Diablero - F. G. Haghenbeck [RECENZJA]

by - 16:04


"Diablero" to powieść, na podstawie której powstał serial Netflixa o tym samym tytule. Opis książki brzmiał niezwykle interesująco, dlatego bez wahania postanowiłam przeczytać ten tytuł, liczący jedynie 200 stron. Czasem niepozorna objętościowo książeczka potrafi wciągnąć czytelnika w swoją historię i w najmniej oczekiwanym momencie, wstrząsnąć, rozbawić i na koniec pozostawić na książkowym głodzie. Czy tej pozycji to się udało? Po przeczytaniu niedosyt pozostał, ale niestety nie w tym pozytywnym znaczeniu.

Czas na polowanie...

Demony i upadłe anioły w Los Angeles strzeżcie się! Nadchodzi Elvis Infante! Charyzmatyczny łowca w towarzystwie  księdza wyrusza na polowanie... I w tym momencie jak nigdy muszę zakończyć przedstawianie fabuły tej książki. Dlaczego? Bo w przypadku "Diablero" ciężko mi mówić o jakiejkolwiek spójnej historii. Opis książki wprowadził mnie w błąd, gdyż zamiast jednej historii, otrzymałam opisy wyrwanych losowo z życia Elvisa wydarzeń. 

Autor skacze w czasie szybciej niż The Flash. Wydarzenia opisane w pierwszym rozdziale odnoszą się do wspomnianego polowania na demony w Los Angeles, natomiast już w następnym, czytelnik zostaje przeniesiony do wydarzeń mających miejsce pięć lat wcześniej. Powrót do retrospekcji nie jest niczym złym, gdyby nie to, że w kolejnych rozdziałach ponownie wracamy do okresu sprzed czterech lat, roku czy też paru godzin sprzed polowania,  lecz historia często nie dotyczy już Infante, tylko zupełnie innej osoby. Dodatkowo całość została poszatkowana przerywnikami będącymi artykułami z gazet lub mailami. W tym całym miszmaszu zabrakło mi spójności. Niby każdy wątek wnosi coś do fabuły, ale tak naprawdę, nic konkretnego.

Bohaterowie

Elvis Infante to jedyna postać w „Diablero”, o której mogę powiedzieć, że nie jest papierowa, chociaż do najlepiej wykreowanych także nie należy. Elvis służył w jednostce specjalnej Task Force Devils, która brała udział w misji w Afganistanie. O dziwo wątek związany z Afganistanem spodobał mi się najbardziej, chociaż nie jestem miłośniczką literatury z tym motywem w tle. Były to najciekawsze rozdziały w całej książce, które zawierały nie tylko humor, ale także spójną fabułę.

W połowie historii do Elvisa dołącza Benjamin, duchowny z kryzysem wiary, którego także historię jest nam dane poznać. Oprócz Elvisa i duchownego, żadnej innej postaci nie poświęcono należytej uwagi. W historii pojawia się łowczyni Kitty Santana, o której wiemy, że… jest łowczynią. Pojawia się także krótki wątek z nijakim Tecate, by także nie wnieść do historii nic odkrywczego, a jedynie nakreślić pewien wątek.



Upadłe anioły i moje oczekiwania 

Uwielbiam motyw demonów, duchów oraz upiorów w literaturze i z niecierpliwością na niego oczekiwałam. Niestety został on potraktowany po macoszemu. O demonach, organizacji związanej z demonami i diableros dowiedziałam się nie z głównej linii fabularnej, lecz „przerywnika”, o którym pisałam wcześniej. W historii demonów tkwi potencjał, który nie został wykorzystany. Autor w ciekawy sposób zaprezentował sposób postępowania łowcy demonów lecz rozczarował mnie finałową sceną przedstawiającą walkę demonów i upadłych aniołów w Dołku, która została skończona dokładnie w momencie kiedy się rozpoczęła. A jak wyglądała i jaki był jej finał? To wie tylko sam autor. Uważam, że ta scena była kulminacyjna dla całej historii, bo wyjaśniała cel działania łowców, lecz Haghenbeck odciął jej skrzydła, tak jak swoim demonicznym postaciom.

Podsumowanie

„Diablero” to książka po przeczytaniu, której czuję niedosyt... Mimo ciekawie zarysowanego wątku łowców demonów, szybkiego tempa akcji i humoru, historia napisana przez Haghenbecka rozczarowuje pod każdym innym względem. Odniosłam wrażenie, że autor postawił na akcję, co odbiło się negatywnie na kreacji bohaterów. Największym minusem w historii są według mnie przeskoki w czasie, które zaburzają spójność i lekkość czytania. Ciężko mówić mi o przeplataniu teraźniejszości z przeszłością, gdy wydarzenia dziejące się obecnie to zaledwie jedna scena. Lepszym rozwiązaniem byłoby umiejscowienie całej akcji w przeszłości.

Za egzemplarz dziękuję


WydawnictwoDom Wydawniczy Rebis ‖ Data wydania: 11.12. 2018 ‖ Liczba stron: 208 ‖ Ocena: 4/10 

You May Also Like

9 komentarze

  1. Nie lubię takich skoków w czasie... Chyba książka nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba się z nią nie polubię :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A miałam taką nadzieje... Odstraszają mnie te przeskoki w czasie, ale i tak spróbuję dać jej szansę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No a ja już myślałam, że znalazłam coś idealnego dla siebie. A tu nie dość, że potraktowanie najważniejszych elementów jak zbędnych balastów, to jeszcze te paskudne przeskoki w czasie. Nie, nie i jeszcze raz nie! Podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... ogółem zapowiedź tej książki mnie zaciekawiła i może w wolnej chwili przeczytam, ale widzę, że to znowu coś na zasadzie, że robimy szał bo Netflix i nic poza tytm...

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu Twojej recenzji już nie muszę mieć wyrzutów sumienia że nie zdecydowałam się na egzemplarz recenzencki tej książki. Swoją drogą kreacja postaci jest dla mnie w książkach bardzo ważna i nie lubię, jak autor w taki lub inny sposób ją zaniedbuje.

    Pozdrawiam
    zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwszych czterech zdaniach recenzji byłam pewna, że będę czytać tę książkę, bo polowania, demony w Ameryce wydawało mi się spoko, ale im dalej czytałam tym miałam mniejszą ochotę. Po prostu sobie odpuszczę ;) Szczęśliwego Nowego Roku :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  8. Tym razem chyba jednak nie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  9. do mnie ta książka totalnie nie trafiła. Po 20 stronach rzuciłam ją w kąt ;/

    OdpowiedzUsuń