W płomieniach - Magdalena Szponar [RECENZJA]
„W płomieniach” to pierwszy tom serii „Cztery Żywioły” i debiutancka powieść Magdaleny Szponar. Jak wiecie, chętnie sięgam po debiuty literackie. Dzięki temu nie tylko odkrywam nowych autorów, ale także ich świeże spojrzenie na utarte motywy. Jednak, czy Magdalenie Szponar udało się stworzyć oryginalną historię?
Historia Marty i Rafała zaczyna się od niebezpiecznego pożaru. Rafał, jak na buntownika przystało, ignoruje polecenia przełożonego i wchodzi do płonącej kamienicy, z której wynosi nieprzytomną kobietę. Ku zaskoczeniu samego strażaka, nie może on zapomnieć o kobiecie, którą ocalił przed śmiercią. Wkrótce mężczyzna odwiedza ją w szpitalu, gdzie szybko wpada w macki nieznanego mu do tej pory uczucia, jakim jest miłość. Zwykła znajomość szybko przeradza się w coś więcej. Jednak czy Marta będzie w stanie pokochać Rafała i zaakceptować jego przeszłość?
„W płomieniach” to poprawnie napisany debiut, który czyta się bardzo szybko, ale na tle konkurencyjnych tytułów, niestety nie wyróżnia się. Autorka zestawiła głównych bohaterów na zasadzie kontrastu. Marta to cicha pani nauczyciel, która nie ma doświadczenia z mężczyznami. Kiedyś zaufała niewłaściwemu mężczyźnie, który zniszczył jej życie i pozostawił głębokie rany na sercu. Mimo to, nie brakuje jej siły by walczyć i żyć pełnią życia.
Rafał to typowy „zły chłopiec” – arogancki podrywacz, o zakazanej przeszłości, któremu nie w głowie stałe związki. Od początku autorka kreuje go na gbura, który nie wie, co to szacunek dla kobiet. Z biegiem fabuły, Rafał przechodzi lekką przemianę, która mnie osobiście nie przekonała. Przy Marcie był uosobieniem ideału, lecz wobec innych kobiet nadal pozostał dawnym Rafałem. Niestety, nie udało mi się go polubić. Może w następnych tomach autorce uda się przekonać mnie do tej postaci?
Czytając „W płomieniach” widziałam, że pisarka miała pomysł na swoje postaci, ale nie wycisnęła z nich 120%. Obydwoje mają intrygującą przeszłość, którą poznajemy nieco „po łebkach”, co pozostawia lekki niedosyt. Za to M. Szponar poradziła sobie z opisaniem życia w straży pożarnej. Praca Rafała nie była bladym tłem dla głównego wątku. Na kartach powieści możemy poczuć, jak śmierć, jest blisko każdego strażaka, i jaki ma wpływ na ich codzienne życie „po akcji”.
Duże rozczarowanie przeżyłam na sam koniec książki, gdy na kartach powieści pojawił się prześladowca Marty z przeszłości. Główny antagonista powieści okazał się bardzo miałką postacią, a jego kreacja zupełnie mnie nie przekonała. Zabrakło mi napięcia, które tworzyłaby ta postać, nie czułam dreszczy niepokoju, gdy groził Marcie. Powtarzające się „Cha, cha, cha” w wypowiedziach antagonisty, było dla mnie elementem, zupełnie przekreślającym tę postać. Myślę, że śmiech, w założeniu maniakalny, autorka mogła wyrazić na wiele innych i lepszych sposobów.
Podsumowując, „W płomieniach” Magdaleny Szponar to poprawny debiut, który czyta się bardzo szybko. W historii nie zabrakło humoru, emocji, jak i kilku pikantnych fragmentów. Widać, że autorka miała pomysł na swoje postaci, ale nie wykorzystała tkwiącego w nich potencjału. Historia Marty i Rafała kończy się ciekawym cliffhangerem, który może być dobrym materiałem wyjściowym do drugiego tomu serii. Mimo kilku niedociągnięć, chętnie sięgnę po drugi tom serii. Jestem ciekawa co autorka przygotowała jeszcze dla swoich czytelników i mam nadzieję, że następnym razem miło mnie zaskoczy.
Za egzemplarz dziękuję
2 komentarze
Czeka na półce, nie mogę się doczekać, aż po nią w końcu sięgnę :)
OdpowiedzUsuńByła ok
OdpowiedzUsuń