• Home
  • O blogu
  • Recenzje książek
    • O książkach
    • Literatura młodzieżowa
    • Fantastyka
    • Romanse
    • Literatura obyczajowa
    • Kryminał/thiller
    • Literatura polska
    • Poradniki
  • Współpraca
  • Moda
    • Stylizacje
    • Porady modowe
  • Lifestyle
  • Polityka Ochrony Prywatności
Kopiowanie zdjęć zabronione! Ikonografiki wykorzystane na stronie pochodzą z serwisu Freepik.com. Obsługiwane przez usługę Blogger.

▪ Mów mi Kate ▪ blog lifestylowo-recenzencki

 

Sto lat Lenni i Margot - Marianne Cronin


Często sięgam po debiutancie powieści, dając autorom kredy zaufania. Czasem okazuje się, że trafiam na poprawnie napisaną historię, ale bez wyrazu, a czasem odkrywam istną perełkę. Jedną z takich powieści była książka "Sto lat Lenni i Margot" od wydawnictwa Harper Collins. Jesteście ciekawi jak wypadła ta książka?

Marianne Cronin  zabiera czytelnika w emocjonalną podróż po świecie uzdolnionej artystycznie osiemdziesięciotrzyletniej Margot Macrae oraz siedemnastoletniej Lenni Pettersson, która przebywa na oddziale szpitalnym dla nieuleczalnie chorych. Margot -buntowniczka w fioletowej piżamie, zmienia sposób patrzenia Lenni na świat. Wspólnie postanawiają namalować sto obrazów przedstawiających historię ich życia – sto, bo tyle lat mają razem…

Lenni Pettersson to dowcipna i urocza młoda dziewczyna, które wnosi do książki sporo radości. Zamierza żyć i nie ważne, że jej świat ogranicza się do szpitalnych korytarzy. Dziewczyna nie marnuje czasu, żyje każdą sekundą. Szybko nawiązuje kontakt z osiemdziesięciotrzyletnią Margot, z którą na warsztatach plastycznych, tworzy obrazy opowiadające ich życie. Razem dzielą się swoimi radościami i smutkami. Czytelnik zostaje wciągnięty w wydarzenia, które ukształtowały życie tych dwóch kobiet. Margot i Lenni malują opowieści o nieodwzajemnionej miłości, stracie, odwadze, niezrozumieniu, niełatwych kontaktach z rówieśnikami czy też problemach rodzinnych.
 
Historia Lenni i Margot pokazuje, że wiek nie jest przeszkodą, aby doświadczyć pięknej i prawdziwej przyjaźni. Pokochałam te postaci i z rozdartym sercem czytałam ostatnie strony powieści.

Książka „Sto lat Lenni i Margot” dostarczyła mi zarówno uśmiechu jak i łez. Byłam smutna, że historia ta skończyła się właśnie w taki, a nie inny sposób, ale przepełnia mnie też radość, że przeczytałam naprawdę wartościową książkę. Myślę, że każdy z Was polubi bohaterki i poczuje z nimi więź emocjonalną, zwłaszcza dzięki retrospekcjom, które pozwalają nam poznać wszystkie ważne momenty w ich życiu. Czasem są one banalne, a czasem ciężkie emocjonalnie….

Jest to jedna z tych pozycji, która nie pozostawi Was obojętnymi. Złamie Wam serce, pozwoli zatrzymać się na chwilę i przemyśleć pewne sprawy, a także dostarczy uśmiechu na twarzy. Polecam!


Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Harper Collins

Share
Tweet
Pin
Share
2 komentarze

 



"Bez pożegnania" to kolejna pozycja w dorobku Harlana Cobena, która doczekała się ekranizacji i kolejna, przeczytana przeze mnie książka. Nie raz już przy recenzji wspominałam, że w twórczości autora można znaleźć zarówno te dobre powieści, jak i te przeciętne czy też zupełnie nie trafiające w nasz gust. Zaczynając przygodę z Harlanem Cobenem warto wziąć na początek na warsztat dwie, lub trzy książki autora, aby wyrobić sobie zdanie o jego twórczości. 

 Ken Klein. Posądzony przed jedenastoma laty o zgwałcenie i zamordowanie dziewczyny młodszego brata, Willa, ścigany przez FBI, rozpłynął się w powietrzu, a po jakimś czasie ludzie uznali, że zginął. Jednakże nie wszyscy. Na łożu śmierci matka wyznaje Willowi, że jego brat wciąż żyje, a zdjęcie Kena – zrobione przed dwoma laty – potwierdza, że jej słowa nie były majaczeniem umierającej kobiety. Will czuje, że musi odnaleźć brata, a kiedy znika jego ukochana, Sheila, ta potrzeba zamienia się w konieczność. Czy istnieje jakiś związek między jej zaginięciem a dawną tragedią?*
 
"Bez pożegnania" to pozycja, którą mogę zaliczyć do tych lepszych w dorobku twórczym Cobena. Znalazłam w niej wszystko to co lubię, czyli wiele zyskujących zwrotów akcji, zaangażowanie czytelnika w podrzucane poszlaki oraz ciekawie nakreślony wątek przeszłości.

Będąc po kilku książkach autora, nie trudno nie zauważyć powtarzających się w jego twórczości motywów bądź schematów postępowania bohaterów. I tym razem momentami miałam wrażenie, że "to już gdzieś czytałam", jednak w ogólnym rozrachunku uważam, że autor w ciekawy sposób poprowadził fabułę "Bez pożegnania". Podczas lektury, nie zabrakło momentów, w których pisarz podrzucając kolejne kłamstwa, tropy i półprawdy, wzbudzał we mnie wątpliwości, rujnując moje dotychczasowe założenia. Z łatwością wciągnęłam się w historię Willa, pozwalając nie raz się zaskoczyć.

Także bohaterowie powieści zasługują na uwagę. Autor zestawia ich codzienne życie ze sprawą zniknięcia i tajemnicą z przeszłości, dzięki czemu czujemy, że bohaterowie to postaci z krwi i kości. Uważam, że Harlan Coben umiejętnie zarysował portrety bohaterów, nie zapominając o ich indywidualnych charakterach oraz nakreśleniu tajemniczej przeszłości, która odbija się na ich obecnym życiu.

Podsumowując "Bez pożegnania" to przyjemna, lekka w czytaniu i ciekawie poprowadzona historia, z satysfakcjonującym zakończeniem i sporą ilością wydarzeń, które intrygują i nie pozwalają oderwać się od lektury. Autor umiejętnie dawkuje emocje, podrzucając kolejne zawiłości w śledztwie, pozwalając czytelnikowi poczuć nutę napięcia i jeszcze mocniej zagłębić się w historię Willa i jego brata.
 
* Opis pochodzi od wydawcy.



Wydawnictwo: Albatros ‖ Rok wydania: 11.08.2021 ‖ Liczba stron: 416 ‖ Ocena: 7/10 
Tytuł oryginalny:  Gone for good
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

 


Czterdziestoletnia Susan Green prowadzi uporządkowane życie w Londynie. W jej codzienności nie ma miejsca na zbędne emocje. Jest niezależną singielką i jest z tego dumna. Susan ceni sobie swoje spokojne i poukładane życie nad którym w pełni ma kontrolę. Do czasu… Życie Susan, nad którym miała całkowitą kontrolę, sypie gdy okazuje się, że wkrótce na świat przyjdzie jej pierwsze dziecko. Kobieta pogrąża się w coraz większym chaosie, ale na szczęście z pomocą przychodzi Rob – przyjaciel jej brata nieudacznika. Tylko, czy samowystarczalna Susan przyjemnie pomocną dłoń?

Susan jest jak kaktus. Ma kolce i kłuje… Susan jest postacią, którą niestety ciężko polubić. Zwłaszcza przez jej stosunek wobec ludzi, który w moim odczuciu został nakreślony w sposób, przemawiający na niekorzyść bohaterki i czytając książkę, cały czas odczuwałam niechęć Susan do każdego. Dla mnie malowała się po prostu jako nieuprzejma osoba, mająca poczucie, że jest najważniejsza na świcie. Kobieta nie ma poczucia humoru, a jej spojrzenie na świat jest rzeczowe. Kiedy jej życie wywraca się do góry nogami, Susan jest zmuszona wpuścić do swojego życia innych ludzi ze wszystkimi ich niedoskonałościami. Choć oni okazują jej dużo dobra i wsparcia, Susan nadal była oschła, a z jej usta ciężko było doszukać się zwykłego „dziękuję”.

W historii pojawił się także wątek romantyczny, który wypadł niestety rozczarowująco. Historia kręci się wokół Susan i jej „śledztwa”, a relacje damsko-męskie zeszły na odległy plan. Ciężko mówić także o jakiekolwiek chemii pomiędzy bohaterami. 

Sięgając po książkę, dałam jej szansę, wiedząc, że to debiut autorki, jednak nie potrafiłam odnaleźć się w klimacie powieści. Oczywiście nie jest to książka bez wartości, bo autorka nawiązuje do takich wartości jak rodzina, przyjaźń, wychowanie dziecka. Nakreśla, w jaki sposób wzorce przyjęte w dzieciństwie mogą wpłynąć na dorosłe życie i relacje międzyludzkie. Jednak to wszystko przykrywa mało sympatyczna bohaterka, którą naprawdę ciężko dać kredyt zaufania.

„Kaktus” to książka, która znajdzie swoich zwolenników i przeciwników. Mnie osobiście historia Susan nie porwała. Liczyłam na historię z humorem, z dobrym wątkiem romantycznym i specyficzną bohaterką, która mimo swoich wad, będzie fajną postacią. Niestety czytając „Kaktusa” zawiodłam się na wszystkich tych płaszczyznach. Choć lubię humor (nawet ten specyficzny), to niestety w tej książce nie znalazłam go prawie wcale. Patrzenie na świat oczami wiecznie oschłej Susan było strasznie męczące, a wątek romantyczny niemal nie istniał. 


Za egzemplarz dziękuję



Wydawnictwo: Albatros ‖ Rok wydania: 11.08.2021 ‖ Liczba stron: 414 ‖ Ocena: 5/10 
Tytuł oryginalny: The Cactus
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

 

Droga do Wyraju - Kamila Szczubełek

„Droga do wyraju” to książka, która przykuwa wzrok świetną okładką i całkiem ciekawym opisem. Dlatego też, skusiłam się na nią od razu! Debiutancki utwór Kamili Szczubełek wciąga od pierwszej strony, a lekki styl pozwala mknąć po kartach powieści. Początkowo myślałam, że będzie to wielowątkowa historia z motywem słowiańskim, ale ostatecznie „Droga do wyraju” okazała się przygodówką dla młodzieży. Jednak, czy owa historia była wystarczająco dobra, by zaspokoić czytelniczy głód bardziej wytrawnego czytelnika?

Wąpierz Elgan wiódł w miarę spokojne życie, do czasu, gdy na jego drodze stanął Smęt. Pokraczny, śmierdzący demon, sprowadzony przez samozwańczego szamana, powoli popada w obłęd, który mogą ujarzmić tylko bogowie. Aby zapobiec katastrofie, jaką zwiastuje coraz gorszy stan niesfornego demona, wąpierz Elgan wyrusza na poszukiwanie lasu Czarnoboga, by oddać mu w opiekę istotę odrzuconą przez innych bogów. Szybko do wyprawy Elgana przyłącza się młoda szamanka Dorada i rudowłosy Mirosław, skrywający niejedną tajemnicę. Podczas wędrówki Elgan i Dorada próbują rozwikłać zagadkę znikających z wiosek dzieci. Wszystko wskazuje na to, że w zbrodnie zamieszane są potężne siły z zaświatów. Im bliżej rozwiązania znajduje się Elgan, tym większe niebezpieczeństwo grozi Doradzie. Czy Elgan zdąży odprowadzić Smęta do Czarnoboga, zanim demon oszaleje? Czy odkryje, kto stoi za porwaniami? Czy przy okazji uda mu się dowiedzieć czegoś o sobie? Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, wystarczy wyruszyć w drogę do Wyraju!

Zaczynając od pozytywów… Od pierwszych stron polubiłam wąpierza Elgana. Jest postacią ciekawą, o bardzo mglistej przeszłości. Nieco markotny i gburowaty, a także lojalny i odważny. Widać, że autorka miała pomysł na jego postać. Chętnie zobaczyłabym go jako pełnoprawnego księcia ciemności. Może w kontynuacji pisarka pokaże go także od tej strony? A co do pozostałych postaci? Jest ich w książce całkiem sporo. Dorada jest wygadana, lecz brakuje jej umiejętności, zaś Smęt… od razu skojarzył mi się z postacią Zgredka.


W tej opowieści zabrakło mi konfliktu i narastającego napięcia w związku z wykorzystaniem popularnego motywu upływającego czasu - Elgan musi odstawić Smęta na czas do Czarnoboga. Motyw ten to otwarta furtka do budowania napięcia, ukazująca walkę bohaterów z upływającym czasem. Moim zdaniem autorka nie wykorzystała tej okazji.

W dodatku nasza gromadka przyjaciół przebywa drogę, niemal bezproblemowo. Nawet gdy spotykają na swojej drodze przeszkody, szybko z niech wychodzą i to niemal bez szwanku. Zaglądając do gospody, czy do miast, zawsze napotykają na życzliwych im ludzi, służących noclegiem i radą. Niestety, mnie to rozwiązanie nie przypadło do gustu.

Także antagonista nie wzbudził we mnie większych emocji. Niby jest, ale jakby go nie było. Pojawia się ukradkiem i szybko znika. Raptem dwa, czy trzy razy, przez co czytelnik nie ma okazji go poznać, osądzić, polubić czy znienawidzić. A co za tym idzie, także scena finałowa z antagonistą, nie należała do najbardziej zajmujących.

Krótko podsumowując, „Droga do wyraju” to poprawnie napisany debiut z pomysłem na historię, która może ciekawie rozwinąć się w kolejnych częściach. Autorka nie ustrzegła się podręcznikowych błędów debiutanta, które wymagającym czytelnikom mogą trochę przeszkadzać. „Droga do wyraju” to lektura skierowana bardziej do młodszych czytelników. Osobiście czekam na rozwinięcie historii i samego warsztatu autorki.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc



Wydawnictwo: Papierowy Księżyc ‖ Rok wydania: 2021 ‖ Seria: Demony Welesa (tom 1)
Liczba stron: 320 ‖ Ocena: 5/10
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Newer Posts
Older Posts

Autorzy


KATE

Książkoholiczka i niepoprawna marzycielka z zamiłowaniem do mody w rytmie slow.


EMIL

Współautor bloga, kulturalny łasuch i osoba, która stoi za obiektywem.

Follow Me

  • Facebook
  • Instagram

Archiwum

  • ►  2022 (15)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (2)
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (1)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (2)
  • ▼  2021 (22)
    • ►  listopada (1)
    • ▼  września (4)
      • Sto lat Lenni i Margot - Marianne Cronin [RECENZJA]
      • Bez pożegnania - Harlan Coben [RECENZJA]
      • Kaktus - Sarah Haywood [RECENZJA]
      • Droga do Wyraju - Kamila Szczubełek [RECENZJA]
    • ►  sierpnia (1)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (2)
    • ►  lutego (3)
  • ►  2020 (27)
    • ►  grudnia (2)
    • ►  października (1)
    • ►  września (1)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (1)
    • ►  czerwca (2)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (59)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (2)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (8)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (11)
  • ►  2018 (134)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (9)
    • ►  września (12)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (18)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (11)
    • ►  marca (14)
    • ►  lutego (8)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2017 (116)
    • ►  grudnia (12)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (10)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (10)
    • ►  lipca (9)
    • ►  czerwca (8)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (10)
    • ►  lutego (13)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2016 (90)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (6)
    • ►  października (11)
    • ►  września (9)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (10)
    • ►  czerwca (9)
    • ►  maja (7)
    • ►  kwietnia (7)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (8)
  • ►  2015 (105)
    • ►  grudnia (8)
    • ►  listopada (9)
    • ►  października (8)
    • ►  września (8)
    • ►  sierpnia (8)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (13)
    • ►  maja (10)
    • ►  kwietnia (10)
    • ►  marca (8)
    • ►  lutego (9)
    • ►  stycznia (2)

POLECAMY

Stroiciele - Ewa Kowalska [RECENZJA]

Uwielbiam czytać debiutanckie powieści, z jednego bardzo prostego powodu. Pomimo potknięć czy pewnych braków warsztatowych, potrafią da...

Skala ocen


1 - Beznadziejna
2 - Bardzo słaba
3 - Słaba
4 – Może być
5 - Przeciętna
6 - Dobra
7 – Bardzo dobra
8 - Rewelacyjna
9 - Wybitna
10 - Arcydzieło

Popularne posty

  • 365 dni i 50 twarzy Greya - Co ja zobaczyłam?
  • Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz [RECENZJA]
  • Pomadki, które warto kupić podczas promocji w Rossmannie
  • Jak wyglądać szczupło w stroju kąpielowym
  • [RECENZJA] Sarah J. Maas: Dwór cierni i róż

Obserwatorzy

Nasz patronat




zBLOGowani.pl


Czerwona sukienka - blogi o modzie

http://ddob.com/user/index/Estrella


Facebook Twitter Instagram Pinterest Bloglovin

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates