historię Simona (Simon oraz inni homo sapiens ) to polubisz także historię Alana. Szkoła średnia jest sprawdzianem dla każdego, zwłaszcza jeśli nie chcesz rzucać się w oczy. Tym trudniejszy staje się twój los, jeśli musisz ukrywać się przed starszym bratem, który odkrywa twój największy sekret. Brat Alana, Nathan, rzuca mu wyzwanie. Rozpoczyna się gra Cole vs. Cole, a każde z siedmiu zadań wydaje się prawie niemożliwe do wykonania. Czym są jednak owe zadania, jeśli nie można przeciwstawić się okrutnemu bratu i uciec przed gniewem wymagającego ojca? A najtrudniejsze ze wszystkich jest to, by nie pozwolić pewnemu uroczemu chłopakowi dowiedzieć się, że jest obiektem gorących uczuć.

Okrutny książę - Holly Black - Wyd. Jaguar (19.09.2018)

Zagraniczny hit zawitał także do Polski! Krwawa zbrodnia na zawsze odmienia los trzech sióstr. Zostają porwane do świata elfów, mrocznego Elysium. Rozmiłowani w intrygach i władzy piękni, nieśmiertelni elfowie zdolni są do każdej podłości. Siedemnastoletnia Jude wcale nie pragnie dorównać okrutnym elfom: zamierza ich przewyższyć... Czy dzięki pewnej niedostępnej magicznym istotom umiejętności zdoła przetrwać w obcym świecie i osiągnąć upragniony, nieosiągalny cel?




Małe Licho i tajemnica Niebożątka - Marta Kisiel - Wyd. Wilga (19.09.2018)

Marta Kisiel powraca z kolejną historią. W pewnym starym, niesamowitym domu na uboczu, za wysokim ogrodzeniem, mieszka chłopiec imieniem Bożek, zwany też Niebożątkiem, który nigdy nie jest sam. Bo oprócz starej skrzyni ze skarbami i najfajniejszej mamy pod słońcem ma też najprawdziwszego anioła stróża... a pod jego łóżkiem mieszka potwór, który ciągle podkrada mu kapcie. Nadchodzi jednak dzień, kiedy Bożek musi wreszcie opuścić swój niezwykły dom i poznać lepiej świat po drugiej stronie ogrodzenia — świat bez szumu anielskich skrzydeł i uścisku potwornych macek. Tylko czy jest na to gotowy? I czy sam świat również jest gotowy na Bożka oraz wielką tajemnicę, jaką skrywa chłopiec?


Więcej zapowiedzi znajdziecie na Kulturalnym Łasuchu. Zapraszamy!


Wydarzenia

Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi (14-16.09.2018)

We wrześniu fani komiksów i gier tłumnie przybędą do Łodzi, aby uczestniczyć w Międzynarodowy Festiwalu Komiksu i Gier, który istnieje od 1991 roku i jest największą tego typu imprezą w Polsce oraz Europie Środkowo-Wschodniej. FKiG to spotkania z  rysownikami i scenarzystami komiksów, turnieje w gry „pecetowe” i konsolowe, wystawy, warsztaty edukacyjne oraz konkurs cosplay. Więcej na temat imprezy znajdziecie na stronie festiwalu. 

Na jakie premiery czekacie?

Pozdrawiamy
Kasia i Emil
Share
Tweet
Pin
Share
5 komentarze
Newer Posts
Older Posts

Autorzy


KATE

Książkoholiczka i niepoprawna marzycielka z zamiłowaniem do mody w rytmie slow.


EMIL

Współautor bloga, kulturalny łasuch i osoba, która stoi za obiektywem.

Follow Me

  • Facebook
  • Instagram

Archiwum

  • ►  2022 (15)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ►  2021 (22)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (59)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (11)
  • ▼  2018 (134)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ▼  września (12)
      • Więzień labiryntu - James Dashner [RECENZJA]
      • Feel Again - Mona Kasten [RECENZJA]
      • Obserwuję cię - Teresa Driscoll [PRZEDPREMIEROWO]
      • Koniec z trendami. Czas na slow fashion
      • Soulless - T.M. Frazier [RECENZJA]
      • Ostatni romans Kornelii - Ewa Madeyska [RECENZJA]
      • Wszechświat w twojej dłoni - Christophe Galfard [R...
      • Jutro należy do kotów - Bernard Werber [RECENZJA]
      • Trust Again - Mona Kasten [RECENZJA]
      • Krew, pot i piksele - Jason Schreier [PRZEDPREMIER...
      • Flesz Kulturalny 09/2018
      • Moja Jane Eyre - Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi ...
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (14)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2017 (116)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (90)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (6)
    • ►  października (11)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (105)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (2)

POLECAMY

Stroiciele - Ewa Kowalska [RECENZJA]

Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią da...

Skala ocen


1 - Beznadziejna
2 - Bardzo słaba
3 - Słaba
4 – Może być
5 - Przeciętna
6 - Dobra
7 – Bardzo dobra
8 - Rewelacyjna
9 - Wybitna
10 - Arcydzieło

Popularne posty

  • 365 dni i 50 twarzy Greya - Co ja zobaczyłam?
  • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz [RECENZJA]
  • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Rossmannie
  • Jak wyglądać szczupło w stroju kąpielowym
  • [RECENZJA] Sarah J. Maas: Dwór cierni i róż

Obserwatorzy

Nasz patronat




zBLOGowani.pl


Czerwona sukienka - blogi o modzie

http://ddob.com/user/index/Estrella


Facebook Twitter Instagram Pinterest Bloglovin

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates